Od serca

Co myślę o „Kevinie samym w domu” od kiedy jestem rodzicem?

Są rzeczy, które muszą być w Święta Bożego narodzenia. Nic tak nie nastraja świątecznie mężczyzny jak samodzielnie zdobyta promocyjne choinka czy wywalczony karp na promocji w dyskoncie, kobiety jak ulepienie uszek do barszczu z paczki, a dziecka jak szelest papieru od prezentów czy też zapach mandarynek. Kulminacyjnym punktem w wielu domach nie jest jednak kolacja wigilijna, dzielenie się opłatkiem czy też pasterka, ale wspólnie oglądany film. Film, który chcemy oglądać tylko raz w roku. Kevin sam w domu.

Od niepamiętnych dla mnie czasów ten film z 1990 roku zawsze był świątecznym hitem. Choć oglądałam inne, często ciekawsze filmy związane z Bożym Narodzeniem, to jednak Kevin i jego przygody należą do klasyków. Nawet nie wiem ile już razy go oglądałam! Jest ktoś, kto jako dziecko nie śmiał się z ślizgania się bandziorów po schodach czy nie czuł podziwu, kiedy Kevin zjeżdżał z okna domu na wieszaku do domku na drzewie? Chyb nie bardzo. Jednak to, co myślałam o wszystkich perypetiach jako dziecko mocno różni się od tego, co teraz myślę jako rodzic. Bo teraz raczej mam pytania w stylu:

Skąd oni mają pieniądze?

Polska to nie Ameryka, ale nawet w USA nie stać każdej wielodzietnej rodziny na wypasione wakacje w najbardziej gorącym okresie jakim jest Boże Narodzenie. Do tego wielki dom, z masą jak na owe czasy super gadżetów, domownicy ubrani modnie. Wszyscy mają wolne na dłuższy czas. Jak oni to robią?

Jak Kevin odzywa się do matki?

Kiedy słyszę kolejne teksty i marudzenie mam ochotę wziąć mydło i wyszorować dzieciakowi zęby, bo aż te słowa brudzą moje uszy. Wolność słowa jest święta, ale nie może mnie obrażać. Mnie, jako matki. Oj, chyba byłby ban na komputer…

Jak członkowie rodziny odzywają się do Kevina?

Kevin jest podjudzany przez każdego. Kiedy rzuca się na brata i wywraca wszystkie napoje wujek Frankie mów do rozzłoszczonego malca „Zobacz co zrobiłeś, smarkaczu!”. Wiesz wujku, tak się nie mówi do cudzego dziecka. Ba, nie mówi się nawet do własnego! Jeśli masz jakieś uwagi, zgłoś je kulturalnie, a najlepiej najpierw mi, bo to ja jestem jego rodzicem.

Jak udaje im się zapędzić wszystkich do łóżka przed 20:00?

Mam trójkę dzieci, która zwykle chodzi do łóżka o 20:30. Zwykle, bo czasem bajka się przedłuży, czasem któreś chce dokładkę na kolację, inne przytulaska, przerwę na siku czy też jeszcze jedną zaśpiewaną kołysankę. Jest dobrze, jeśli wszystkie są w objęciach Morfeusza o 21:00. Ale przy jedenastce dzieci? To chyba niewykonalne!

Co jest nie tak z ojcem Kevina?

Sytuacja jest taka: jesteś z całą rodziną naprawdę daleko od domu, to nie rzut beretem, nie masz jak się z nim skontaktować, sąsiedzi i policja nic nie wskórali, a mąż vel. Ojciec pozostawionego potrafi powiedzieć tylko „Dzieci są wykończone, ty też. Tu na lotnisku nic nie zdziałamy. Pójdziemy do Roba, stamtąd jeszcze raz zadzwonimy na policję i zostawimy nasz numer”. Dobra, chłodna analiza sytuacji oraz spokój jest w takich chwilach na wagę złota, ale na miłość boską, serio?

Co jest nie tak z Kevinem?

Dzieci wprawdzie boją się dziwnych rzeczy, tak jak Kevin pieca. Jednak jak to się ma do wcześniejszego oglądania krwawych filmów gangsterskich czy późniejszego urządzania trochę strasznego balu manekinów? No i kto właściwie przechowuje w domu manekiny?

Co jest nie tak ze mną?

Patrząc na samodzielność Kevina, który jest obecnie w wieku Artiego, chyba trochę dałam ciała. Może dzięki Minecraftowi syn dość sporo pułapek na bandziorów by wymyślił, jednak czy wie jak obsłużyć pralkę? Albo jak zarządzać pieniędzmi? Prawdopodobnie syn szukałby kogoś, kto mu pomoże, a nie siedział sam w domu, więc może nie jest tak źle. Kevin na to nie wpadł.

Marv chyba nie miał dzieci…

Włamywacze są zwykle przygotowani na niekonwencjonalne otwieranie drzwi i okien za pomocą łomu, zniweczenie ataku pilnującego domu psa czy rozbrojenie systemu alarmowego i oszukanie monitoringu. Jednak po fabule filmu łatwo wyłapać, ze nie mieli oni rodzin, a dokładniej dzieci. Nadepnięcie na potłuczone bombki? Czymże jest taki ból stopy do nadepnięcia na klocek Lego, czego doświadcza przeciętnie co drugi rodzic przynajmniej raz w miesiącu?

Ile dzieci potrafi zrobić w tym wieku miotacz ognia?

Jak pisałam wyżej – Minecraft potrafi nauczyć dziecko w tym wieku zastawiania pułapek. Jednak nie nauczy jak obsługiwać gaz palny. Ba, Arti nie potrafi obsługiwać ani zapałek ani zapalniczki. Nie jest to dla żadnego z nas problemem – kuchenka przecież jest z automatyczną zapalarką, a mikrofalówka na prąd. Jeśli jednak miałby bawić się w tworzenie miotacza ognia czy podgrzewania klamki za pomocą grzałki, której i tak w domu by nie znalazł, to raczej szybko by sam się poparzył choćby dlatego, ze zapomniałby o ich zamontowaniu.

Ile z nich potrafiłoby bez nakazu być tradycyjnym?

Być może za mało przykładam wagę do tradycji, ale raczej nie wyobrażam sobie, że Arti zostając sam w domu przyniesie do domu choinkę, zawiesi ozdoby i kupi lampki choinkowe. Na bank nie poszedłby do kościoła słuchać kolęd jak Kevin. Najwyżej zauważyłby nowe bożonarodzeniowe eventy i easteregi w grze.

A ile potrafi po totalnej demolce posprzątać dom?

Podpalenie, balujące manekiny, zestaw pułapek, potłuczone bombki, schody w smole… a następnego dnia idealny porządek? Nie, nie widzę tego. Na bank by wszystko zostało i czekało, aż mama posprząta.

Ile jeszcze lat będzie mnie śmieszył ten film?

To już prawie 30 razy Kevin przegania włamywaczy. 30 razy pomaga mu samotny sąsiad i 30 razy rodzina w tym samym momencie spotyka się z chłopcem w domu. Prawie 30 lat razem, a za każdym kolejnym seansem odkrywam coś nowego. I prawie 30 raz śmiałam się ze sceny, kiedy podkład z kasety wideo przegania Marva spod drzwi kuchennych. Nie powiem, mistrzostwo! Najlepsza komedia wszech czasów!