Dziś Dzień Kobiet. Są kwiaty, prezenty, specjalne filmy, audycje. Uściski, całusy, kolacje przy świecach, świąteczny seks… Jednak bycie kobietą zaczyna się o wiele wcześniej niż pierwsza miesiączka, niż pierwsze doświadczenie miłosne, niż pierwszy poród. Bycie kobietą to codzienne zmaganie ze światem. Nawet jak jest się małą kobietką i ma się kilka lat.
Ten list otrzymałam od czytelniczki już dawno. Czekał na odpowiedni moment. Dziś jest ten moment. Dedykuję go wszystkim kobietom.
Uwaga: Treść szokująca, zawiera przemoc seksualną!
Kiedy miałam sześć lat pierwszy raz zrobiłam loda. „To taka gra, ale nie mów nikomu” powiedział. Nie dałam rady, zwymiotowałam. Powiedział, że następnym razem będzie lepiej.
Kiedy miałam siedem lat kolega z klasy próbował mnie pocałować. Objął mnie od tyłu cały czas chichocząc. Rzuciłam piaskiem w oczy. Zostałam wysłana do dyrektora.
Gdy miałam osiem lat nauczycielka, do dziś nie wiem dlaczego, podniosła mnie, posadziła na ramiona i nazywała ładną. „Pupilka!” zazdrościli przyjaciele. Tego dnia kanapki na długiej przerwie jadłam sama.
Kiedy miałam dziewięć lat starszy chłopiec poprosił, bym podniosła spódniczkę w górę. Był miły. Obiecał, że zostanie moim przyjacielem. Chciałam mieć w nim przyjaciela.
Kiedy miałam dziesięć lat krewny zażądał, aby dostać całusa w policzek za każdym razem, gdy się widzieliśmy. Był duży i głośny. Za każdym razem jak przychodził, chowałam się pod kocem. Podobno byłam niegrzecznym dzieckiem
Kiedy miałam jedenaście lat wrzuciłam telefon brata do WC, bo chciał mnie sfilmować jak się załatwiam. Miałam karę do końca tygodnia.
Kiedy miałam dwanaście lat widziałem jak człowiek na ulicy dotknął piersi mojej matki, gdy mijał nas. Uderzyła go w twarz. Wszyscy kazali jej się uspokoić. Nie chciała się uspokoić.
Kiedy miałam trzynaście lat nie dojadłam frytek w restauracji. Szybko wybiegłam, bo mężczyzna siedzący stolik dalej masturbował się patrząc mi prosto w oczy. Kiedy go mijałam, mrugnął lubieżnie.
Kiedy miałam czternaście lat młody mężczyzna w czerwonym samochodzie jechał wolno za mną aż pod mój blok. Było już ciemnawo, a ja wracałam z korepetycji. Nie pozwoliłam się podwieźć. Uciekłam, kiedy zatrzymał auto. Chciał kupić mi czekoladki. „Kręci mnie to, że się mnie boisz!” rzucił za mną.
Kiedy miałam piętnaście lat siedzący obok mnie w autobusie chłopak dotykał moich ud. Sparaliżował mnie strach. A potem wstyd. Zwierzyłam się przyjaciółce. Stwierdziła, że moja bierność i milczenie były przyzwoleniem na takie zachowanie współpasażera. Dlatego nawet nie pytał o pozwolenie.
Kiedy miałam szesnaście lat odkryłam, że Facebook ma wiadomości od nieznanych mi osób w sekcji „Inne”. Zaciekawiona otworzyłam je. Było tam mnóstwo propozycji seksualnych od mężczyzn, których nie znałam. Usunęłam wszystkie.
Kiedy miałem siedemnaście lat zadzwoniłam po pomoc, kiedy mężczyzna próbował molestować mnie seksualnie na środku ulicy. Był pijany, trochę starszy ode mnie. Ludzie wokół mnie wydawali się przyspieszać kroku, kiedy nas mijali.
W wieku osiemnastu lat powiedziano mi, że w nowoczesnym społeczeństwie seksizm nie istnieje.
Że molestowanie wcale nie jest tak częste jak opisują to kobiety, ale powinnam uważać jak krótką spódniczkę noszę. Nawet jeśli mam sześć lat i spódniczka jest w Kucyki Pony.
Że powinnam być głośniejsza, ale nie za głośna, bo to nieuprzejme.
Że powinnam prosić o pomoc kiedy jej potrzebuję, ale nie przesadzać z reakcją na to, co się wokoło dzieje.
Że powinnam uważać wieczorami i nocą, bo w biały dzień nic mi się nie przydarzy złego.
Że powinnam zawsze być w towarzystwie, najlepiej dwóch osób. Wtedy będę chroniona.
Że nie jest tak trudno być kobietą.
Teraz mam dziewiętnaście lat.
Jestem już zmęczona.
Fot. Kathleen Franklin, CC BY 2.0