Jedenaście lat zwodzenia i co?! I mamy nowego Wiedźmina. Ale nie grę, nie serial, nie film: nowy cykl opowiadań. Tym razem będzie to prequel znanej serii. Czy Sapkowski w „Rozdrożu kruków” zaskakuje? Czy trzyma formę?
Co tym razem u Wiedźmina?
Geralt rozpoczyna życie na własny rachunek. Pierwsze zlecenia może nie są spektakularnie trudne, ale młody wiedźmin ma sporo problemów. A to nie wycenia się odpowiednio, a to ma problemy z refleksem, a to z kodeksem – moralnym i karnym. Wreszcie nie do końca ogarnia. W jego drodze ku chwale ma go prowadzić już nie Vesemir, a stary bohater Preston Holt i jego agent Timur Vornoff. Właściwie historia będzie się toczyć wokół dwóch wiedźminów, planów wygnania przychylnych kobietom bogini Melitele w Elsborgu, dość szekspirowskiej miłości pomiędzy dwoma zwaśnionymi rodami. Będzie też sporo o powodach powstania paszkwilu „Monstrum albo wiedźmina opisanie”, i co owa publikacja miała wspólnego z masakrą z roku tysiąc sto dziewięćdziesiątego czwartego w Kaer Morhen.
Ach, ta strzelba Czechowa!
Podoba mi się, że jak coś lub kogoś Sapkowski wprowadzi, to musi do czegoś się przydać. Wiedźmin dostaje podarunek? Będzie potrzebny już niedługo. Zapoznaje syna gorzelnika? Odnajdujemy go w scenie pod koniec książki. Wypada jakaś kartka ze starej książki? Jest odpowiedzią na ważne pytania. Holt będzie upominać Geralta na temat niepsucia cen usług? Geralt nie zawsze będzie miał za nie zapłacone. Kapłan wtrąci się w robotę? Kapłan będzie zmuszony do ponownego czynienia modlitw i tym razem one nie zadziałają, bo też poprzednio to nie ich wynik uratował wioskę.
Potwory! Wszędzie potwory!
Choć Geralt był najmowany do opieki nad kupieckimi dobrami, to sporo miał utarczek z potworami. Mało spektakularnie przegonił Wodnika, pospolicie zabił zorrila, czy upolował mamutaka. Widział nieudane łowy na hippokampy i wbrew umowie zabił strzygę. Ratuje gońca pocztowego od leśnych szratów. Czasem jednak waha się, jak było w przypadku czającego się na dziecko skolopendromorfa. Sporo z nich zlokalizowanych było wzdłuż nowo budowanego traktu.
Czytać „Rozdroże kruków” czy nie czytać? Oto jest pytanie!
Choć pierwsze strony mnie nieco zawiodły, bo jednak oczekiwałam od razu wrzucenia w świat, który znam, to jednak z rozdziału na rozdział coraz bardziej uśmiechałam się do dobrze mi znanej maniery Sapkowskiego. Owszem, jest tu jeszcze więcej dialogów, a nawet bym rzekła monologów. Geralt jest małomówny, to mało powiedziane. I prosty, nieokrzesany, nieoczytany. A nawet niewyćwiczony. Tą prostotę widać w takich momentach jak:
Uzbrój się w cierpliwość.
Geralt uzbroił się.
Dla takich smaczków. Dla ponownego oczarowania światem i przestraszenia nie tyle potworami, co ludźmi. Dla spisku. Dla potęgi miłości. Dla sprawdzenia jak linie fabularnie zbiegają się pięknie pod koniec w jeden punkt. Dla tego wszystkiego warto sięgnąć po tą niewielką gabarytowo, niekoniecznie ładnie wydaną książkę.
Lubisz fantastykę? Tu znajdziesz najlepsze książki fantasy!