Jeśli oglądaliście słynny film „Lista Schindlera”, prawdopodobnie pamiętacie scenę, kiedy wśród szarego tłumu „ewakuowanego” getta pojawiła się mała dziewczynka w czerwonym płaszczyku. Tak bardzo jej niewinność i kolor ubrania kontrastowały z okrucieństwem tego czarno-białego filmu. Tą dziewczynką była Roma Ligocka, a scena z filmu uruchomiła jej wspomnienia, które zaowocowały licznymi książkami opisującymi jej życie w getcie i traumę, jaką wojna powoduje w dziecku i jaka rzutuje na jego późniejszym życiu. Taką właśnie książką jest „Dziecko wojny”.
O czym jest ta książka?
„Dziecko wojny” jest zapisem wojennych przeżyć widzianych z perspektywy dziecka. Smutnego, nieśmiałego, takiego, które nie nauczyło się bawić i śmiać i które do dziś tego nie umie. Dziecka przedwcześnie dojrzałego, które widziało tyle zła, że teraz skupia się tylko na wyłapywaniu dobra we wszystkim i wszystkich, którzy ją otaczają. Malca, który nie rozumie, dlaczego ktoś może już nie wstać z ulicy, kiedy strzelają żołnierze. Który rozumie, że trzeba słuchać tych, co niezrozumiałe wrzeszczą, bo można nie przeżyć. Którego mama nie może czuć się bezpiecznie we własnym rodzinnym mieście, musi uciekać z małym dzieckiem, bo mąż siedzi w Płaszowie. Wnuczka swojej ukochanej babci Mani z getta, która nie pozwalała jej patrzeć na trupy. „Patrz w niebo – mówiła- patrz sobie w niebo”.
Dziecko w wojnę to kłopot
Nie tylko dla tych, którzy je posiadają. Dla wszystkich. Ukrywając się cudze dziecko może przypadkiem wydać uciekiniera. Dziecko może i zmieści się w walizce, ale nie może być tak wyniesiona z tego getta, bo się w niej dusi. Przeszkadza, więc czasem spędza całe dnie pod łóżkiem, by nie zawadzać. Które czasem nie jest podobne do rodziców, co rodzi pytania. Ale potem, po wojnie nie jest wcale lepiej. Sposób, w jaki do dziecka mówią dorośli, jest dziwny. Jakby dzieci były powietrzem. Jakby ich obok nie było.
A potem, kilkanaście lat później, te dzieci same mają dzieci.
Dzieckiem wojny jest się już zawsze
„Dziecko wojny” to wspomnienia nie tylko Romy, ale i innych dzieci. To przejmująca historia nie tylko dzieciństwa, ale trudnej dorosłości kogoś, kto nie zaznawszy spokojnego domu w dzieciństwie, nie może odnaleźć się w dorosłości. To historia strachu małego dziecka, który nie przemija wraz z wiekiem. Historia, która pokazuje, że czas nie leczy ran, lecz jedynie uczy rozsądniej obchodzić się z bólem. Książka, którą polecam każdemu.
Oficjalna recenzja dla portalu DuzeKa.pl