Jeśli myśleliście kiedyś o emigracji do UK, ale nie pasuje Wam często podobny klimat do polskiego nadmorskiego, czyli pada, ciągle pada, szaro, buro i zimna woda, to jest jeszcze szansa, by spełnić marzenia o angielskojęzycznym regionie Europy, który jest słoneczny i przyjemny. O czym mówimy? O Malcie! Zobaczcie jak opisują go Polacy, autorzy bloga Rude i Czarne – Travel Blog, z którymi udało mi się przeprowadzić wywiad.
Dlaczego emigracja?
Konfabula: Co Was popchnęło na obczyznę?
Rude: Pochodzimy z podkarpackiego Krosna, skąd na studia wyjechaliśmy do Krakowa i tam już po studiach zostaliśmy. Kochamy Kraków, jego zabytki, niepowtarzalną atmosferę. Mieliśmy bardzo fajną pracę, którą lubiliśmy, mamy tam wielu przyjaciół, rodzinę na wyciągnięcie ręki, mieszkanie, w które włożyliśmy całe serce. Ale… Ruszyliśmy w kolejną podróż do Azji – tym razem była to wyprawa, którą zaczęliśmy w Tajlandii, dalej pojechaliśmy do Birmy, Singapuru i Malezji. Pamiętam, jakie wielkie wrażenie zrobili na nas ludzie w Birmie. Pełni życzliwości, bezinteresowni, uśmiechu. Był to kraj, który nas totalnie zafascynował nie tylko niesamowitymi zabytkami, ale przede wszystkim właśnie ze względu na ludzi. W któryś wieczór siedzieliśmy w ulicznej kawiarence gdzieś w Birmie, rozmawialiśmy na migi z tubylcami, którzy obdarzali nas uśmiechami, byliśmy jedynymi obcokrajowcami w zasięgu wzroku.
Czarne: Wtedy pomyśleliśmy, że może czas zmienić otoczenie, środowisko. Że czemu by nie spróbować pożyć przez jakiś czas w jakimś słonecznym kraju. Bo słońce ma niesamowitą moc – od razu buzia się śmieje, chce się działać. W krakowskim smogu w zimie tak pozytywnie nie jest.
I tak zaczęliśmy krążyć po mapie – szukaliśmy kraju, w którym 1. Świeci słońce, 2. Język angielski jest językiem urzędowym, 3. w każdej chwili możemy wsiąść w samolot i w niedługim czasie być w domu, gdyby była taka nagła potrzeba. I tak padło właśnie na Maltę! Mieliśmy być tutaj na rok, spróbować czegoś nowego i wrócić… i tak właśnie leci nam trzeci rok. Słońce i pozytywne nastawienie do życia potrafi uzależnić! I to lekkie podejście do życia, te uśmiechy, ten święty spokój!
Zdziwienia
Konfabula: Co Was zdziwiło – pozytywnie i
negatywnie w tym kraju-wyspie?
Rude: W zasadzie wiele z
tych zaskoczeń jest zarazem pozytywnych i negatywnych. Zależy jak
na to spojrzeć, a i z czasem podejście się zmienia.
Czarne:
Na samym początku strasznie nas zdziwiło, że tutaj wszystko
działa tak opieszale. Zorganizowanie formalności, jak karta
rezydenta, social security numer (który jest potrzebny choćby do
lekarza) trwa tutaj wieki. Wydawało nam się, że w kraju wielkości
Krakowa z obrzeżami, wszystko będzie świetnie zorganizowane. W
końcu taka malutka wyspa i państwo, tutaj musi wszystko działać
elegancko. Ale nie, tutaj wiele instytucji działa w iście
południowy sposób. Założenie konta w banku to proces trwający
bardzo długo, wymagający brania kilku dni urlopu, by to załatwić,
mnóstwa dokumentów… I tak do dziś nie mamy konta w maltańskim
banku. Po prostu szkoda nam czasu i nerwów na opieszałość i całą
biurokracje. A z czasem w sumie powoli sami zmieniliśmy swoje
podejście do wielu rzeczy. Coś, co na początku nas denerwowało –
że wszyscy mają na wszystko czas, że co nie zrobią dzisiaj,
zrobią może za miesiąc… Ostatecznie sami przyjęliśmy taki
sposób i przestaliśmy się przejmować tym, że czegoś nie
załatwimy dzisiaj. I tak jest dużo łatwiej! Nie ma potrzeby się
niepotrzebnie stresować, skoro nikt się tym nie stresuje!
Rude: Bardzo zdziwiły nas ciągłe sztuczne ognie! Nie potrafiliśmy zrozumieć, po co ktoś puszcza fajerwerki w niebo o 6, 7 rano! Przecież i tak nic nie widać, a tylko się budzi pół miasta. Zastanawialiśmy się, czy ktoś ma wesele codziennie, o co chodzi. Okazało się, że w lecie odbywają się tutaj parafialne festy (takie polskie odpusty), a parafii jest…365! Każda z parafii rywalizuje ze sobą o to, która będzie miała lepsze fajerwerki. Maltańczycy są totalnymi szaleńcami jeśli chodzi o fajerwerki! I tak są one puszczane o świcie, by przypomnieć, że wieczorem festa odbywa się właśnie w tej parafii!
Czarne: Zdziwiło nas także to, że…Maltańczycy są koszmarnymi kierowcami! Już pomijając jakość dróg i ich długość – Malta to w końcu malutka wyspa, więc nie ma potrzeby budowanie autostrad, a odległości są malutkie, ale… Maltańczycy nie mają zielonego pojęcia o zasadach ruchu drogowego, nie znają znaków drogowych ani przepisów. Policji na drogach się praktycznie nie zazna, a wiele razy na skrzyżowaniu – albo trąbią i jedzie ten, który jest szybszy, albo stają wszyscy i czekają, kto pojedzie pierwszy. Na rondzie jest często dokładnie tak samo. Często sami się gubią i muszą szukać miejsc w tym malutkim państwie na mapie, z którą też często mają problemy. Nie zapomnimy sytuacji, gdy zabraliśmy ze sobą w podróż do Maroka naszych maltańskich przyjaciół i na drogach musieliśmy im tłumaczyć, co oznacza każdy ze znaków drogowych!
Cena życia na Malcie
Konfabula: Jakie ceny królują na Malcie? To droga czy tania wyspa?
Rude: Życie na Malcie nie należy do najtańszych, jeśli zestawimy to z poziomem zarobków. Jeśli ktokolwiek planuje się tutaj przeprowadzić, niech nie traktuje Malty jako kierunek zarobkowy – bo nie jest to kierunek zarobkowy. Nie da się tutaj odłożyć fortuny. Ale my się też na to nie nastawialiśmy. Nie mamy wielkich potrzeb i bardziej zależało nam na tym, by mieszkać w słonecznym i przyjemnym kraju, niż by odłożyć tutaj dużo pieniędzy. Bochenek chleba kosztuje ok. 0.80 euro, litr mleka to koszt 1,50 euro, litr benzyny 1,40 euro. Mięso jest bardzo drogie w porównaniu do Polski.
Czarne: Ale największy koszt na Malcie to zawsze mieszkanie. Ceny wahają się w zależności od sezonu, w jakim się wynajmuje – najdrożej jest podpisywać umowę na wynajem w lecie, w wysokim sezonie turystycznym, najtaniej w zimie. Przede wszystkim mieszkania na Malcie są raczej duże – ciężko o kawalerki, a mieszkania dwupokojowe mają dużo większy metraż niż w Polsce. Najbardziej popularne są mieszkania 3-pokojowe. Sami mieszkamy w mieszkaniu 2-pokojowym i metraż to 110 metrów kwadratowych! Za mieszkanie dwu-pokojowe trzeba zazwyczaj zapłacić 1000-1200 euro miesięcznie plus rachunki. Jeśli ma się szczęście – można coś znaleźć za 800-1000, ale to już trzeba mieć szczęście. Mówimy tutaj o mieszkaniach w aglomeracji dookoła stolicy – Valletty. Oczywiście wiele zależy od lokalizacji, standardu, tego czy w mieszkaniu jest klimatyzacja, odległości od morza i widoku. Np. na drugiej co do wielkości wyspie maltańskiej – Gozo, mieszkania są dużo tańsze, ale tam jest też dużo trudniej o pracę i dużo spokojniej. Przy średnim wynagrodzeniu netto na Malcie, które wynosi ok. 1100 euro miesięcznie, koszt mieszkania jest wysoki.
Konfabula: Jakie
są narodowe, charakterystyczne dania czy napoje maltańskie?
Czarne:
Fenek, czyli królik!
Rude: Tak, fenek. Podawany najczęściej w formie
gulaszu z pieczonymi warzywami, ale także jako jeden ze składników
pasty. Widać z resztą na Malcie dużo wpływów włoskich w kuchni,
więc makarony są tutaj bardzo popularnym daniem.
Czarne:
Nie można także zapomnieć o tuńczyku! Jest tutaj mnóstwo
farm tuńczyka, a jest w takiej ilości i jakości, że rano
wyłowione tuńczyki transportowane są samolotem do Japonii, gdzie
wieczorem trafiają na stoły w restauracjach. W lecie steki z
tuńczyka to dobro narodowe, nie do podrobienia, a i koszt w sezonie
na tuńczyka to grosze!
Konfabula: Co zabieracie z sobą, jak wracacie
z Polski na Maltę?
Czarne: Polski twarożek i polską
kiełbasę! Strasznie nam tutaj tego brakuje i za każdym razem, gdy
jedziemy do Polski w odwiedziny do naszych rodziców, wracamy z
plecakami pełnymi kiełbasy i twarogów. Co prawda na Malcie jest
malutki polski sklep i można kupić wiele polskich produktów, jak
zakwas na żurek, czy ptasie mleczko. Ale polska kiełbasa jest
jedyna w swoim rodzaju, tak jak i twarożek. A ceny w polskim
sklepie, z racji transportu, bywają wysokie.
Rude: W
wielu krajach na świecie brakuje nam polskiego pieczywa. Przyznać
jednak trzeba, że pieczywo na Malcie jest pyszne i polskiego nam w
ogóle nie brakuje. Duży plus, bo pieczywo polskie rzadko ma sobie
równe.
Wirus z Wuhan a mieszkanie na wyspie
Konfabula: Jak
Malta reaguje na rozprzestrzeniające się szybkiej niż wirus z
Wuhan informacje medialne o nim? Jest panika w sklepach?
Rude:
Nie ma jeszcze ani jednego przypadku
(stan na dzień 27.02.2020),
oficjalnie, ale
jest już kilka
na Sycylii, a to 80 km od Malty. Do tego mieszka tutaj i przylatuje
sporo Włochów, więc odkąd ogłosili pierwszy przypadek na
Sycylii, zaczęła się panika i wykupowanie wszystkiego ze sklepów.
Po kilku godzinach dyskonty
były puste,
ludzie kupowali puszki jak szaleni, maseczek nie idzie dostać,
a leki odpornościowe
skoczyły z
cenami w gore. Za
głupią witaminę
C, jedną paczkę,
trzeba zapłacić
30 euro!
Czarne: Sami
musieliśmy zrobić zakupy kilka godzin po ogłoszeniu pierwszego
przypadku zachorowania na Sycylii, bo mieliśmy pustą lodówkę i
nieco nas sytuacja zaskoczyła jak zobaczyliśmy co się dzieje. A to
też kwestia tego, że na Maltę cała niemal żywność jest
dostarczana z Włoch, więc w razie ewentualnego zamknięcia granicy
z Włochami z obawy o koronawirusa nie będzie co jeść.
Jacy są mieszkańcy?
Konfabula: Jest coś takiego jak
charakterystyczny sposób życia Maltańczyka?
Czarne: Na
wszystko jest czas, nie ma sensu się niczym przejmować, a co się
nie uda dziś, może uda się jutro, za tydzień, za miesiąc. Grunt
to łapać promienie słoneczne, nie przejmować się drobiazgami,
wyjść wieczorem na spacer promenadą, w weekend pojechać na plażę,
zjeść coś dobrego, napić się lampki lokalnego wina. Pójść w
lecie na jedną z wielu fest, gdzie zbierają się mieszkańcy całej
okolicy, gra orkiestra, jest pokaz sztucznych ogni. W wielkim skrócie
podejście do życia według Maltańczyków.
Konfabula: Jacy są Maltańczycy poza
tym?
Czarne: Maltańczycy są dość dumnym narodem, a do
tego to południowcy. Kochają swój kraj i nie pozwolą powiedzieć
obcokrajowcowi powiedzieć na ten temat złego słowa. Sami często
narzekają, ale jeśli zrobi to obcokrajowiec, unoszą się dumą i
zareagują dość negatywnie. Do tego stopnia kochają swój kraj, że
na wakacje wolą jechać na tydzień – dwa, do jednego z maltańskich
kurortów, gdzie wydadzą fortunę. To tak jakby jechać z walizkami
i autem zapakowanym po sufit w Krakowie z Rynku Starego Miasta do
Nowej Huty na wakacje. Dla nich to normalne. Z resztą jest tutaj coś
takiego jak syndrom wyspy. W pewnym momencie malutkie odległości
stają się dużo większe. Dla nich przejechanie z jednego końca
wyspy na drugi to już wyprawa. Nigdy nie przestanie nas to bawić!
Rude: Nie zapomnę tej z pierwszego tygodnia po naszej przeprowadzce. W nowej pracy, którą podjęłam, mieliśmy maltańską księgową. Całymi dniami opowiadała, że jedzie na wakacje, że musi się spakować. Była taka podekscytowana, robiła listę rzeczy do spakowania. Zapytałam ją wtedy, gdzie jedzie. A ona odpowiedziała mi, że w okolice St Peter’s Pool. Jest to maltańska plaża, która zlokalizowana jest jakieś 6km od jej domu. Wynajęła tam apartament w hotelu i planowała wielkie pakowanie. Strasznie mnie to rozbawiło, bo przecież po pierwsze – co trzeba pakować na wyjazd 6km od domu. A po drugie – nawet jeśli czegoś zapomni, może w kilka minut skoczyć do domu i zabrać to, czego zapomniała! Na takie „dalekie” wakacje jeździ mnóstwo Maltańczyków i zawsze widzimy wtedy auta wypakowane po brzegi, jakby jechali na koniec świata.
Polacy na Malcie
Konfabula: Jak Polacy są tam
postrzegani?
Czarne: Polonia na Malcie ciągle się
rozrasta, szczególnie teraz, gdy Brexit staje się faktem.
Przeprowadza się tutaj nie tylko coraz więcej Polaków z Polski,
ale przede wszystkim Polonia z Wielkiej Brytanii. Język angielski
jest językiem urzędowym, z resztą sama Malta była niegdyś
kolonią brytyjską – stąd tutaj ruch lewostronny, język
angielski, wtyczki brytyjskie, czerwone budki telefoniczne itd.
Polacy z Wielkiej Brytanii przeprowadzają się tutaj nie tylko ze
względu na Brexit, ale także pogodę! W końcu jest zdecydowanie
lepsza niż w UK.
Rude: Polacy są tutaj postrzegani jako bardzo
pracowita nacja. Wiele Maltańczyków, ze względu na tanie
połączenia lotnicze, jeździ teraz do Polski, by pozwiedzać.
Zawsze wracają zafascynowani Krakowem, Warszawą czy Gdańskiej. W
zimie nie mogą się nadziwić, jak piękne potrafią być ośnieżone
szczyty. Bardzo kochają polskiego papieża, nie brakuje na Malcie
pomników Jana Pawła II, więc generalnie szanują nasz naród.
Wiedzą, że jesteśmy pracowici, sumienni, mamy dość północne
nastawienie do życia, tj. jak coś ma być zrobione, to ma być
zrobione – nie za miesiąc czy za rok, ale jak najszybciej. I za to
nas cenią.
Czarne: Niestety na Malcie nie ma polskiej
ambasady ani konsulatu, jedynie konsulat honorowy z Maltańczykiem
jako reprezentantem, więc nie wszystko można tutaj załatwić z
kwestiach czysto formalnych. Ale w przypadku ostatnich wyborów
parlamentarnych, polska społeczność na Malcie zebrała się i
podpisywała petycję o umożliwienie nam tutaj głosowania, mimo
braku ambasady. I się to udało!
Śmieszne sytuacje
Konfabula: Śmiesznych przygód mieliście pewnie sporo…
Czarne: Przykładowo sytuacja z zeszłego roku, która totalnie nas zszokowała i rozbawiła zarazem! W lutym zeszłego roku przez kilka dni szalał wiatr, który wyrywał drzewa, lał deszcz, przez co ulice zamieniały się w rzeki. Na morzu był taki sztorm, że fale pozrywały farmy tuńczyków na morzu. Na ulice fale wyrzucały potężne tuńczyki, które w niektórych miasteczkach leżały dosłownie wszędzie, a nie jedno auto miało przez to wybitą szybę. Fale zrywały także łodzie zacumowane w zatoce, barierki przy morzu, wiatr wybijał też szyby, przystanki autobusowe. Było dość niebezpiecznie. A co na to Maltańczycy? Wyszli na ulicę i nie zważając na pogodę i zagrożenie, zaczęli zbierać tuńczyki z ulicy i zabierać do domu. Nie raz fale ich nawet zakrywały, ale zagrożenie jest niczym, skoro można do domu wziąć za darmo rybę!
Konfabula: Coś czuję, że i Polacy by podobnie robili!
Rude: Zawsze bawi mnie także zimą maltańska garderoba. Zimą temperatura rzadko spada poniżej 15 stopni, zazwyczaj jednak w słońcu mamy tutaj w zimie około 20-22 stopnie. Dla nas, Polaków, to wciąż ciepło, szczególnie w zimie, gdy w Polsce trzeba nosić ciepłe ubrania, rękawiczki, szaliki i czapki. Tutaj w styczniu, bez względu na to czy jest 20 stopni czy 15, nie jest rzadkim widokiem Maltanka w wielkim płaszczu i zimowych kozakach na nogach. My w tym samym czasie siedzimy sobie w słońcu na tarasie w krótkim rękawku, w lekkich butach na nogach. Ale dla Maltańczyków to okazja, by zmienić swoją garderobę, w końcu oficjalnie jest zima. A co pokazuje termometr? To nie jest ważne!
Konfabula: Trochę jak mania zakładania czapeczki dziecku w Polsce bez względu na zimę i lato!
Rude: O, to to to właśnie!
Konfabula: Jak już wspomniałam o tych
czapeczkach w Polsce – jak na Malcie wychowuje się dzieci?
Rude:
Na Malcie obowiązuje typowo bezstresowe wychowanie. Dzieci
biegają samopas, dostają wszystko, o czym sobie zamarzą. Zamiast
je wychowywać, jest duży nacisk na wolność. W szkołach jest
tutaj bardzo dużo wolnego, z resztą nawet same wakacje są dłuższe
niż w Polsce. Rok szkolny w maltańskiej szkole zaczyna się w
drugiej połowie/końcem września i kończy się początkiem
czerwca. W tym czasie ich dzień opiera się głównie na plażowaniu
i rozrywkach związanych z wodą. Niestety widzimy też, że
dzieciaki tutaj nie odżywiają się zbyt zdrowo. Szeroko pojęty
fast food jest bardzo popularny wśród dzieci, a rodzice robią
wszystko, by zadowolić swoje pociechy.
Konfabula: Czy w takim
razie Malta raj?
Czarne: Oczywiście
nie jest to miejsce idealne, bo takie raczej nie istnieje i jak każde
państwo, ma swoje wady. Malta jest bardzo przyjaznym
kierunkiem do życia, ale raczej nie na całe życie. Przede
wszystkim głównym problemem jest przestrzeń, której z czasem
brakuje. Przejechanie z jednego końca wyspy na drugi zajmuje
maksymalnie 40 minut! Więc z czasem można czuć się tutaj nieco
klaustrofobicznie. Z drugiej strony dzięki tanim lotom można często
stąd wypadać nawet na szybkie, weekendowe wakacje.
Rude:
Na pewno jest to kierunek, który, mimo wielkości wyspy, ma
sporo do zaoferowania! Nie tylko piękne zabytki, jedne z
najstarszych na świecie świątyń, piękne miasta zbudowane przez
Zakon Maltański, ale także piękne klify, plaże, lazurowa woda,
podwodne wraki. W lecie główną rozrywką jest plażowanie,
snorkeling czy nurkowanie, w zimie zaś cała wyspa się zieleni, a
słońce przyjemnie grzeje, dzięki czemu jest to świetny czas na
całodzienne trekkingi, spacery i eksplorowanie wyspy. Każdy
znajdzie tutaj coś dla siebie o każdej porze roku!
Rude i Czarne: Jeśli ktokolwiek wybiera się na Maltę – czy na wakacje czy rozważa przeprowadzkę – niech zaglądnie na naszego bloga, czy do naszych social mediów – jest tam sporo maltańskich inspiracji i kolorów. A i my chętnie odpisujemy na wiadomości, doradzając co tutaj zobaczyć czy jak zorganizować swój pobyt.
Rude i Czarne: FACEBOOK, INSTAGRAM, YOUTUBE.
Fotografie: Rude i Czarne.
Jeśli lubisz podróże palcem po mapie, zapraszam na wyprawę z jedną z Polek mieszkających za granicą. Wpisy już publikowane znajdziecie tu.