W kwietniu 2021 roku, kiedy ruszyły szczepienia przeciwko wirusowi COVID-19, w mediach, zwłaszcza społecznościowych, pojawiła się plotka dotycząca wszczepiania mikroczipów pod postacią tejże szczepionki. Rzekomo ma za tym stać Bill Gates, którego celem byłoby śledzenie i kontrolowanie ludzkości na całym świecie. Pogłoski pogłoskami, ale czy jest to technologicznie realne?
Co już jest technologicznie możliwe?
Nowoczesne technologie potrafią zaskakiwać. Wirtualnie można jednym kliknięciem zmienić swoją lokalizację w sieci poprzez usługę VPN, telefony komórkowe są odblokowywane za pomocą twarzy, a nowoczesne domofony potrafią rozpoznać lokatorów i nie tylko otworzyć im drzwi bez konieczności wyciągania klucza, ale też automatycznie wezwać windę na odpowiednie piętro.
A w tych szczepionkach chipy…
Szczepionki chroniące przed zachorowaniem na koronawirusa miałyby wykorzystywać innowacyjną technologię informacyjnego RNA poprzez wstrzyknięcie nanocząsteczek na zasadzie chipa RFID. Nanocząsteczki to nieskończenie małe cząsteczki o średnicy od 1 do 100 nanometrów (nm) (jeden nanometr to jedna miliardowa metra). Dla porównania ludzki włos może mieć szerokość od 80 000 do 100 000 nanometrów. Czy zatem da się wszczepić człowiekowi mikrochipa strzykawką?
Samo wszczepienie technologii komputerowej do ciała ludzkiego jest możliwe. Organizm potrafi tolerować ciała obce jeśli są biokompatybilne, czyli stworzone ze stali nierdzewnej lub tytanu, albo otoczone cienką warstwą silikonu medycznego. W celach medycznych od lat udowadniają to rozruszniki serca, które początkowo miały wielkość zbliżoną do pięciozłotówki, a obecnie coraz częściej występują w miniaturze.
… i namierzanie trwa (?)
Również maleńkie implanty podskórne, wielkości ziarenka ryżu, które można wszczepić strzykawką, technicznie rzecz biorąc mogłyby zostać wykorzystane. Podobną technologię wykorzystuje się do zbliżeniowych kart płatniczych, zbliżeniowych zamkach w drzwiach lub do ochrony produktów przed kradzieżą w sklepach. Przy użyciu dużych strzykawek wstrzykuje się zwierzętom urządzenia do zdalnej identyfikacji radiowej, jednak aby odczytać informację czytnik musiałby znajdować się w pobliżu chipa.
Co więcej, taka informacja dociera do odbiorcy z opóźnieniem. Żeby śledzić daną osobę w czasie rzeczywistym wciąż potrzebny jest GPS, który wymaga anteny o rozmiarach co najmniej 2 cm na 2 cm. Jest to zatem rozmiar zdecydowanie za duży, by taką antenę można było wszczepić strzykawką. Dodatkowo antena potrzebowałaby zasilania, a fale wysyłane przez satelity byłyby odbijane przez powierzchnię skóry ludzkiej. Sygnał byłby zatem właściwie niewykrywalny.
Uwaga, śledzą nas!
Tak naprawdę już nas śledzą! Do śledzenia mas ludzi zdecydowanie lepiej sprawdziłoby się po prostu wykorzystanie funkcji GPS w telefonach komórkowych. Zaprzestaniemy z nich korzystać? Nie sądzę…
Wpis powstał przy współpracy z TechWarn.com.