Kiepski ze mnie meloman, skoro potrafię prześpiewać sporo piosenek Foo Fighters i Nirvany, ale nie wiedziałam nawet, że obydwa zespoły łączy Dave Grohl. Tak, nie zdawałam sobie sprawy kto poza Kurtem Cobainem właściwie był w tym kultowym zespole moich nastoletnich lat. Jeśli wychowaliście się na „Smells Like Teen Spirits” czy „Everlong”, to jest książka dla Was!
Co znajdziemy w książce?
Książka jest swoistego rodzaju pamiętnikiem napisanym w pandemii. W czasie, kiedy wiecznie podróżujący i koncertujący Dave musiał zamknąć się jak miliony ludzi w domu i chronić przed wirusem. Autor wprowadza czytelników w różne momenty ze swojego życia, od nauczania jego córki na perkusji, przez wtrącenie do więzienia w Australii, po prawie śmierć po koncercie Nirvany w Teksasie. Część materiału zgodna jest z porządkiem chronologicznym, ale niektóre przejścia są wtrąceniami pamięci i strumienia świadomości. W prawie każdym rozdziale Grohl łączy różne momenty ze swojego życia, takie jak krwawa rana głowy nabyta w dzieciństwie, ze spadnięciem ze sceny na koncercie Foo Fighters w Szwecji i złamania nogi.
Dave Grohl widziany swoimi oczami
Z książki sam Grohl ukazuje się nam jako swój człowiek. W końcu początkowo to dzieciak zafascynowany przez kuzynkę punk-rockiem, podniecający się gwiazdami rocka czy klubami muzycznymi małola. Nie tylko traci rozum, gdy spotyka Iggy’ego Poppa, ale nie może uwierzyć, że Tom Petty prosi go o grę na perkusji w Saturday Night Live, martwi się, że Madeleine Albright pomyśli, że jest „kretynem” czy nie może uwierzyć, że Paul MacCartney ma przyjść na kolację.
Grohl nie wybiela się. Widzimy go jako chłopaka bez kasy, bez perspektyw, jedynie z marzeniami i umiejętnością grania ze słuchu na gitarze czy perkusji. Jego życiem często rządzą przypadki. Bywało, że całe dnie przeżył na paleniu trawy i jedzeniu corn dogów. I to nawet już w czasie, kiedy Nirvana była na topie!
Ten perkusista z Nirvany
O samej Nivanie nie pisze zbyt wiele. Tak, jakby chciał jednak nieco odciąć się od bycia jedynie „chłopaczkiem z Nirvany”, jakim bał się zostać zapamiętanym. Popularność może być przecież piętnem podczas montowania kolejnych muzycznych projektów.
Co mi się podobało
Być może jedną z rzeczy, które najbardziej podobały mi się w czytaniu „The Storyteller”, było uświadomienie sobie, że Dave Grohl słucha tak wielu różnych rodzajów muzyki i wydaje się, że uwielbia je wszystkie w takim samym stopniu w różnych czasach i miejscach. Jest tak samo zachwycony spotkaniem z AC/DC, zobaczeniem Little Richarda na lotnisku, jak oglądaniem Eltona Johna wychodzącego z londyńskiego butiku. Warto przeczytać „The Storytellera”. Nie tylko jako fan Nirvany czy Foo Fighter.
Oficjalna recenzja dla portalu Duzeka.pl