Mawiamy, że alkohol jest dla wszystkich, ale powinno się mówić prawie wszystkich. Dla zaraz wsiadającego kierowcy nie jest. Dla dziecka nie jest. Dla kobiety w ciąży nie jest i dla osoby przyjmującej większość leków nie jest. Ile jednak musi się nagimnastykować osoba nie będąca w żadnej z tych grup to wie tylko ona. Bo jak to: możesz a nie wypijesz za zdrowie wujka Staszka, Nowy Rok czy piąteczek-piątunio?
Abstynencja niejedno ma imię
Całkowite czy też okazjonalne odmówienie lampki wina do obiadu, drinka na imprezie czy piwa na grillu to właśnie abstynencja. Zwykle powody niepicia alkoholu możemy podzielić na dwie grupy: pierwotną i wtórną. Ta pierwsza to osoby, które nie miały i nadal nie chcą mieć nic do czynienia z alkoholem. Nawet leki wybierają bez promili. Są to często abstynenci z przeszłością, najczęściej rodzinną. Ich wcześniejszy etap życia z upojeniami alkoholowymi, a nierzadko przemocą fizyczną, psychiczną czy materialną jest na tyle siedzący z tyłu głowy, że nawet przez myśl nie przejdzie im wypić choćby na setnych urodzinach ukochanej babci. To osoby często korzystające z terapii dla DDA, ale także np. ofiary pijanych kierowców. Druga grupa to osoby uzależnione po terapii lub takie, które same zaprzestały picia. One nie chcą wracać do nałogu.
Dlaczego niepicie jest takie dziwne?
Bycie alkoholikiem jest piętnowane. To powód do wstydu. Ale z drugiej jednak strony picie „od święta” to przecież taka norma. A że w kalendarzu świąt nie brakuje, a i rodzina czasem skora do imprez z okazji różnorakich rocznic czy miesięcznic, to zliczając je wszystkie wychodzi, że łatwo podnieść statystyki picia alkoholu w Polsce. Zacznijmy od Sylwestra, później są pewnie czyjeś urodzin, imieniny (np. córka mi podpowiada, że niedawno lis Lucek je miał), zaraz będzie Dzień Babci i Dziadka, później Walentynki, znowu jakieś urodziny czy imieniny, Dzień Kobiet, Mężczyzn, Chłopaka i mam nadzieję, że chociaż Dzień Dziecka z soczkiem. Potem weekendy majowe, wszystkie długie weekendy, ogólnie wszystkie weekendy, lato i wakacyjne wyjazdy, na których przed lotem jakąś małpkę dla rozluźnienia można zamiast melisy łyknąć.
Fot. [cipher], CC BY-SA 2.0
Kiedy przy każdej z tych okazji albo chociaż niektórych odmawiasz sięgnięcia po kieliszek, zwykle zapada „a dlaczego?”. Na jednej z grup dotyczących savoir-vivre’u pojawił się post dotyczący osoby niepijącej. Chciała ona otrzymać dobrą wymówkę, by odmawiać picia w towarzystwie. Padały różne propozycje: od zwykłego „nie piję”, które nie do końca działało, po zapewnienia o ciąży, uprawianiu sportu, braniu leków. Ktoś jednak zwrócił uwagę, że przecież to tylko wybór i nikt nie powinien wtrącać się w powody, z jakich nie pijemy. Jeśli nie lubię kaszanki, nikt nie drąży. Kiedy nie piję soku pomidorowego nikt nie ma ze zrozumieniem moich pobudek problemu. Nie lubię, nie muszę. Ale alkohol to jakby inny środek spożywczy – go piją wszyscy.
Te durne stereotypy
A może dlatego piją, bo kto nie pije, ten kapuje, albo chociaż rozwozi rozbawione towarzystwo do domów i układa do łóżeczka? Wiele relacji jest budowana przy kieliszku, bo przecież pijany mówi prawdę i można mu zaufać. Bruderszaft z przyjacielem, czasem dopiero sprzed chwili, aż głupio się nie napić. A jeżeli tego nie zrobisz, to znaczy, że coś jest nie tak w relacji, albo dajesz komunikat, że nie chcesz tego kontaktu w żaden sposób podtrzymywać. Pojawiają się pytania: dlaczego się ze mną nie napijesz? Co jest ze mną nie tak? Co jest z tobą nie tak? Co jest między nami nie tak? A przecież osoba, która Cię rozumie, nie ma problemu, by zrozumieć że nie chcesz pić. Prawdziwy przyjaciel nawet nie ma problemu, by przy Tobie nie pić.
A Wy spotkaliście się z namawianiem do picia niepijących?