Od serca

Głodni zmian

Nie poradziłam sobie. Jaka ze mnie matka, skoro nawet siedząc z dzieckiem w domu nie potrafię jej upilnować, uchronić od złego? Może za mało jednak karmiłam piersią? Może za rzadko nosi czapkę i skarpetki? Może za często wyfruwa spod moich skrzydeł i eksploruje świat?

Już trzeci raz w tym sezonie Nati ma zapalenie ucha, skóra wygląda coraz gorzej. Wizyta u laryngologa tylko potwierdziła moje obawy – to może być od alergii. Tak, nawracające zapalenie ucha też. Na moje szeroko otwarte ze zdziwienia oczy pani doktor wręczyła mi numer do pani dietetyk.

„Ona pomogła już niejednemu – mnie też”

Trafiłam do bardzo miłej pani Natalii. Z wszystkimi wcześniejszymi badaniami, jakie jeszcze w szpitalu nam zrobiono. A tam, czarno na białym: kazeina, białko jaja kurzego, pies i kurz nieznacznie. Na kurz i psa dietetyk nic nie poradzi, ale pozostałe alergeny, które okazały się bardziej reaktywne dla Nati, bez przeszkód mogliśmy wyeliminować. W dobie internetu wystarczyło, że poczekam dwa dni i na mojego maila spłynęła kompletna dieta z wspaniałymi przepisami, na myśl o których nawet mnie zaczęła ślinka cieknąć. Dodatkowo w ramach tej jednej wizyty mam zapewnioną konsultację telefoniczną i mailową do woli. Któż by tak nie chciał!

Traf chciał, ze zanim miałam jakieś pytania, zanim skończyło się mleko migdałowe, ryżowe i sojowe, które kupiłam, pani Natalia była prelegentem na moim pierwszym spotkaniu blogerskim. Mogłam wtedy do woli wypytać w czym jeszcze jest ta kazeina. Więc we wszystkim, co zawiera mleko. Cóż, żegnajcie jogurty, twarożki i budynie! Za to witaj sojo, migdale, ryżu i kokosie! W sumie nawet niezła zamiana, prawda?

Wszystko pięknie, ale wizyta u dietetyka nawet dla Nati, hospitalizowanej z powodów alergii, przyjmującą już trzeci antybiotyk z rzędu, sterydy, emolienty, nie jest refundowana przez NFZ. To taka nasza fanaberia. Wiecie, jestem blogerę, mam masę wolnego czasu, mogę chodzić po prywatnych gabinetach i płacić za to grubą kasę.

Ale… jestem blogerę! Ja przecież mam wszystko za darmo! Chcecie poczuć się jak ja, bez pisania takich dyrdymał? Proszę bardzo! Wystarczy, że zbierzemy się w tzw. kupę, podpiszemy petycję, wyślemy do Ministerstwa Zdrowia, tam nas nie oleją i być może porady dla kobiet ciężarnych (pamiętacie cukrzycę ciążową? Przydałby się dietetyk, nieprawdaż?) i dzieci do 3 roku życia będą refundowane przez państwo. Tak, nasze ciężko płacone podatki mogą przyczynić się do mocno zdrowych podstaw nowych obywateli.

To jak, głodni zmian?

glodnizmianprzezroczyste

Fot. eyecomore, CC BY-SA 2.0