W każdym domu, w którym mieszkają dzieci, znajduje się ktoś, kogo normalnie nie ma w spisie mieszkańców. Zwykle jego imię pojawia się w wyjątkowych sytuacjach. Tak jak u mnie jest to Nieja, która jest powodem wszystkich problemów („To nie ja!”), tak u Agaty Wolnej jest to Alemama, przywoływana w momencie protestu. Agata na podstawie własnych doświadczeń i wieloletniego potrójnego macierzyństwa postanowiła właśnie o Alemamie napisać książkę.
Dlaczego każda mama powinna przeczytać „Alemamę”?
Przywoływane w „Alemamie” sytuacje mogłyby się zdarzyć w każdym domu i mieście – choć podobno bliżej im tym z psychiatryka niż warzywniaka na rogu jak powtarza Alemama – dlatego tak każdemu wpadają w pamięć. Do tego pisane są naprawdę przekomiczny, dość prostym językiem, przez co czyta się ją w ok mgnieniu. Poznajemy w nich nie tylko tytułową Alemamę, ale i resztę rodziny: Tatę, Sofę (narratorkę), Stefka i Lulu, a nawet pedancką i eko-zakręconą ciotkę Matyldę.
Budowa książki
Książka podzielona jest na sześć rozdziałów. Każdy traktuje o innym ważnym temacie: pośpiechu, proszeniu o pomoc, dawaniu wyboru i ponoszeniu jego konsekwencji, pomocy zwierzętom, dzwonieniu o poradę do mamy czy wreszcie odpowiedzialności. Po każdej historii rodzice znajdą rozdział kierowany właśnie do nich, wyjaśniający jak można się zachować i z czego czasem warto zrezygnować. Ten rozdział także jest pisany w podobnej, żartobliwej formie.
Wyjątkowe wydanie
Kolejną pozytywną stroną jest samo wydanie książki. Jest to mała, twardookładkowa, cienka książeczka, która dobrze trzyma się w ręce. Druk jest duży, z czego ucieszą się dzieci rozpoczynające naukę czytania. Ilustracje akwarelowe Moniki Dolaty cieszą oko i bardzo urozmaicają czytanie.
Podsumowanie
Choć autorka wskazuje, że nic nie jest idealne, jej książka pokazuje, że coś jednak jest: ta właśnie propozycja czytelnicza. Polecam każdemu.
Oficjalna recenzja dla portalu DuzeKa.pl