My, emigrantki,  Polki w Europie

Życie na emigracji we Francji

Paryż mnie nie zachwycił. Owszem, Pola Elizejskie piękne, Wieża Eiffela nocą piękna, ale żeby marzyć o tym, że codziennie będę marzyła o tym, by jeść cienkie crepes czy pieczone kasztany, to niekoniecznie. Tym bardziej, że język francuski kojarzył mi się tylko z zapluwającym się Louisem de Funesem, anie językiem miłości. Jednak dla Moniki to właśnie francuski okazał się językiem miłości i emigracji. Jak żyje na emigracji we Francji MamĄ?

Konfabula: Długo już jesteś poza Polską?
MamĄ: Mieszkam we Francji już ponad dziesięć lat. Przeprowadziłam się tutaj z bardzo banalnego powodu – zakochałam się w najlepszym przyjacielu, ale uświadomiłam to sobie dopiero, kiedy wyjechał z kraju. Najpierw byliśmy parą na odległość, ale ten model kiepsko się sprawdzał, więc w końcu do niego dołączyłam.

https://www.instagram.com/p/8JJ5fvpSPx/

Konfabula: Co dziwi najbardziej?
MamĄ: Przede wszystkim zdziwiło mnie to, że Korsyka, na której zamieszkałam najpierw, nie utożsamia się zbytnio z Francją. To specyficzna wyspa, z ludźmi, którzy bardzo chcieliby odciąć się i uzyskać niepodległość. Tamtejsza społeczność nie jest raczej bardzo przychylna obcym (w tym także Francuzom przeprowadzającym się na Korsykę z kontynentu).

Poza tym nieustannie dziwi mnie nawyk całowania się na powitanie i pożegnanie, obowiązkowa siesta i to, że w zasadzie niewiele rzeczy można tu załatwić w poniedziałki.

Konfabula: Jak żyje się we Francji na co dzień?
MamĄ: Ceny we Francji są bardzo zróżnicowane i wahają się w zależności od tego, gdzie przyjdzie nam mieszkać. Nam akurat przyszło żyć pod Paryżem, a to jeden z najdroższych regionów kraju. Za wynajem mieszkań w stolicy płaci się niebagatelne sumy. Za tyle, ile trzeba zapłacić za np 30m2 mieszkania w Paryżu, można mieć dom z ogrodem i basenem w innym regionie.

Ceny bagietki wahają się od 0,90 centów do 1,10E, za dwupokojowe mieszkanie – około 50m2 trzeba zapłacić jakieś 800-900 euro – to oczywiście nie w samym centrum, tylko na przedmieściach.

Mimo wszystko wydaje mi się, że wydatki na podstawowe zakupy i tak dalej są niższe niż w Polsce. Dla przykładu podam może fakt, że za DOBRE zakupy (bez oszczędzania) na tydzień dla naszej czwórki – jedzenie, środki czystości, i inne drobnostki płacimy około 150 euro.

Konfabula: Co jest charakterystyczne dla Francji?
MamĄ: Na pewno sery i wino. Do tego jedzenie jest celebrowane, a nie tylko pożerane. Stałe godziny posiłków i święta przerwa popołudniowa na obiad to norma. Ale i sposób życia jest tu charakterystyczny. Pod Paryżem życie zaczyna się po 18stej. Generalnie mówi się, że Paryżanie żyją rytmem “metro-boulot-dodo”, czyli metro-praca-spanie, bardzo nie lubię tego stylu. Zdecydowanie bardziej wolę spieszących się powoli Południowców.

Konfabula: Czy rzeczywiście francuskie dzieci nie grymaszą?
MamĄ: Może trochę rzeczywiście mniej, ale we Francji nikt się nie wtrąca do wychowywania nie swoich dzieci. Nikt nie zwróci Ci uwagi, że Twoje dziecko nie ma czapki, nikt nie oceni Twoich wyborów, tego czy karmisz piersią, czy butelką, czy śpisz z dzieckiem czy nie itd. Szokujący nadal jest dla mnie fakt, że urlop macierzyński trwa tylko 3 miesiące w przypadku pierwszego i drugiego dziecka, a 4 w przypadku trzeciego. To bardzo krótko, ale dla Francuzek to coś normalnego i chociaż czasem ciężko rozstać się z maleństwem i wrócić tak szybko do pracy, to nie walczą o zmiany w tym zakresie. Zupełnie inaczej natomiast rozwiązywane są kwestie opieki nad dziećmi 1-3lat i tutaj duży plus dla państwa za pomoc i dofinansowywania (na przykład dla niani).

Konfabula: Jak Polacy są tam postrzegani?
MamĄ: Chyba tak jak wszędzie, czyli bardzo różnie. Ja spotykam się z bardzo ciepłym przyjęciem i jeszcze nigdy nie usłyszałam o nas, jako o narodzie złych rzeczy. Jesteśmy raczej uznawani za pracowitych ludzi i oddanych przyjaciół.

https://www.instagram.com/p/BWIc1M4jnBC/?taken-by=frolonaise

Konfabula: Najśmieszniejsza sytuacja we Francji to…
MamĄ: W moim przypadku najśmieszniejsze sytuacje związane są z moim imieniem i nazwiskiem. Przyzwyczaiłam się już do tego, że Francuzi nie są w stanie wymówić mojego nazwiska i często wywołują mnie w poczekalni jako Madame Yyyy… potem długo nic i na końcu całkiem zniekształcone nazwisko. Inną sprawą jest moje imię, ponieważ oficjalnie przedstawiam się jako Joanna, a w luźniejszych relacjach jako Asia. Zdarza się więc czasem tak, że dwie osoby, które mnie poznały (jedna jako Asię, druga Joannę) sprzeczają się o to, o kim rozmawiają. Kiedyś też w pracy miałam taką sytuację, że dzwoniła moja przyjaciółka i chciała rozmawiać z Asią, a szefowa jej odpowiedziała, że nikt taki u niej nie pracuje.

https://www.instagram.com/p/BTjdqt8j0cC/?taken-by=frolonaise

Konfabula: Co warto zabrać ze sobą (bo nie ma w sklepach) by czuć się jak w domu?
MamĄ: W regionie paryskim jest sporo polskich sklepów, więc nie potrzeba przywozić ze sobą absolutnie nic. W innych miejscach Francji bywa różnie, ale ma ona tyle do zaproponowania, że raczej można sobie znaleźć zamienniki. Ja regularnie zwożę do Francji z wakacji majonez, bo jeszcze nie znalazłam takiego francuskiego, który by mi smakował i trwóg, czy biały ser, bo niestety, ale nie jest on nigdzie poza polskimi sklepami dostępny.

View this post on Instagram

<3

A post shared by Joanna Wojciechowski (@joanna.wojciechowski) on

Konfabula: Jak dziś mieszka się we Francji po tych 10 latach?
MamĄ: Myślę, że we Francji spokojnie można się poczuć jak w domu, pod warunkiem, że jesteśmy otwarci na różnorodność i nie boimy się multi-kulti, bo obcowanie z ludźmi o innym kolorze skóry, wyznania czy poglądach jest nieuniknione. To kraj, który ma swoje słabsze i lepsze strony. W żadnym wypadku nie jest idealny, ale daje swoim mieszkańcom wiele, czasem nawet zbyt wiele. U nas dodatkową atrakcją jest to, że dzięki pracy męża, nie musimy mieszkać wiele lat w jednym miejscu. Dzięki temu żyliśmy w miejscach, o których mi się nigdy nie śniło i poznaliśmy różne kultury, kuchnie i obyczaje.


Je­śli lu­bisz po­dróże z pal­cem po ma­pie, co śro­dę za­pra­szam na wy­prawę z jed­ną z Pol­ek miesz­ka­ją­cych za gra­nicą. Wpi­sy już pu­bli­ko­wane znaj­dzie­cie tu.