Od serca

Gdy motyle w brzuchu umarły

A potem żyli długo i szczęśliwie – mamią nas bajki. Długo? Może i tak. Ale jak to jest z tym szczęściem? Czym ono jest? Dla jednych pewnie to nieustanne kwiaty i wyznania miłości, dla innych wystarczy ten jeden w tygodni wieczór, kiedy nie możesz obejrzeć filmu do końca, bo przeszkadza ci lekko chrapiący samiec okupujący większość kanapy. Jednak skoro zaczęliście oglądać ten film razem, to chyba nie jest tak źle, prawda?

Motyle w brzuchu

Kiedy poznajesz swoją druga połówkę zwykle ma to coś. Ten nieuchwytny, często nie do opisania czar, który ciągnie nas jak magnes. To właśnie na początku znajomości więcej wzdychamy, patrzymy w oczy, trzymamy się za ręce. Są i kwiaty, i randki, i razem pity przez słomkę shake z maca. Nawet jak rozmowa się nie klei, bo przecież jeszcze nie poznaliście się na tyle, by wchodzić sobie aż w słowo, to i tak cudownie jest posłuchać głosu osoby bliskiej sercu.

Kilka tygodni, miesięcy czy nawet lat później nadal gdzieś w okolicach mostka po lewej stronie czujemy miłe kłucie, ale tylko czasami. Jest miło, ale to już nie te czasy, gdy chciałaś zedrzeć z niego ciuchy jak tylko pojawiał się w pokoju. Teraz masz takie odruchy tylko jeśli akurat nadają się do prania, a Ty nastawiasz właśnie pralkę. Czyżby motyle w brzuchu wyzdychały?

Tylko czy są one potrzebne? Nawet najsłodsza czekolada jedzona codziennie w pewnym momencie daje uczucie przesytu i powoduje, że łakomie patrzymy na ogórka kiszonego, kabanosa i śledzia w śmietanie. I nie ma nic to wspólnego z ewentualną ciążą. Codzienne obcowanie z tą samą osobą niejako odziera ją z tej niesamowitości: oto mężczyzna życia zostawia skarpetki pod krzesłem, nie spuszcza deski od sedesu, głośno wyciera nos czy uwielbia obrzydzoną nam w dzieciństwie wątróbkę. Nie jesteśmy mu dłużne: malujemy paznokcie, mimo że on nie lubi zapachu lakieru, śpimy w wałkach na głowie czy co rano zjadamy znienawidzoną owsiankę na śniadanie. Z tej księżniczki zakochanej w księciu zostaje Kopciuszek, który tylko od czasu do czasu ubierze się jak na bal. W codziennym życiu nawet księżniczki noszą przecież dresy.

Idealny partner

Najrozsądniej byłoby wybrać idealnego partnera. Albo przynajmniej prawie idealnego. O ile łatwiej byłoby żyć z człowiekiem, który spełnia nasze oczekiwania, zachcianki i wręcz zgaduje co nam jest akurat potrzebne. Czy to daje jednak nam szczęście? Niekoniecznie. Powiem szczerze, że z osobą, która byłaby na każde moje zawołanie byłabym zwyczajnie znudzona.

Wychodzi więc na to, że wystarczy partner wystarczająco dobry dla nas, by relacja była trwała i szczęśliwa. Do tego pamiętać należy, że wraz ze zmieniającą się sytuacją życiową zmieniają się także nasze oczekiwania. I zmieniają się także ludzie, z którymi jesteśmy. Ale zmieniają się sami z siebie – my mamy raczej znikomy wpływ na to, jakimi ludźmi się staną. Myślenie, że później będzie lepiej, bo on/ona się zmieni możemy wprawdzie zaaprobować, ale nikt nie powie w jakim kierunku będzie podążać ta zmiana.

Gdy motyle w brzuchu umarły

Patrząc na trzymających się za ręce dziadka i babcię, karmiących gdzieś w parku gołębie, czasem przebiega mi myśl przez głowę „ja tez tak bym chciała – razem aż do końca”. W ich oczach nie ma już tego młodzieńczego żaru, a złapanie za rękę może być oznaką troski o równowagę, a nie uczucia. Nie widzę tego ile trudu włożyli by być razem, ile ich łączy, a ile dzieli. Być może motyle w brzuchu dawno pozdychały, lecz bliskość to nie patrzenie sobie w oczy, lecz w tym samym kierunku.

Fot. Ivan Wong Rodenas , CC BY-ND 2.0