Site icon Konfabula

Elokwencja sardynki. Niewiarygodne historie z podwodnego świata

Czego się można spodziewać po książce „Elokwencja sardynki”? Historii płaskiej jak flądra, ostrej jak ciernik, a może ślizgającej się po temacie jak węgorz? I jeśli po temacie, to po jakim? Oto najeżona niczym najeżka książka o morzu i jego mieszkańcach, napisana przez wybitnego… fizyka Billa François.

Ogromny świat elokwentnych sardynek!

Naprawdę nie wiedziałam co znajdę w tej książce, ale skusił mnie tytuł. Nie zawiodłam się! W tej książce autor przenosi nas do cudownego świata morza i jego mieszkańców. Od razu widać, że książkę pisze pasjonat. Język książki jest dla mnie, raczej rzadkiego bywalca nadmorskich bulwarów niż badacza fauny i flory mórz i oceanów, jest niezwykle przystępny. Autor opowiada różne anegdoty, odkrycia, historie, mity, fakty naukowe o morzu i jego mieszkańcach. Wie jak przeplatać je własnymi przemyśleniami, spostrzeżeniami czy nawet doświadczeniami ze szkoły.

Jak zbudowana jest książka?

Można powiedzieć, że niczym rafa koralowa: każdy kolejny rozdział opowiada o konkretnym mieszkańcu morza, ale im głębiej wchodzi w temat, tym więcej ciekawych rzeczy czytelnik odnajduje. Dowiemy się jak ryby się komunikują, jak rozmawiają z ludźmi, jakie relacje potrafią się pomiędzy nimi rozwinąć, wreszcie o tym, że ryby wcale głosu nie mają, a woda pełna jest zapachów. Całości brakuje tylko głosu Krystyny Czubówny!

Powinniśmy uczyć się od ryb!

Nie tylko naukowcy starają się kopiować zachowania organizmów morskich. Powinniśmy i my. Nikt tak nie uczy dążenia do polepszenia życia jak ostryga, która nieustannie produkuje masę perłową i otacza nią uwierające ją ziarenko piasku. Nic bardziej nie pokazuje, że płeć to tylko umowa, patrząc na postawę błazenek. Nie jest u nich tak, że po śmierci samiczki ojciec niczym w „Gdzie jest Nemo?” zajmuje się dziećmi. On zamienia się… w samiczkę, a najstarszy jego syn przejmuje rolę ojca. Sam autor zauważa, że patrząc na takie fakty bajka dla dzieci nabiera trochę innych rysów…

Ekologia w książce

Sporo miejsca Bill François poświęca sprawom związanym z ekologią, zwłaszcza problemowi przeławiania. Porównując dane historyczne pokazuje, że życie morskie nie jest już tym, czym było kiedyś. Nawet połowy stały się hurtowe, nie ma już więzi między rybą z rybakiem jaką znamy choćby z takich dzieł jak „Moby Dick” czy „Stary człowiek i morze”.

„Morze mówi do nas. Dlaczego nie moglibyśmy odpowiedzieć, by ten kontakt stał się dialogiem?”

Historia w książce

Sporo ciekawostek dotyczy wpływu ryb na historię. Możecie zakrzyknąć: „Ale jak to!”. Ano tak. Przykładowo to nie Kolumb był pierwszy u wybrzeży Ameryki, a rybacy, którzy, niczym znani mi grzybiarze w polskich lasach, pilnie strzegli najlepszych miejsc połowu. Ich mapy dziś pokazują, że zapędzali się właśnie na tereny jeszcze wtedy nieznanego Nowego Lądu.

Nowożytna historia także miała swój rybny epizod. Oto w 1982 roku Szwecja prawie że wypowiedziała ZSRR wojnę. Na szwedzkich wodach dostrzeżono wieczorami w jednym miejscu liczne bąbelki. Wyglądały jak te pochodzące od śrub łodzi podwodnych, których ZSRR miało w pobliżu sporo. Niestety, Związek Radziecki absolutnie dementował plotki, jakoby była to ich sprawka. Problem zaogniał się latami i pewnie gdyby nie grupa bioakustyków badających zjawisko w 1994 roku nie dowiedzielibyśmy się, że to… rozmawiające ze sobą przy pomocą gazów z jelit śledzie!

Mity i legendy w książce

Oczywiście sporo mitologicznych postaci Greków i Rzymian ma swoje konotacje z morzem i jest o nich w tej książce, ale moją uwagę zwróciły zwłaszcza syreny. Początkowo były to pół-kobieta, pół-ptak, drapieżna i zwodnicza. Jednak rybacy mieli też swoją „odmianę” syren. Były to rybo-kobiety, pięknie śpiewające i zwodzące statki na mielizny czy rafy. Nie były już one aż takie straszne jak te mityczne i w końcu w przekazach ustnych właśnie wersja rybia wygrała. Autor wspomniał nawet o warszawskiej syrence przy tej okazji.

„(…) świat morza przypomina królestwo słów: jest to przestrzeń swobody i musi nią pozostać.”

Kuchnia w książce

Jest tu nieco także wzmianek typowo związanych z owocami morza i rybą na talerzu. Dowiemy się nie tylko o różnych jadalnych małżach, ale także gatunkach ryb, które kiedyś przebywały w Sekwanie, a dziś, ze względu na system tam, zniknęły z jej wód i przez to także z lokalnych kuchni, uśmiercając niektóre wielowiekowe przepisy kucharskie. Bill François wspomina także o naszym polskim karpiu, chyba jedynej rybie, która dorobiła się miana głównej tradycyjnej atrakcji świątecznego stołu.

Uczmy dzieci prawdy!

Skoro jesteśmy już przy prawdzie, Bill François zauważa, że dzieci obecnych czasów nie mają do czynienia z prawdziwymi rybami. Nie tkwią z wędką nad rzeką czy jeziorem, nie gonią młodych rybek z podbierakiem, by przyglądać się im potem jak pluskają w wiaderku. Dziś dzieci znane autorowi rysują rybę w kształcie prostokąta – bo znają tylko prostokątne paluszki rybne. Ciekawa jestem czy niedługo podobnie nie narysują kurczaka i krowy. Uczmy dzieci skąd bierze się jedzenie, które ląduje na ich talerzach.

„W mieście nikt nie widzi ziemi, chyba że trwają roboty drogowe; nikt nie widzi nieba, chyba że poszatkowane budynkami. Nie spacerujemy, lecz dajemy się nieść strumieniowi złożonemu z różnych środków transportu, i rozmawiamy ze sobą na odległość, za pośrednictwem fal.”

Podsumowanie

„Elokwencja sardynki. Niewiarygodne historie z podwodnego świata” wydana przez Post Factum, wydawnictwo specjalizujące się w reportażach, zabiera czytelnika w ciekawą i pełną przygód podróż pod wodę. Ta mała książka zawiera wiele interesujących informacji. Historia, mitologia, biologia, gastronomia… Mam nadzieję, że niejednego z Was zainspiruje do ponownego zjednoczenia z naturą i ochrony morza. To ważne dla kolejnych pokoleń, ale i dla nas samych.

Exit mobile version