W pracy, takiej na etat, nie byłam dobre trzy lata. Ogólnie po 11 latach siedzenia za biurkiem w biurze i trzech urlopach macierzyńskich nie bardzo mam ochotę znowu gonić za posadą. Obecnie więc pracuję zdalnie z domu. Są jednak rzeczy, które nawet pracującym z domu mamom mówić się nie godzi. Czego lepiej nie mówić pracującej mamie?
1. „Jak się czujesz z tym, że ktoś inny wychowuje woje dzieci?”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „To ja wychowuję moje dzieci, do jasnej cholery, a nie ulica!”. Tak, może moje dzieci nie przebywają ze mną 24h, nie ja ryzuję z nimi te wszystkie kolorowe motylki i walki Pokemonów, ale mają zapewnioną dobrą opiekę. I to zaledwie kilka godzin dziennie, a nie całą dobę. To nie tak, że losowa osoba z ulicy zajmuje się moimi dziećmi!
Co lepiej odpowiedzieć: „Mam szczęście, bo Kinia i Nati chodzi do wspaniałego przedszkola, obydwie kochają swoje panie wychowawczynie. Ufam im w pełni. Wiem, że nauczą się rzeczy, których ja nie umiem, że zauważą to, co ja mogę przeoczyć. Mam z nimi stały kontakt. Tak samo ze szkołą Artiego.” Wprawdzie kosztuje mnie to więcej niż wymierzenie siarczystego policzka za takie pytanie, ale właściwie znaczy to samo, a brzmi o niebo pozytywniej. Bo przecież nie muszę się tłumaczyć ze swojego wyboru.
2. „Jak wytrzymujesz cały dzień bez dzieci?”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Właściwie to przed nimi całe dnie uciekam i nienawidzę weekendów oraz dni wolnych od nauki. A tak serio – tak, jasne, że mi ciężko! Mam nawet ich zdjęcie na tapecie na biurowym komputerze. Dzięki, że mi przypominasz (ryk, łzy)”.
Co lepiej odpowiedzieć: Odpowiedz zgodnie z prawdą. Po pierwszym dziecku nie mogłam doczekać się końca macierzyńskiego. Patrząc na siebie dzisiaj nie byłam jeszcze gotowa na to całe opiekowanie się dzieckiem. Opadałam z sił i te kilka godzin dziennie jego w żłobku, a moje w pracy powodowało, że naprawdę ładowałam baterie. Nawet mimo tego całego zamieszania logistycznego z codziennym dostarczeniem i odebraniem ze żłobka, późnym wracaniem, spacerami o 18:00 dopiero. Wtedy mi to nie przeszkadzało kompletnie. Kinia byłą ze mną już dłużej, bo 9 miesięcy, potem też żłobek. Nie żałuję, odnalazła się tam. Arti był już w przedszkolu, co logistycznie podniosło poprzeczkę. Teraz z Natką byłam 3 lata w domu. Tak było i mi i jej najwygodniej. Dorosłam do tego by być dłużej z dzieckiem w domu. Tak, uważam to za przejaw dorosłości, a nie głupoty, jeśli zostaje się z własnej woli z dzieckiem w domu.
3. „Jak Ty masz dobrze, kilka godzin dziennie bez dzieci. Wypoczywasz w pracy, co nie?”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Jasne, mam w pracy wakacje i jeszcze mi za to płacą!”
Co lepiej odpowiedzieć: Tak samo jak uważam, że dobrze jest zostać z dzieckiem w domu dłużej, tak samo dobre jest pójście do pracy zamiast frustracji, że oto „mama musi z Tobą, maluszku, siedzieć w domu”. Każda kobieta czuje inaczej. I każdy wybór jest dobry jeśli obydwie strony – matka i dziecko – są zadowolone. Tak naprawdę od nas samych zależy jak widzimy to, czy ktoś ma lepiej czy gorzej.
4. „Naprawdę musisz lubić swoją pracę!”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Tak jakby, ale wolę mieć dach nad głową, wikt i opierunek na własny koszt, a nie państwa”. Sytuacja na rynku pracy jest jaka jest i naprawdę ciężko znaleźć kogokolwiek, kto w 100% jest zadowolony ze swojej pracy i/lub płacy.
Co lepiej odpowiedzieć: „Lubię być samowystarczalna i mieć więcej niż 0 na koncie”. Bo chyba nikt nie lubi debetu na koncie, prawda?
5. „Chciałaś iść do pracy czy musiałaś?”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Wiesz jak jest… Jedna pensja to mało. 500+ to też nie wyjście. Ale ja naprawdę lubię moją pracę!” Taaa, jasne…
Co lepiej odpowiedzieć: Jeśli nie chcesz odpowiadać możesz udać, że nie słyszałaś lub odpowiedzieć”Finanse nie są moją mocną stroną, porozmawiajmy o czymś innym.”
6. „Jak Ty to wszystko ogarniasz?!”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Jestem jak kot na pustyni – nie ogarniam tej kuwety. Ale nie mów Opiece Społecznej!”
Co lepiej odpowiedzieć: „Dzięki za komplement. Rzeczywiście czasami nie jest łatwo, ale chcieć to móc, prawda? Więc chcę i mogę!” Nie ma co udowadniać, jak bardzo nam dobrze czy źle idzie. Życie to nie konkurs piękności.
7. „Musisz zacząć szydełkować!”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Jaaasne, zrobię to zamiast snu, bo przecież po co to komu!”
Co lepiej odpowiedzieć: Ostatnią rzeczą, jaką chce usłyszeć zabiegana mama, jest to, że MUSI jeszcze coś robić. Obojętnie czy to jest gotowanie dwudaniowych obiadów, prace ręczne czy oglądanie jakiegoś serialu w TV. Lepiej powiedz „Wiesz, mam inne zajęcia w moim wolnym czasie”.
8. „Twoje dzieci wymagają Twojej większej uwagi.”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Na jakiej podstawie wnosisz, że mają jej za mało? Chcesz powiedzieć, że pracuję za dużo?”
Co lepiej odpowiedzieć: Jeśli to słyszysz od nauczyciela czy pedagoga szkolnego, można to odebrać jako atak. Ale nie zawsze tak jest. W końcu nauczyciel, szczególnie w przedszkolu i pierwszych klasach, naprawdę dużo czasu w ciągu dnia z dzieckiem przebywa i jest jak drugi rodzic. Najlepiej spokojnie odetchnąć i odpowiedzieć „Dziękuję za troskę, przyjrzę się sprawie. Być może przez pracę nie widzę wszystkich aspektów jak Pani”.
9. „Awans/zagraniczna delegacja/szkolenie to chyba nie w tym roku, przecież masz małe dziecko!”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Powiedziałabyś to jakiemuś świeżemu tatuśkowi?”
Co lepiej odpowiedzieć: Pojawienie się dziecka w rodzinie zmienia naprawdę dużo, ale o ile nie jesteś samotnym rodzicem mieszkającym z dala od rodziny, to zawsze jest ktoś, kto może zająć się dzieckiem podczas Twojego wyjazdu czy nadgodzin. Wszystko da się omówić na spokojnie, więc troska innych o Twoje prywatne życie raczej nie powinna mieć miejsca. To tak samo nie na miejscu pytanie jak prośba o określenie kiedy będzie się rodziło dzieci podczas rozmowy rekrutacyjnej. Lepiej powiedz, że „Moja sytuacja prywatna ma się nijak do moich kompetencji, które są przecież brane pod uwagę przy takich decyzjach. Jeśli będzie to kolidowało z moimi obowiązkami rodzinnymi – mam przecież prawo odmówić.”
10. „Nie może ktoś inny zaopiekować się Twoim dzieckiem, kiedy jest chore?”
Co najchętniej byś odpowiedziała: „Nie. Kiedy moje dzieci są chore, potrzebują matki. Tak się składa, że to ja nią jestem.”
Co lepiej odpowiedzieć: Wyrzuty sumienia można mieć i wtedy, jeśli ktoś inny będzie się opiekował chorym dzieckiem, i wtedy, kiedy opuścisz stanowisko pracy czy zawalisz projekt, bo będziesz się zajmować chorym dzieckiem w domu. Tu nie ma jednego słusznego wyboru. Ale praca nie zając! Najlepiej uciąć takie pytanie prostą odpowiedzią „Moje dziecko jest chore, muszę iść do domu i zająć się nim”, spakować i odejść.
fot. reynermedia, CC BY 2.0
Nie tylko praca w firmie daje satysfakcję i pieniądze. Można założyć własną działalność lub pracować jako freelancer jeśli tylko ma się pomysł. Ja stwierdziłam, że urządzę sobie pracę w domu. I nie tylko taką jaką ma każda z nas: bezpłatny wolontariat na kuchni, ochotnicze hufce pracy domowej, nietajne domowe komplety. Obowiązki domowe obowiązkami, ale nie zapewnią ani złotówki na koncie. Najwyżej coś zaoszczędzą, bo nie muszę wydawać pieniędzy na sprzątaczkę, jedzenie na mieście czy opiekę nad dziećmi kiedy jestem w zakładzie pracy.
Praca w domu ma to dosiedzę w domu i nic nie robię. A jednak kilka godzin dziennie spędzam z laptopem przed sobą i pracuję. Początkowo dzieciom trudno było to zrozumieć – w końcu tak samo wyglądam jak przeglądam śmieszne filmiki z kotkami na Facebooku. Jednak największym dla mnie zaskoczeniem było, kiedy podczas wizyty duszpasterskiej (tak, przyjmuję księdza i mi to nie przeszkadza kompletnie) Arti na pytanie „Co u Was? Jak się żyje? Jak praca?” wypalił „Mama pracuje w domu”. Zaskoczeniem, bo jeszcze niedawno twierdził, że mama siedzi w domu i zajmuje się dziewczynkami, co było prawdą, gdyż byłam na urlopie wychowawczym. Dlaczego mnie to zaskoczyło? Bo po raz pierwszy ktoś nazwał moje zajęcie pracą.
A Was jakie pytanie zaskoczyło?