Jest 4 w nocy. Siedzę jak milion innych studentów nad materiałami do egzaminu. W końcu sesja. Oczy kleją się bardziej niż butapren. W żyłach płynie już czysta kawa, taka mała czarna z mlekiem, czasem wspomagana magnezem i papierosem. Ale mus to mus. Studia fajna rzecz, ale czasami boli.
Kawa źle mi się kojarzy
Czas studiów dawno za mną. Naprawdę dawno. Teraz co najwyżej studiuję skład soczku dla dzieci czy gazetkę z dyskontu w poszukiwaniu super promocji na pieluchy jednorazowe. Ale smak kawy długie lata towarzyszył mi z niekoniecznie miłym wspomnieniem nieprzespanych nocy spędzonych na zakuwaniu, a nie imprezowaniu.
Po pewnym dopiero czasie zaczęłam ponowne przyzwyczajanie do tego gorzkiego smaku. Najpierw łagodnie – lody kawowe. Pierwsza łyżeczka była słodsza niż kawa, zawsze pita przeze mnie bez cukru, więc nie przywołała niemiłych obrazów. Potem przyszła pora na ciasta z masą kawową, tiramisu, kawowe muffinki, kawowe cukierki. Było całkiem dobrze, cukierkami wręcz się zajadałam. Aż przyszedł ten dzień, gdy z uśmiechem na ustach wypiłam ją, małą czarną z mlekiem.
TA kawa
Tę kawę zapamiętam długo. Nie dlatego, że była zimna, nie dlatego, że zwieńczyła mój koniec karmienia, nie dlatego, że potrzeba mi było energetycznego kopa. Dlatego, że była pyszna. Nie jestem urodzonym baristą. Właściwie poza parzeniem zasypanych w szklance fusów z parzeniem kawy mam niewiele wspólnego. Nawet jeśli robiłam jej litry w pracy w Polsce i Anglii. Mimo wszystko zrobiłam ją sama i byłam z siebie nieziemsko dumna.
Dzień był wtedy gorący, zbierało się na burzę. Wilgotność powietrza zawstydziłaby nawet higrometr. Kto w taki dzień myśli o kawie, zakrzykniecie. Otóż o kawie mrożonej można. Postanowiłam samodzielnie skomponować orzeźwiający napój. Wystarczyła kawa instant, skruszone kostki lodu, zimne mleko, lody czekoladowe i bita śmietana do dekoracji. Niebo w gębie! Dokładny przepis znajdziecie tu.
Od tego czasu nie ograniczam się w próbowaniu kawowych nowości. A przecież wybór mamy tak wielki: można zaparzyć najzwyczajniej na świecie fusiastą kawę wlewając do ulubionego kubka wrzątek, można zadowolić się kawą rozpuszczalną, która idealnie nadaje się na szybkie sporządzenie mrożonego napoju, można wreszcie użyć ekspresu do kawy. A mając ekspres możemy już nie tylko zachwycać się kawą po turecku czy mokką, ale także wszelkimi napojami na bazie espresso jak caffe latte, caffe machiato, cappuccino. By nie bawić się w filtry i mozolne odmierzanie ilości czarnego proszku, można nawet pokusić się o ekspres na kapsułki do kawy. Jaka to oszczędność czasu! Cyk, wrzucasz w maszynę odpowiednio spreparowaną kapsułkę do kawy, włączasz guzik, podstawiasz filiżankę i czekasz. Nie jest to może sen utajonego baristy, ale potrafi zadowolić całkiem wybredne gusta.
Wpis zawiera link promocyjny.
Fot. jgbarah, CC BY-SA 2.0