Ładna pogoda skłania do spacerów, przebywania na łonie natury. Także matki z małymi dziećmi, karmionymi jeszcze mlekiem mamy, korzystają z uroków lata. Jadnak niemowlaki mają to do siebie, że bywają głodne w nieodpowiednich dla dorosłych momentach: w czasie zakupów w centrum handlowym, mszy świętej czy też przechadzki po parku. I wtedy czasem pojawia się problem „wywalenia cyca”, czyli publiczne karmienie piersią.
Karmienie = publiczne obnażenie
Mało kto zwraca uwagę na przechodnia jedzącego kanapkę,dziecko umorusane czekoladą czy matkę karmiącą butelką. O ile nikt z przechodniów nie jest brudzony takim jedzeniem, nie przeszkadza im to w jaki sposób kto się pożywia. Jednak naturalne opakowanie mleka matki stanowi już problem natury etycznej. Otóż piersi przecież nie tylko do karmienia służą, moi państwo! A żeby podać z nich mleko to trzeba je odsłonić choćby na chwilę. Ten ułamek sekundy bywa mało komfortowy dla dwóch stron: matki i ewentualnego obserwatora. Tylko dziecku obojętnie ile piersi zobaczy świat – dla niego jest ona całym światem!
Karmienie = publiczne upokorzenie
W momencie „podłączania” dziecka do źródła pokarmu czasem ktoś rzuca kilka słów pouczenia. Bo dużych dzieci się nie karmi piersią. Mleko pewnie i tak nie starcza więc lepiej podać butlę i nie gorszyć innych publicznym karmieniem piersią. Przecież ludzie to nie zwierzęta i nie trzeba być dojną krową. A czasy teraz takie, że nikt wstydu nie ma, nawet matki. Kiedyś… kiedyś siedziały w domu i nie epatowały gołym cycem. I karmiły krowim mlekiem już miesięczne dzieci, a wszyscy żyją. Każde karmienie w miejscu publicznym, gdy nie ma innego wyjścia jak podać dziecku pierś, może generować właśnie takie uwagi od obcych matce osób. I zwykle jednym uchem one wchodzą, drugim wychodzą. Co jednak kiedy spotyka to matkę karmiącą od własnej rodziny?
W rodzinie nie zawsze jest siła
Wczoraj, w piękny lipcowy dzień, brałam udział w rodzinnym pikniku. Po mszy św. zorganizowano dla rodzin trochę atrakcji: dzieci strzelały z łuku, jeździły „maluchami”, przebierały się za milicję, skakały na dmuchanych zamkach i trampolinach, pokonywały tory przeszkód i brały udział w losowaniu. W tym czasie rodzice najczęściej rozkoszowali się rzadkim tego lata słońcem i wylegiwali na trawce. Traf chciał, że jednym z nich byliśmy my. Rozłożyliśmy się obok kilkuosobowej, wielopokoleniowej rodziny z maluszkiem śpiącym w wózku. Gdzieś w okolicach trzeciego zjazdu Natki na zjeżdżalni i drugiego treningu „komandosa” Artiego dziecko w wózku zakwiliło. Matka pospiesznie sprawdziła czy to przypadkiem nie mokra pieluszka jest powodem płaczu, ale nie, to był głód. Niewiele myśląc podciągnęła trochę bluzkę, wyciągnęła wkładkę laktacyjną i nakarmiła malucha. Znowu było słychać tylko brzęczenie pszczół i wrzaski dzieci. Ale tylko przez chwilę.
Tuż nad naszymi głowami przeleciała nagle męska bluza i trafiła prosto pod nogi karmiącej. Kobieta z niedowierzaniem patrzyła na rzucającego, którym okazał się stojący pod dmuchańcem mąż pilnujący akurat starszej pociechy. Mężczyzna w oczach miał gniew. Kobieta wyglądała na zdziwioną. Ojciec dziecka podszedł do niej i wycedził przez zęby:
– Zakryj się chociaż!
Kobieta odrzuciła mu prosto w twarz ubranie i odpowiedziała hardo:
– Chyba sobie żartujesz?! Sam sobie to na głowę załóż, w końcu masz w ręku piwo, a publicznie alkoholu pić się nie powinno.
– Ale widać Ci pierś!!! – zdenerwował się jeszcze bardziej.
– Publiczne karmienie piersią to nie pokazywanie wszystkim piersi. Nie po to je odsłaniam, to nie film porno. Ja karmię dziecko. Jak podałam starszemu jogurt to nie musiałam się ukrywać pod kocem, a teraz, karmiąc młodsze, mam się zakryć? Czemu mam czuć się źle z karmieniem publicznie? Myślisz, że tak łatwo nagle pokazywać swoje niekoniecznie ładne po porodzie ciało, te wszystkie blizny i rozstępy? Karmienie piersią jest trudne i bez takich uwag, szczególnie z ust kogoś, kto powinien mnie wspierać. Robię to, co dobre dla dziecka, nawet jeśli zmuszę kogoś do zwrócenia głowy w inną stronę.
Żadna część garderoby nie zakryła karmiących piersi. Dziecko spokojnie zjadło, starszak dalej skakał na dmuchanym zamku razem z moimi dziećmi, a pszczoły bzyczały nad naszymi głowami jakby nic się nie wydarzyło dziwnego. Bo faktycznie, co dziwnego jest w karmieniu dziecka piersią w publicznym miejscu. Nic.