Od serca

Jeśli Halloween to za zamach na naszą wiarę to słaba ta nasza wiara

Dziś na ulice wypełzną chordy zombiaków, straszydeł i wampirów. Wszyscy oni będą straszyć i żywić się słodyczami. A jutro te same osoby pójdą na grób dziadka zapalić znicz, odgarną liście z nagrobka, może powspominają, jak kiedyś uczył nakładać robaka na haczyk. Podumają, postawią kołnierze, by wiatr nie wiał w kark, potupią z zimna nogami, chociaż nawet jeszcze mrozu nie ma. Tak jak tradycyjnie robili to ich rodzice, dziadkowie i wiele wcześniejszych pokoleń.

Polska tradycja na smutno i poważnie

Mamy smutną tradycję. U nas, inaczej niż w tak samo przecież katolickim Meksyku, nie robi się hucznej biesiady pełnej cukrowych czaszek – symboli jeszcze z czasów prekolumbijskich. Inaczej, niż przepełniona straszydłami i wesołym śmiechem celtycka wigilia Wszystkich Świętych, czyli popularne w krajach anglo-saskich Halloween. Czemu więc jedna zabawa jest dla świata katolickiego powodem do wpisania jej na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO, a drugiego jako zamach na wiarę. Czy tylko dlatego, że tak bawią się kraje niekatolickie?

Wigilia wigilii nierówna

Powiecie, że Halloween do dzień wiedźm i innych nadprzyrodzonych straszydeł, a Día de Muertos to takie zaadoptowane no nowej wiary czczenie pozagrobowego życia zmarłych. No prawie jak u nas, tylko trochę inaczej. Prawie jak choinka na Boże Narodzenie – bo przecież Jezus na własne urodziny nie stroił raczej sobie zielonego drzewka.

Chrońmy dzieci przed Halloween!

Dlaczego Halloween jest takie złe? Czy dlatego, że druidzi uparli się by było wyłącznie ich świętem słońca i śmierci? Czy dlatego, że przegrali z pomagającym św. Patrykowi w chrystianizacji Irlandii filidami, także magami? A przecież z przegranymi nikt się nie liczy… A może dlatego, że to podobno największe święto satanistów? Osobiście nie znam żadnego, więc nie wypowiem się na ten temat. Lecz czy równie niechrześcijańskie i pełne czarnej magii nie są nasze polskie andrzejki?

 

Tyle że to my, dorośli, znamy różne znaczenia świąt czy wierzeń. Katolickich, z innych kultur czy pogańskich. I tak samo doszukujemy się ukrytych znaczeń w bajce o japońskim kotku Hello Kitty czy torebce brytyjskiego Tinky Winky. Dla dzieci Halloween to tylko dodatkowy dzień na przebieranki. Ot, taki dodatkowy karnawał.

 

Jesteśmy rodzicami. Naszym obowiązkiem jest wychowywanie i uczenie dzieci życia według naszych wierzeń czy zasad. Halloween może być tak samo fajnym pomysłem a wspólne rodzinne spędzanie czasu jak branie udziału w jasełkach, kolędowaniu czy tradycji Lanego Poniedziałku. Warto zapoznać dzieci z całą historią Halloween, z jej otoczką, znaczeniem dyni. Nie po to, by w to wierzyły, ale by wiedziały, czego unikać. By nie dały się wciągnąć w konsumpcyjne, bezrefleksyjne ganianie po ulicach. Niewiedza nie usprawiedliwia niczego.

Katolik może wybrnąć z twarzą i bawić się!

W przedszkolu córek w grupie Kini zabrałam dynię do wycinania i zrobiłam z dziećmi ozdobę. Nie była to Jack-o’-lantern, a … powóz Kopciuszka. Dzieci były wniebowzięte! Zaś w szkole mojego syna można powiedzieć, że odbyła się zabawa halloweenowa. Dzieci mogły się przebrać: za anioły i świętych. Były słodkości, zabawa, śmiech. To, czego dzieci zawsze szukają w każdym świętowaniu i to, co właśnie znajdują w amerykańskiej wersji Halloween. Nie tej zadumy, którą my, starzy, lubimy 1 listopada. Ja sama jako dziecko w całej otoczce odwiedzania grobów najbardziej lubiłam zapalać znicze i bawić się ciepłym woskiem…

 

Jeśli jednak Halloween uznamy za zamach na naszą wiarę i kategorycznie zaczniemy się mu sprzeciwiać, to słaba ta nasza wiara.

Fot. Ginny, CC BY-SA 2.0