Kulturalnie

Straszne animacje japońskie dla dzieci – oglądaj jeśli nie boisz się Buki

Japońskie animacje są piękne. Mnie podobał się nawet żółciutki Picachu. No przecież to połączenie słodkości królika i kaczuszki! I te wieeeeelkie oczyska… Poza kreską, której dorównują czasami filmy Disneya, urzeka mnie jeszcze niekonwencjonalna historia. W produkcjach amerykańskich rzadko mamy historię wielowątkową. Zwykle jest bohater, który zmienia się lub dojrzewa, by na koniec dać widzom ogólne, życiowe przesłanie. Tak jak w Fantastycznej szóstce – że nie ma tajnego składnika, Krainie lodu – że miłość rodzeństwa przetrwa wszystko, a w Gdzie jest Nemo czy Meridzie walecznej – że rodzina jest najważniejsza itd. Japońskie bajki mają to do siebie, że oglądając je nawet setny raz wyłapuję ciągle nowe rzeczy!

Ale nie wszystkie filmy, które powstają przy pomocy kredki i ołówka czy programu graficznego, są przeznaczone dla młodego widza, takiego powiedzmy przedszkolaka. Każdy z nas pamięta przecież potworną Bukę z Muminków, która niejednemu śniła się po nocach. Brrrr. Oto lista tych filmów, które warto zostawić na czasy, kiedy dziecku można już więcej wytłumaczyć. A i tak warto je obejrzeć razem, bo maluch czasem może potrzebować przytulenia.

UWAGA! Testowane na dzieciach, a kolejność nie jest przypadkowa – zaczynam od filmów najbardziej strasznych.

Spirited away – W krainie Bogów

Uważany jest za jedną z najlepszych produkcji japońskich. Ma na koncie nawet Oskara. Jednak nagromadzenie potworów, niektórych bardzo odstręczających, jak i fakt, że rodzice głównej bohaterki zamieniają się w świnie raczej nie jest przeznaczone dla oczu bardzo małego widza.

Księżniczka Mononoke

W tej animacji dużo jest walki. Takiej dorosłej, czyli na śmierć i życie, ludzie strzelają do ludzi, zabijają niewinnych cywilów. Do tego główny bohater, raniony przez dzika, otrzymuje klątwę. Zarówno dziki, roznoszące klątwę, jak i bohater naprawdę są przerażające: ich cialo pokrywają splątane, czarne, oślizgłe więzy, wijące się niczym węże. Sprawia to naprawdę upiorne wrażenie i można się ich bać.

Nausicca z Doliny Wiatru

Jeśli Twoje dziecko boi się robaków, ten film nie jest dla niego. Roi się tu od insektów i stawonogów, a głównymi zwierzęcymi bohaterami są ohmy, podobne trochę do stonogi, ale takiej kilkumetrowej. Bywają groźne, potrafią zabić cale miasto. Jeśli jednak pociecha zachwyca się każdą dżdżownicą czy rybikiem cukrowym, bez trudu możesz pozwolić na ten proekologiczny seans.

Ruchomy zamek Hauru

Nie wiem co dla mnie byłoby straszniejsze: Wiedźma z Pustkowi, jej słudzy czy może przemiana Hauru w demona-ptaka. A może Hauru, który posmutniał, gdy przez przypadek zafarbował włosy na czarno? Dzieci mogą się wystraszyć takiej magii – ja siedziałam jak oczarowana. Arti też. Kinia schowała się za poduszką.

Ostatnie trzy filmy nie mają potworów. Oglądające je dziecko nie znajdzie tu wiedźm czy czarów. Jednak ukazane w nich smutek i śmierć powodują, że daleka jestem od samodzielnego poznawania tych jakże pięknych animacji. Warto obejrzeć je albo razem albo poczekać, aż dziecko będzie dojrzałe na to, by poradzić sobie ze smutnymi obrazami.

Wilcze dzieci (Ookami Kodomo no Ame to Yuki)

W tym filmie jednak jest coś co mnie zawsze łapie za serce. Łzy. Dużo jest łez. Są, gdy wilk umiera, są gdy topi się dziecko… Mimo, iż film jest naprawdę ciepły, rodzinny, opowiada o trudności w wychowaniu czy dorastaniu w innej niż normalna rodzinie, to jednak z ludzi o słabych emocjach wyciśnie niejedną łzę. U mnie zawsze wyciska.

O dziewczynie skaczącej przez czas

Właściwie nie ma tu potworów. Jest jednak śmierć. Dość powszechna i dobrze widoczna. Kiedyś jadąc rowerem z wysokiej górki, jaka jest przy mojej szkole podstawowej, została mi w rękach kierownica. Jakiś dowcipniś odkręcił śrubę, a ja tego nie zauważyłam. Skończyło się na nagłym spotkaniu z krawężnikiem. Bohaterka tej animacji spotkała się z pociągiem. Kilka razy, bo w końcu to dziewczyna skacząca przez czas. Naprawdę to chcecie pokazać dziecku?

 Grobowiec świetlików (Hotaru no haka)

To nie jest film dla dzieci. Pod żadnym pozorem nie pokazujcie go dzieciom, chyba że bez drgnięcia powieką oglądają wieczorne wiadomości, a ich ulubioną grą na PC jest DOOM czy jakaś jatka zombich. Animacja jest wspomnieniem wojny – rozpoczyna się i kończący śmiercią. Jest to wspomnienie II wojny światowej widziane oczyma małego Japończyka. Nie ma tu superbohaterów, jest za to śmierć cywilów, naloty, pożary, głód, choroby, aż w końcu brak nadziei. Bo nawet świecące świetliki złapane w słoik w końcu giną.

Poznajcie inne, nie koniecznie japońskie, animacje, które wycisną łzy. Któż z nas nie płakał na „Królu lwie”?

Fot. IQRemix, CC BY-SA 2.0