Tak się akurat złożyło, że całą moją trójkę dzieci urodziłam będąc pracownikiem jednej firmy. Szefowa, która przyjmowała mnie na stanowisko, wiedziała, że raczej zatrudniając młodą dziewczynę musi się liczyć z tym, że jakiś czas będę na macierzyńskim. Byłam. Trzy razy. I nie mieli mi tego za złe.
Jednak nie o tym chciałam pisać, że miałam dobrego pracodawcę. Chciałam o reakcjach ludzi. Pierwsza ciąża – gratulacje, druga ciąża – także. Nie ukrywałam, że chcę mieć trójkę dzieci, chociaż większość widziało w tym jakąś dziwną fanaberię połączoną z masochizmem, ewentualnie dobry żarcik. I kiedy zaszłam w trzecią ciążę, gdy Kinia ledwo miała dwa lata, niektórzy zbierali ze zdziwienia szczęki z podłogi.
Teraz, gdy mamy epidemię 500+ wielu ludzi pyta mnie „No i jak, opłacało się mieć trójkę dzieci?”. Wiecie, nie da się tak łatwo odpowiedzieć na to pytanie jak by się chciało. Dzieci to nie np. nowa receptura czekoladek. Nie potrafię powiedzieć tak zwyczajnie „tak, to wypełnienie teraz bardziej do mnie przemawia, smakuje mi!”. Bo dziecko to nie towar czy usługa, a życie to nie pudełko czekoladek.
Przede wszystkim „zwrotów nie przyjmujemy”
Dziecka nie można zwrócić do nadawcy, wymienić w punkcie sprzedaży czy naprawić wkręcając śrubkę. Będzie przy Tobie zawsze, nawet kiedy będziesz zestresowana lub kiedy ze zmęczenia padniesz na pysk. Ze zmęczenia dzieckiem oczywiście. Nawet kiedy jedno będzie krzyczeć przez drugie „mama jest moja!”, „nie, bo moja!”. I wtedy, kiedy sprzątasz jeden pokój, a w drugim aktualnie przebywa cały Sajgon z Wietkongiem i niweczy to, co pięć minut wcześniej zrobiłaś. Wieczorem, kiedy zasypiają, i tak masz ochotę je wycałować. Może też dlatego, by jednak spały bez problemu całą noc. Są Twoje, nie zamienisz je na inny model.
To opłacało się mieć trójkę dzieci?
Jeśli jeszcze kiedyś kadrowa się mnie zapyta „Kiedy czwarte, bo przecież teraz tyle kasy dają na dzieci…” odpowiem jej jedno: nie opłaca się mieć dzieci dla pieniędzy, satysfakcji czy szklanki wody podanej na starość. Bo tego nie można być pewnym nigdy. Nie wiedziałam rodząc żadne z moich dzieci, że nadejdzie czas 500+, że urlop macierzyński będzie trwał rok. Nie wiedziałam, jak bardzo będę dumna z tego, że Kinia była w przedszkolu wróżką nr 1 w przedstawieniu, a Arti otrzymał pochwałę za wyniki nauczania. I nie wiem czy którekolwiek mi tą wodę na starość poda. Nie miałam pojęcia jak to jest z jednym, dwójką czy trójką własnych dzieci. A jest głośno, chaotycznie i stresująco. Ale też bywa pięknie, delikatnie i wzruszająco. Jeśli tylko lubisz chaos, ciągle nowe doznania i małe rączki przytulające się z każdego powodu, to tak, opłaca się mieć trójkę dzieci.
Fot. Noval Goya, CC BY 2.0