Poradniki,  Prawo i rodzina,  Wychowanie

Kiedy dziecko powinno iść do szkoły?

No i doczekaliśmy się. Mamy wielki powrót do przeszłości – 6-latki nadal będą w zerówce, 7-latki pójdą do pierwszej klasy. Wszystko po staremu. Ale czy stare zawsze jest dobre?

„Mam 6 lat” kiedy ma się 7

Podobno byłam grzecznym i mądrym dzieckiem. Przynajmniej tak twierdziła pani z poradni pedagogicznej. Sama nie pamiętam, że nauczyłam się czytać w wieku 5 lat i znałam się na zegarku, bo chęć posiadania własnego pociągnęła mnie do nauki odczytywania czasu ze wskazówek. W nagrodę miałam dostać zegarek z sekundnikiem w kształcie pajączka! Po wnikliwej obserwacji, której bałam się, a z której dziś pamiętam tylko oglądanie kalejdoskopów w gabinecie pani psycholog (nienawidzę słowa psycholożka!), dostałam przepustkę do nowego świata, do szkoły.

Co było dla mnie dziwne?

Ogrom! Sala była wielka, sufit wysoko, wózki dla lalek nie miały kół, klej się rozlewał, a Arek, kolega z grupy, płakał niemiłosiernie. Dojeżdżanie starym zielonym osinobusem zaprzęgniętym do traktora czy wychodek w budynku poza szkołą, bez wody i ogrzewania, była dla mnie normą. Wtedy nawet nie wiedziałam, że można inaczej. I ta książka – różowa „Mam 6 lat”. Była dla mnie traumą. Bo dlaczego nikt nie zrobił książki specjalnie dla mnie? Przecież ja miałam 5 lat! Do urodzin za każdym razem to powtarzałam robiąc kolejne zadania.

Czy byłam przygotowana?

Jako dziecko nauczycielskie wiedziałam czym jest szkoła, znałam siedzenie w ławce, pisanie na tablicy kredą, umiałam trzymać długopis, kredkę, czytać książeczki. Dla mnie, dziecka, które nie mogło chodzić do przedszkola, bo zwyczajnie takiej instytucji w mojej wiosce nie było, zerówka była wyśnionym marzeniem. W końcu dzieci, cała 19-stka dzieci! Można bawić się w berka, chowanego, robić domek w krzaku bzu, zupę z liści, bałwana-giganta i bitwę na śnieżki.

Czy byłam psychicznie gotowa?

Nie wiem. Traumy nie mam, nie płakałam za domem. Okazało się, że grzeczna wcale tak bardzo nie jestem, ale od grupy w wygłupach zanadto nie odstawałam.

Co dała mi wcześniejsza szkoła?

Dzieci. Przyjaciółkę na całe życie. Nowe doświadczenia. Wspomnienia. Jako jeden z roczników wyżu – trudności z dostaniem się na studia (które miałabym i rok później). W dalszej perspektywie – jeden rok dłużej do emerytury. Jeśli ZUS do tego czasu nie padnie.

Czy szkoła była przygotowana na 6-latka w pierwszej klasie?

Tak. Ale najpierw to sześciolatek musiał być przygotowany na szkołę. Nie odwrotnie.

Pierwszy rocznik królików doświadczalnych

Tak się ciekawie zdarzyło, że syna mam z kwietnia 2008 roku. Takiego, co nie usiedzi w miejscu, śmieje się bez opamiętania i zadaje ciekawe pytania. Takiego, który nie umiał pisać idąc do szkoły, bo w przedszkolnej zerówce tylko rysowali szlaczki, a nawet to kiepsko szło. Tak, byłam w poradni. Nie, nie żeby odroczyć. O wiele wcześniej, jeszcze jako 4-latek, kiedy w przedszkolu zaobserwowano, że nie może usiedzieć w miejscu. Bo dzieci w tym wieku też już potrafią. Ale nie, nie miał słynnego ADHD. Zwyczajnie był ruchliwy, nawet nadruchliwy.

Właśnie ten rocznik, a dokładniej pierwsze jego półrocze, obowiązkowo miał iść do szkoły jako 6-latek. Tak jak ja 30 lat wcześniej.

Co było dla niego dziwne?

Wszystko! Po pierwsze – ledwo co się przeprowadziliśmy. Wprawdzie do przedszkolnej zerówki chodził już od stycznia, więc większość dzieci znał, ale miejscowość, szkoła i ludzie zupełnie nowi. Do tego dojazdy autobusem, z dziećmi z podstawówki i gimnazjum. I o dziwo – starsi potrafią zaopiekować się młodszymi, a jedynymi kwiatkami przynoszonymi z przejazdów autobusem nie są przekleństwa, lecz repertuar disco polo, raczej niedostępny w moim domu.

Czy był przygotowany?

On tak, ja nie. To ja zauważyłam co mógłby jeszcze umieć. On dopasował się do dzieci, do nauczycieli, poznał nawet angielski nie znając przecież dobrze jeszcze polskiego. Umiał rysować, trzymać kredkę, wycinać.

Czy był psychicznie gotowy?

Nie wiem. Nie mam pojęcia. I nie dlatego, że widzę problemy – a widzę! – czy dlatego że nie obchodzi mnie mój syn. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie przygotowany do szkolnego drylu. Do jakiegokolwiek drylu. Jego dzienniczek puchnie od uwag różnego typu. Ale… mój był podobny.

Co dała mu wcześniejsza szkoła?

Większą odpowiedzialność za siebie. Teraz bez problemu zostaje sam w domu jak idę na wywiadówkę czy do lekarza z dziewczynkami, sam wraca ze szkoły (a dokładniej z przystanku autobusowego), a nawet jak ja czasem nie zdążę na czas wrócić do domu i napotyka zamknięte drzwi to potrafi zająć się czymś na podwórku przed domem lub wraca do świetlicy. Jestem o niego spokojna, mimo że on do spokojnych nie należy.

Czy szkoła była przygotowana na 6-latka w pierwszej klasie?

Tak. Siedzenie 45 minut w ławce? Nie, bo nie siedział. Żadne dziecko nie było przywiązywane pierwszego dnia do krzesła. Szkoła, mała i wiejska, dbała, by dzieci spokojnie przeszły pierwszą klasę. Zajęcia przerywane były śpiewaniem, plastyką, zabawami na małym dywanie. Z czasem, a trwało to długo, dzieci doszły do rytmu lekcja-przerwa. Wychowawczyni wprawdzie zauważała różnice między 6- i 7-latkami, ale powiedzmy sobie szczerze – Arti jeszcze wolałby biegać po klasie, a jego mała motoryka nadal pozostawia wiele do życzenia.


Co teraz? Przecież zawsze można było i iść wcześniej do szkoły, przeskakiwać klasy czy zostać rok dłużej w jakiejś w przypadku problemów. Czy jestem szczęśliwsza, że przepisy się zmieniły? Szczerze mówiąc jest mi to obojętne. Dzieci uczą się w tych samych grupach rówieśniczych i nie stanowi to tak wielkiego problemu. Szczególnie dla tych, którzy uczęszczali do przedszkola.

 

No właśnie… Ja, jako rodzic, mam szczęście. Przedszkole w wielu miejscowościach jest albo niedostępne, bo go nie ma, albo dlatego, że miejsc w nim jest jak na lekarstwo. Z opowieści nauczycieli wychowania wczesnoszkolnego wiem jaki ogrom jest dzieci tableta i smartfonu – nie znają kredek, nożyczek. Bajki? Batman, Spiderman, Monster High na kanale telewizyjnym, a nie czytane przez rodzica Kopciuszek czy Królowa Śniegu. Za to obsługa urządzeń elektronicznych nie stanowi dla nich problemu. Czy to źle? Tak. Każdy logopeda powie jak ważna jest mała motoryka ręki w przypadku nauki i umiejętności języka. A nawet w dobie cybernetycznego świata trzeba będzie się językiem komunikować. Dla tych wszystkich dzieci z wiosek i zapomnianych miasteczek wcześniejsza edukacja w zerówce sprawiała, że miały czas na przygotowanie. Bo często zdarzało się, że taki 6-latek po przygotowaniu przedszkolnym zostawał jeszcze rok i szedł do szkoły jako 7-latek.

Zmiana reformy właśnie tym dzieciom, które mają największe tyły, zostają z tyłu. Bo, jak mawiał dyrektor mojej podstawówki „kto nie idzie do przodu ten się cofa”.