Ech, jakże byłoby miło posiadać jakąś super moc! Wiecie, chodzić po ścianach niczym Spiderman, skakać w czasie jak Hiro Nakamura, być super silnym jak Hulk i fruwać jak Superman. Zamiast tego chodzę po ścianach niczym ślepe zombie, cofam się w czasie, by przypomnieć sobie po co tak właściwie weszłam do pokoju, jestem emocjonalna jak Hulk i mam opiętą koszulkę niczym uniform Supermana.
Ale nie, nie jestem jednak bez żadnej super-mocy! Rodząc dziecko, czy to naturalnie czy ze wspomaganiem, dostajemy od losu gratis nie dodatkową parę rąk do ogarnięcia nowo narodzonego dziecka, ale zestaw przetrwania każdego rodzica. Zestaw rodzicielskiej super-mocy! Każda z nich na miarę skrzyżowania największych superbohaterów Japonii i Ameryki!
1. Perpetum mobile
To już miesiąc, gdy dziecko ząbkuje, od trzech ma kolki i noce przypominają raczej imprezy z czasów studenckich, tyle że bez używek. Chyba że można zaliczyć do niej kawę, do tego pitą w najdziwniejszy ze znanych sposobów, czyli na zimno (ale nie mrożoną!). Gdy z wielkim trudem rano wstajesz, dopada cię głodna banda pozostałych dzieci i okazuje się, że potrafią ogołocić lodówkę w sekundę, zjadając nawet parówki z dżemem. Zanim dostarczysz nowy prowiant zostanie on zdziesiątkowany w drodze ze sklepu. A ty mimo wszystko działasz, mimo że nie masz ani baterii ani chlorofilu. Widocznie można żyć miłością i energią kosmosu.
2. Wizja lokalna
W pokoju trwa bitwa, ale krew się jeszcze nie leje. Czasem to walki wrogich wojsk imperium z rebeliantami, czasem tylko uwalnianie księżniczek z rąk grasującego pod łóżkiem smoka. Wtem słychać płacz i nie jest to zawodzenie rannych czy rzewne wołanie uwięzionej w wieży. To ryk zranionego na serio. Wpadasz do pokoju i niczym Sędzia Dredd bez skrupułów lustrujesz sytuacje i odsiewasz ziarno od plew. Wiesz dokładnie, że tłumaczenie „ona sama ugryzła się w ucho” możesz skatalogować jako wierutne kłamstwo, a „ona zaczęła!” nie ma dla ciebie znaczenia. Jesteś sprawiedliwa i ślepa. Czasem na tyle ślepa, że stajesz bosą stopą na klocki lego. Ale sprawiedliwość jest sprawiedliwością i musi być po naszej, rodzicielskiej stronie!
3. Słuch absolutny
To chyba jedna z moich ulubionych super-mocy! Siedząc z tą zimną kawą w ręce bez trudu odróżniasz płacz swoich dzieci – ze złości, bólu, głodu, zmęczenia, zdenerwowania, strachu. Wiesz jaka zabawka spadła na nogę poznając ją po dźwięku jaki wydaje, gdy zetknie się z podłogą. Znasz w przybliżeniu do 1 ml ilość wychlapanej wody słysząc plusk dzieci w wannie. Bez trudu spośród tłumu obcych dzieci wyłowisz „mamo” kierowane właśnie do ciebie i zlokalizujesz wołającego. GPS kompletnie niepotrzebny.
4. Nic co ludzkie nie jest mi obce
Kiedyś, dawno, w czasach, gdy dzieci posiadali dzieciaci, ale nie ty, delektowałaś się zapachem chrupiącego pieczywa, świeżo skoszonej trawy, róży w wazonie czy bzów w parku. Tak, twój nos był rozpieszczany pięknymi zapachami. Wszelki błąd jak psia kupa czy zepsute żarcie powodował wręcz odruch wymiotny. Dziś, w dobie posiadania jednego lub kilku własnych klonów, żadna kupa nie jest ci obca. Wręcz klaszczesz w dłonie, gdy po godzinnym stękaniu po pokoju unosi się odorek zwiastujący porę zmiany pieluchy lub opróżnienia nocnika. W grupie chodzących prawie metrowych krasnali wyniuchasz tego, który właśnie zrobił własną bron biologiczną i przyjmiesz tą wiadomość ze stoickim spokojem.
5. Efekt „A nie mówiłam!”
Jak to bywa, dziecko wspina się po kanapie, potem stole, by dosięgnąć kwiatka stojącego na parapecie. Oczyma wyobraźni widziałaś to już jak wspinał się na kanapę, wiedziałaś, że spadnie zanim dojdzie do doniczki z ulubionym fiołkiem. W jednej sekundzie twoje ciało znalazło się przy fiołku i przy latorośli. Cóż, przyciąganie ziemskie rządzi się swoimi prawami i zwykle jednak coś spada. Czasem jesteś to ty, z dzieckiem pod pachą i kwiatem w zębach. W tym momencie najlepiej powiedzieć „A nie mówiłam!” nawet jeśli nie mówiłaś. Bo przecież mogłaś.
A nie mówiłam, że matki to skrzyżowanie japońskiej mangi z amerykańskim komiksem? Niech moc będzie z wami!
Fot. JD Hancock, CC BY 2.0