My, emigrantki,  Polki w Australii

Życie w Nowej Zelandii – Kiedy Polska to za mało

Za oknem znowu pada. Pada, pada, dżdży, leje, wieje… Lato stulecia! Jedna córka kaszle, druga przyklejona do szyby pyta kiedy w końcu pójdziemy do ogródka chwasty wyrywać, bo ona lubi. Patrzę smutno w okno, potem w przeglądarkę, gdzie mam otwarty blog Natalii Jaranowskiej. A tam słońce, plaże, palmy, błękitny ocean… Słońce, słońce, słońce!!! Ech, zazdroszczę jej… Ale czy na pewno? A może wcale tak super tam nie jest? Natalia, jak jest w tej Nowej Zelandii?

auckland2

Konfabula: Najlepiej zacząć od początku. Powiedz mi od kiedy mieszkasz w Auckland?
Natalia Jaranowska: Wyjechaliśmy z mężem Polski w grudniu 2013 roku. Pierwsze 1,5 roku spędziliśmy w Melbourne (Victoria, Australia). Od roku mieszkamy w Auckland na Nowej Zelandii. Ciężko powiedzieć dlaczego wyjechaliśmy, bo nie było jednego konkretnego powodu. Mieliśmy wygodne, przyzwoite życie, ale na pewno dusiliśmy się ostatni rok w Szczecinie i byliśmy zbyt ciekawi świata, żeby spędzić całe życie w Polsce.

auckland3

Konfabula: Jacy są Nowozelandczycy?
Natalia Jaranowska: Ludzie tu są uśmiechnięci i pogodni. Mijasz kogoś na ulicy to wymieniacie się szerokim uśmiechem, nieważne, czy leje deszcz od dwóch tygodni, czy miałeś najgorszy dzień w pracy – uśmiech na prawdę nie zaszkodzi. W sklepie/urzędzie itp. nie traktują Cie jak intruza, obsługując Cie z taką miną jakbyś właśnie zepsuł im dzień. Wiedzą, że przyszedłeś coś załatwić. Obsługa klienta jest na wysokim poziomie. Ludzie są życzliwi i chętni do pomocy – zdarzało się, że po zapytaniu kogoś o drogę włączali GPS w telefonie i szli ze mną dopóki nie wiedziałam, gdzie jestem, lub odwozili mnie do domu .

Ludzie żyją tu bardzo wygodnie i są przyzwyczajeni do dobrobytu, który dla nich wcale nim nie jest. Może za bardzo generalizuję i jestem dla nich zbyt surowa, ale śmiać mi się chce, jak ludzie mający dom z ogrodem, dwa samochody i wakacje na Fidżi co pół roku płaczą, że są tacy biedni, a w pracy są eksploatowani za marne grosze starczające im ledwie na życie… A tak naprawdę – zostanie dla nich 5 minut dłużej w pracy to afera, jak naruszenie deklaracji praw człowieka (pracodawcy nie mają lekko w tym kraju). Wszędzie samochodem, tylko żeby się nie zmęczyć, zakupy spożywcze przez internet, bo to łatwiejsza opcja, niż taszczenie reklamówek z parkingu do domu i przesiadywanie pół życia w knajpach – bo taki mają styl. No w końcu coś też z tego życia muszą mieć!

auckland4

Konfabula: Czy ceny w sklepach przyprawiają o zawrót głowy?
Natalia Jarnowska: Ceny to temat rzeka, wszystko zależy od jakości produktu i Twoich wymagań. Biały tostowy chleb w markecie zaczyna się od 1$. Pełnoziarnisty, ciemny chleb z piekarni 5.5$. Litr mleka 2.15$. Litr benzyny 1.60$ To samo dotyczy wynajmu – wiele kawalerek nie ma prywatnej kuchni (coś za coś, płacisz mniej, ale gotujesz w towarzystwie innych ludzi). Wiadomo, że im bliżej centrum, tym drożej. Uśrednijmy, normalny standard – centrum lub okolice, 2 pokoje z kuchnią, opłaty + media to 600$ tygodniowo . Średnia pensja to ok 1500 $ co dwa tygodnie, ale wiadomo – statystyki kłamią.

auckland5

Konfabula: Jak już kupujesz to co byłoby typowym nowozelandzkim daniem, które można kupić czy ugotować z tych produktów?
Natalia Jarnowska: Kiwi uwielbiają „meat pies” (mięsne paszteciki), można je kupić na każdym rogu, poza tym, jedzenie jest „normalne” – ryby, mięso, ryż, słodkie ziemniaki, surówki, plus sieciówki fast food takie same jak wszędzie na świecie. Je się dużo sushi. Sporo azjatyckich knajp, jest w czym wybierać.

Ja nie byłam zaskoczona jedzeniem w Nowej Zelandii, bardziej Kiwi byli zaskoczeni naszym polskim. Pytają się z przerażeniem:
– Czy to prawda, że w Polsce jecie sfermentowane warzywa? To brzmi tak okropnie!
– Tak, jemy zupę ogórkową, kiszoną kapustę, bigos… – mówię, a ich oczy robią się coraz większe i większe.
Ogórkowa to ulubiona zupa mojego dzieciństwa, nigdy nie myślałam o niej w kategorii „fuj, właśnie jem sfermentowane warzywo”. Weszliśmy w Google, wpisaliśmy ogórkowa „cucumber soup” (bo nie wierzył, że taka istnieje), pooglądaliśmy apetyczne obrazki i on mówi:
– Przepraszam, ale nadal nigdy w życiu bym tego nie tknął.
Reakcja na wigilijny barszcz jest taka sama. Ale oni na święta jędzą brytyjski whisky pudding, którego ja nie znoszę, więc powiedzmy, że jesteśmy kwita.

auckland6

Konfabula: Jak wychowywane są dzieci?
Natalia Jarnowska: Dzieciaki są wychowywane bardzo bezstresowo i jeżeli kiedyś będą musiały się zderzyć z rzeczywistością inną niż nowozelandzka i ciężką pracą, będzie to bolesne doświadczenie. Statystyczny Kiwi mieszka z rodzicami do 28 roku życia, a pierwsze dziecko ma w wieku 35 lat. Do tego też czasu zdążył już być na kilku podróżach dookoła świata.

auckland7

Konfaula: Jak to jest być Polką w Nowej Zelandii?
bPolacy mają tu dobrze, bo przylatując mają czystą kartę. Zero stereotypów o Polakach pijakach i złodziejach, których miejsce jest na zmywaku. Kiwi są w szoku, jak widzą jak potrafimy pracować. Nie odnoszą się do nas jak do „Polaków”, tylko mówią o nas „europejczycy”.

Ostatnio ktoś mnie zaskoczył. Zapytał „czy to prawda, że w Polsce w czasie wojny wsadzali ludzi do gazu?”.

auckland8

Konfabula: Czego polskiego brakuje Ci tak na co dzień?
Natalia Jarnowska: Kiepska ze mnie patriotka, ale po 3 latach brakuje mi jedzenia – ruskich, grochówki, żurku, ogórkowej, kiszonej kapusty z warzywniaka na osiedlu. I tak nic z tego nie wwieziesz do kraju, więc zostaje najeść się wszystkiego będąc kiedyś w Polsce.

auckland10

Fot. Natalia Jaranowska


Je­śli lu­bisz po­dróże z pal­cem po ma­pie, co środę za­pra­szam na wy­prawę z jedną z Pol­ek miesz­ka­ją­cych za gra­nicą. Wpisy już pu­bli­ko­wane znaj­dzie­cie tu.