Podobno nie ma czegoś takiego jak intuicja, a to, za co ją zwykle mamy, to zbiór wspomnień, które podświadomie pokazują nam jak mamy czy jak nie mamy robić. Być może gdyby więcej osób wierzyło, że jest ona związana z wiedzą, nie uważałaby, że zawierzenie intuicji w kwestii wychowania dziecka jest całkiem mądre. To właśnie intuicji (i sporej wiedzy z książek o rodzicielstwie bliskości) zawierzyła autorka książki „Bliżej. Rodzicielstwo bliskości dla tych, którym kończy się cierpliwość”, a także bloga Matka tylko jedna, Joanna Jaskółka.
Czym jest rodzicielstwo bliskości?
Jest to idea, a nie sposób wychowania, opierająca się na wzajemnym szacunku na linii rodzic-dziecko oraz budowaniu prawdziwego i naturalnego przywiązania. Jest jednym z najstarszych sposobów opiekowania się dzieckiem. Dopiero pojawienie się na horyzoncie metod behawioralnych modulujących zachowanie dzieci idea ta została mocno wyparta z procesu wychowania. Wymaga bowiem większego skupienia i długiego oczekiwania na efekty.
To nie jest poradnik!
Książka „ Bliżej. Rodzicielstwo bliskości dla tych, którym kończy się cierpliwość” nie jest tak naprawdę poradnikiem, choć może się na pierwszy rzut oka tak wydawać. Już po kilku stronach widać różnicę. Autorka, podobnie jak na swoim blogu, potrafi wywoływać emocje: tak samo śmiech, jak i wzruszenie czy zrozumienie. To taka sama matka jak wszystkie, jednak potrafi przystanąć i przemyśleć czy jej (nie dziecka!) zachowanie jest adekwatne do sytuacji. Według niej to nie dzieci są problemem, lecz dorośli.
To jest poradnik!
Dlaczego uważam, że nie jest to poradnik i zarazem jest? Książka stanowi zbiór scenek z życia opiekującej się dwojgiem dzieci matki, która „pozwala im wchodzić na głowę” jak mawiają postronni świadkowie. Tłumaczy, że rodzicielstwo bliskości i poszanowanie potrzeb dziecka nie jest ani rozpieszczaniem, ani bezstresowym wychowaniem, a szanowanie siebie – egoizmem. Pokazuje dobrą stronę buntu dwulatka i bójek rodzeństwa. Możemy zobaczyć obraz zmęczonej matki, która cieszy się z codziennych kilkuminutowych wizyt w kotłowni, bo ma tam te zbawcze kilka minut dla siebie. Nie dziwię się jej: samotne wyjście o 23:00 do całodobowego sklepu było dla mnie jak najlepsza wycieczka.
„Jeśli latasz samolotami, pewnie znasz zasadę, że maskę tlenową zakładasz najpierw sobie, a potem dziecku, bo jeśli nie zabezpieczysz najpierw siebie, nie będziesz w stanie zatroszczyć się o potomstwo. Niestety na porodówce nikt ci nie powie, że taka sama zasada obowiązuje również w życiu codziennym.”
Budowa książki
Lektura jest podzielona na kilkadziesiąt rozdziałów, w których nie znajdziesz przepisu na miłe, posłuszne, kochające Cię dziecko, a na szczęśliwą rodzinę i budowanie więzi. Autorka wielokrotnie powtarza, że każde dziecko jest inne, więc porady mogą być tylko wskazaniem kierunku, gdyż rozwiązanie każdy rodzic musi znaleźć samodzielnie i wypracować je z dzieckiem. Na zakończenie znajduje się spis innych pozycji po które warto sięgnąć.
Podsumowanie
Nieważne, czy wychowujecie swoje dzieci w rodzicielstwie bliskości, czy w jakimś innym trendzie – książkę na pewno warto przeczytać. Ja zrobiłam to za jednym zamachem, bo nie mogłam się oderwać, jednak bez przeszkód można nawet czytać ją wyrywkowo. Polecam „Bliżej” wszystkim rodzicom, szczególnie tym, którym kończy się cierpliwość i samobiczują się za każde odstępstwo od bycia idealnym.
Oficjalna recenzja dla portalu Szkrabajki.pl