Zuzia nie ma rodzeństwa, więc dużą część dnia spędza z innymi dziećmi w osiedlowej świetlicy. Cicha i pomocna. Uwielbia prace plastyczne, szczególnie produkcję biżuterii z koralików. Gra z chłopakami w sieciowe strzelanki i nie lubi czytać książek. Za miesiąc kończy 11 lat.
Mateusz co jakiś czas przychodzi pobawić się z Artim. Skaczą razem na trampolinie, grają w nogę, bawią się w chowanego, jedzą czereśnie prosto z drzewa, jeżdżą na rowerach. Mateusz jest starszy od Artiego, ma 13 lat.
Konrad uwielbia budować fortyfikacje z gałęzi, walczyć na plastikowe miecze i czytać bajki. Wie wiele o smokach i Średniowieczu. Dopiero dwa lata temu nauczył się jeździć na rowerze. Doskonale mówi po angielsku i potrafi poradzić sobie z trudnymi zadaniami. Jak znalazł skamieniałość, wrzucił jej zdjęcie na forum fanów paleontologii i dzięki temu wie, że to amphipora. Ma 14 lat.
Beata lubi sporty zespołowe, a w siatkówce nie ma jej równych. Nie mniej chętnie huśta się na huśtawce na placu zabaw jak i tańczy w sobotę na dyskotece. W tym roku kończy naukę w gimnazjum i chyba pójdzie do liceum o profilu kosmetycznym. Bardzo chciałaby być wizażystką, trenuje więc na wszystkich koleżankach. I powiem, że ma do tego dar. Ma długie włosy, których kolor zmienia prawie co tydzień. Jest 16-latką.
Dominika. W tym roku zdaje maturę. Eksternistycznie. Ma 10-miesięczną córeczkę. W jej wychowaniu pomaga jej mama i rodzeństwo, ma więc czas nie tylko na naukę, ale także doskonalenie tego, co lubi. A jest świetnym fotografem. Jej prace nagradzane są w wielu regionalnych konkursach. Na tegoroczne 18 urodziny ma dostać wymarzony obiektyw.
Co łączy Zuzię, Mateusza, Konrada, Beatę i Dominikę? Są tak różni, ale można ich wrzucić w jeden worek: nastolatki. Termin ten jest dość niefortunny, bo jak przyrównać 11-latka do 19-latka? A obydwoje mają przecież po naście lat.
Wiek nastoletni liczony jest najczęściej od 11 do 19 roku życia. Wszystko co wcześniej to dzieciństwo i bycie dzieckiem, co później – dorosłość. Bardziej konkretnym rozróżnieniem faz w życiu człowieka jest wyróżnienie okresu młodzieńczego, nie za nastoletniego. Wtedy określenie „wiek” oznacza raczej dyspozycję do pełnienia ról np. społecznych. W takim rozumieniu młodzieżą zwykło się nazywać tych od 13-15 do 18 (m.in. Polska), 21 (USA) czy nawet 25 (Brazylia) i 35 (niektóre kraje Afryki – ale stosowane wyłącznie do mężczyzn) roku życia. To w tym wieku człowiek dojrzewa – zarówno fizycznie, jak i psychicznie czy społecznie. Mimo przebywania nadal pod opieką rodziców to w tym wieku człowiek nawiązuje trwałe przyjaźnie, buduje związki, decyduje już o sobie, dokonuje życiowych wyborów samodzielnie, odkrywa sens istnienia i odnajduje własną tożsamość. A przynajmniej powinien.
W czasach obecnych faza młodzieńcza wydaje się wydłużać. Jeszcze dwieście lat temu pracujący nastolatkowie (a nawet dzieci) nawet w kopalniach byli całkiem normalnym widokiem. Dziś dochodzimy do rozszerzenia fazy młodzieńczości na większość swojego życia. Nastolatkom powtarza się, że jeszcze się napracują, więc nie muszą np. w wakacje dorabiać na zbiorze truskawek. Wręcz praca w tym wieku w wielu krajach uchodzi za objaw biedy a nie zaradności czy przedsiębiorczości. Czyż nie spotykamy wiecznych studentów?
W wyniku takich nieścisłości mogę swobodnie twierdzić, że 11-latek to nastolatek, młodzieniec, ale także, że to dziecko. Tyle, że zaliczenie go do jednej kategorii, wymaga już indywidualnego podejścia. I tego życzę przy np. oznaczaniu kategorii wiekowej bajki animowanej.