Od serca

Dlaczego warto mieć jeszcze jedno dziecko

Jest bardziej niż pewne, że posiadając jedno dziecko ktoś z rodziny lub znajomych zapyta „a kiedy drugie”. Zaś mając parę jednej płci „będzie jeszcze dziewczynka/chłopiec?”. Wprawdzie nie możemy zaplanować wszystkiego, ale możemy dążyć do tego, co uważamy za najlepsze dla naszej rodziny. Ja uważałam, że trójka dzieci to dobry pomysł. Dlaczego więc widziałam popłoch w oczach moich rozmówców, gdy, posiadając chłopca i dziewczynkę, oznajmiałam „chcę mieć jeszcze jedno dziecko”?

Przed pierwszym porodem chłonęłam całą sobą wszystko co związane jest z opieką, rozwojem i wychowaniem dziecka. Książki, internet, uporczywe pytania do ginekologa robiącego mi USG, doświadczenia mamy, babci, znajomych matek. Oczywiście okazało się, że to za mało, że życie zaskakuje bardziej niż mogłoby się wydawać. Notoryczne zmęczenie, kolki, ząbkowanie, przesiadywanie u lekarzy,a żłobek i cała logistyka związana z przemieszczaniem się po mieście autobusem. Mimo to nawet przez chwilę nie pomyślałam, by Arti był jedynakiem. Mam siostrę, dla mnie to cudowna sprawa, masa wspomnień. Nie chciałam tego odbierać mojemu synowi. W dniu jego trzecich urodzin byłam już w trzecim trymestrze ciąży.

Drugim moim dzieckiem jest córka. Mam sytuację, o której marzy większość rodziców – potomka żeńskiego i męskiego. Nasza decyzja nie była łatwa: z dala od najbliższej rodziny, w dwupokojowym mieszkaniu na 4 pietrze bloku bez windy. Czasy też nieprzychylne rodzinom. Jednak czy mamy na cokolwiek na dłuższą metę wpływ? Co zaważyło na tym, że mam jeszcze jedno dziecko?

Mam całkiem spore doświadczenie

Skoro bez większego problemu potrafimy sobie poradzić z pogodzeniem opieki nad przedszkolakiem i niemowlakiem, odbierając tego pierwszego wracając z pracy lub ze spaceru w porze drzemki młodszego dziecka, to mogę to robić także z trzecim dzieckiem. Prawdą jest, że im większe dzieci tym większe problemy. A może raczej inne, a nie większe. Ale nie pojawiają się one w tym samym momencie u wszystkich dzieci, mam więc szansę spokojnie przechodzić kolejne etapy rozwoju maluchów. Wprawdzie może to oznaczać tulenie w tym samym momencie Artiego, bo kolegi w szkole nie było, Kini, bo zdarła sobie kolano i Natki, bo też chce się przytulić. Ale da się!

Miałam niezłą reklamę

Moje drugie dziecko było i nadal jest zupełnie inne niż pierwsze, które wymagało ode mnie więcej uwagi. Kinia więcej spała w nocy, łatwiej oduczyłam ją od pieluch czy smoczka, nie było problemów zdrowotnych. To dziecko, które uwielbia składać puzzle, klocki, rysować. Ciche, spokojne. Mając starszego syna, z którym można się było już spokojnie dogadać i córkę, która jak na swój wiek była naprawdę super dzieckiem, nie trudno zdecydować się na kolejne.

Czułam się młoda i na siłach

Dużą rolę w decyzji czy chcemy mieć jeszcze dzieci odgrywało zdrowie. Byłam jeszcze przed trzydziestką, nic mi nie dolegało, a i mąż nie narzekał zanadto na żadne dolegliwości. Dziś, zaledwie trzy lata później, już bym takiej decyzji nie podjęła. Czuję się staro. Serio! Może i jestem osobą, która nie usiedzi na miejscu, jednak moje baterie szybko się rozładowują, a długo ładują. Wieczorami zwykle jestem już nie do użytku. Dlatego błogosławię przespane noce, co przy niemowlaku byłoby raczej niemożliwe. I cieszę się, że udało mi się spełnić marzenie o trójce dzieci zanim mi się postarzało.

Przypomniałam sobie jak szybko dzieci rosną

Pamiętam ten moment, kiedy po powrocie ze szpitala z malutką Kinią zobaczyłam Artiego. Chłopak urósł w moich oczach. Nagle z nieporadnego trzylatka przekształcił się w tyci-dorosłego. Chciał pomagać, potrzymać małą na rękach. A przy tym wydawał się taki duży! Zastanawiałam się jakim cudem w cztery dni tak bardzo się zmienił, kiedy tak urósł? Teraz, kiedy już moje trzecie dziecko ochoczo (na szczęście!) wkracza do autobusu wiozącego je do przedszkola, kiedy jest w wieku tamtego Artiego, widzę jak dojrzewają moje dzieci. I to jest piękne! Uwielbiam te zmiany. Fajnie jest przytulać małe dziecko i patrzeć jak się zmienia z dnia na dzień. A wieczorami, gdy nawet te najstarsze już śpią, wkraść się do ich pokoju i popatrzeć na śpiące twarze, w których nadal widać dziecięcą cząstkę ich samych. Tak jakby nic się nie zmieniło, a zarazem zmieniło się tak wiele.

Dziecko nauczyło mnie akceptować inność

W rodzicielstwie trzeba spodziewać się niespodziewanego i to częściej niż byśmy przypuszczali i chcieli. Nie ma przetartych dróg i schematów. Choćby takie odpieluchowanie: Arti walczył, aż się przewrócił, i to dosłownie, bo wdepnął w mokrą plamę na podłodze i się poślizgnął. To był koniec jego przygody z pieluchą. Kinia stwierdziła pewnego dnia, że już będzie robić siku do nocnika. I tak też zrobiła. Dwa dni i po sprawie. Z Nati, gdzie mam już doświadczenie dwójki dzieci, idzie jak po grudzie. Bo ona woli zdjąć mokre ciuchy i przebrać się samodzielnie niż poinformować o swoich potrzebach fizjologicznych. Każde dziecko jest inne.

Nauczyłam się efektywnie wykorzystywać czas

Dopiero teraz, po ośmiu latach, mogę powiedzieć, że naprawdę mam chwilę dla siebie. Coś, czego miałam w nadmiarze zanim urodził się pierworodny. Jako bezdzietna czas przeciekał mi przez palce. Mogłam noce spędzać na grach komputerowych, czytaniu książek, surfowaniu po internecie. I nikt nie z tego nie rozliczał. W końcu następnego dnia mogłam to odespać. Patrząc z perspektywy czasu – zmarnowałam te lata. Mogłam tyle zrobić, tyle świata zwiedzić, a stałam w miejscu. Teraz, mimo że czasu dla siebie mam mniej, nauczyłam się pożytkować go efektywniej. A przez to robię więcej, poznaję nowe rzeczy i chce mi się to robić.

Rozumiem rodziców, którzy postanowili nie mieć dzieci czy wychowywać jedynaka. Więcej dzieci oznacza większe potrzeby, większa ilość pieniędzy, więcej przestrzeni, więcej czasu poświęconego innym. Jest więcej oczekiwań i większe ryzyko, że nie podołamy. Nikt nie zrozumie tego lepiej niż matka wielodzietna. Jednak przyznam się szczerze, że mimo chaosu i bałaganu, ton ubrań do prania, rachunków, niekończącej się listy oczekiwań, patrząc na moja rodzinę cieszę się, że postanowiłam trzykrotnie wejść na drogę rodzicielstwa. Więc jeśli zastanawiasz się nad tym, czy powiększyć rodzinę, powiem jedno: nie ma idealnego czasu. Zawsze jest coś na „nie”. Bycie rodzicem jest wykańczające, ale też jest cudowne. Szklankę wody na starość może podać każdy, ale miłości dać – już nie.

Fot. 55thstreet, CC BY-ND 2.0