Każde pokolenie ma swój własny zestaw rodzicielskich wyzwań, które jeszcze dodatkowo co pokolenie potrafią się zmieniać. Nasi dziadkowie walczyli z długimi włosami swoich nastolatków i spodniami-dzwonami, my zamartwiamy się nadmiarem technologii w świecie naszych dzieci. Technologii, którą coraz częściej dzieci rozumieją i potrafią używać znacznie sprawniej niż my, dorośli. Jest dokładnie kilka rzeczy, nad którymi wszyscy musimy się skupić, aby pomóc naszym dzieciom poruszać się po ich nowym świecie.
Wszystko zaczyna się w domu
Pierwsze dziecko zawsze ma najgorzej. O ile Natka już grywa na moim smartfonie, a Kinia ma mój stary aparat, bez karty SIM, o tyle Arti stał się pełnoprawnym abonentem i właścicielem własnej komórki dopiero jako 9-latek. Znamy wszelkie za i przeciw, choć tych ostatnich jest najwięcej. To prawda, że właściwie wszyscy jego koledzy już mieli telefon i że czasem mu brakowało np. możliwości zdzwonienia się na wspólne granie w sieci. Z racji, że mieszkamy w innej miejscowości niż szkoła, z jego rocznika i klasy nie ma tu nikogo z chłopców. Do tego zdarzało się, że sam zostawał w Koszalinie na szermierce, a ja przyjeżdżałam po niego po jej zakończeniu. Chociaż dostał telefon, bardzo uważamy, co może z nim zrobić. W tak młodym wieku nie potrzebne jest mu przecież konto na Facebooku, Instagramie czy Twitterze. Ale jednym z jego ulubionych miejsc w sieci jest YouTube. Mógłby spędzać tam godziny, jeśli pozwolą mu na to dorośli. Zwykle ogląda filmy z Minecraftem czy innymi grami, a nawet śmieszne koty. SMS-y i rozmowy są ograniczone do jego bliskich przyjaciół i rodziny – na liście kontaktów jest tylko kilka osób.
Rozmawiamy o cyfrowym hejcie
Jedną z moich największych obaw to, że okrucieństwo online jest tak częste. Wiem, że ludzie mogą być złośliwi w Internecie, a cyberprzemoc może być bardziej niszczycielska dla młodzieży niż tradycyjne zastraszanie.
Musimy przygotować nasze dzieci na rzeczywistość, bo okazuje się, że wirtualność i jego zagrożenia to część naszego świata. Co ważniejsze musimy wyposażyć dzieci w umiejętności proaktywnego obywatelstwa cyfrowego, a nie reaktywnego. Świat obecnie wcale nie jest gorszy niż kiedyś, zwyczajnie łatwiej znaleźć w nim zo, bo jest dostęp do wszystkiego, zawsze i wszędzie. Na szczęście już widzę, że w szkołach sporo rozmawia się np. o hejcie czy ochronie danych osobowych, wyczulając dzieci już od pierwszych klas podstawówki, a nawet od przedszkola.
Problemy, z którymi mierzą się młodzi
Ośmieszanie i szkalowanie online jest szczególnie szkodliwe dla młodych ludzi. Wskaźniki depresji i samobójstw wśród nastolatków rosną, a ich oceny w szkole i samoocena spadają. Sekstingowe skandale, pornografia, obraźliwy język w komunikatorach, wymiana niedwuznacznych zdjęć to tylko niektóre z rzeczy, z którymi młodzież będzie musiała się zmierzyć w swoim cyfrowym świecie. Jako dorosły mogę dać moim dzieciom odwagę i siłę, aby stawić czoła presji w Internecie i zapewnić im wiedzę, aby nigdy nie wysyłały nikomu zdjęć kompromitujących czy seksualnych. My, rodzice, musimy zostać ich cyfrowymi mentorami. Musimy przygotować nasze dzieci na to, że zdarza się nienawiść on-line.
Dwie strony hejtu i shamingu online
Częstym nieporozumieniem jest to, że cyber-hejterzy są jakimiś brzydkimi potworami, podczas gdy w rzeczywistości mogą być każdym z nas. Według badań Uniwersytetu ze Stanford we właściwych okolicznościach wszyscy możemy stać się kimś, kto może stać się trollem w Internecie.
Co z tą empatią?
Sposobem walki z trollami wśród nas jest nauczanie i okazywanie empatii. To dobra wiadomość dla rodziców i dziadków, ponieważ nie trzeba być inteligentnym cyfrowo, aby być empatycznym. Według naukowców (tak, to też zbadano!) spadek podstawowej empatii stworzył kulturę podatną na ataki online. Przykładowo naukowcy z Uniwerystetu w Michigan zbadali nowych studentów i donieśli, że poziom ich empatii spadł o 40 procent w ciągu ostatnich trzech dekad – podczas gdy narcyzm wzrósł o 58 procent. Ta niemożność dostrzeżenia osób po drugiej stronie ekranu komputera jako osób zasługujących na współczucie jest jednym z głównych motorów naszej kultury okrucieństwa. Człowiek jest oddalony o setki kilometrów, nigdy nie będziesz twarzą w twarz. Wystarczy kliknąć.
Rodzice i nawet dziadkowie muszą pielęgnować empatię u naszych dzieci będących offline, pokazać jak podjąć właściwe decyzje takie jak: czy udostępnić zdjęcie przyjaciela, czy przekazać wredny mem, czy zamieścić wulgarny komentarz. Odrobina empatii pomaga dzieciom dokonać właściwego wyboru.
Czy jesteś wzorem?
Najlepszą radą dla uczących dziecko radzenia sobie z hejtem w sieci jest nie tylko monitorowanie poczynań własnego dziecka, ale także monitorowanie własnego zachowania w Internecie. Dotyczy to nie tylko własnych wypowiedzi, ale i wypowiedzi innych osób pod naszymi postami w mediach społecznościowych, do których teraz tak łatwo i dzieciom o dostęp. Nie mamy wpływu na naszych znajomych czy, o zgrozo, rodzinę (bo czasem rzeczywiście z rodziną najlepiej na zdjęciu!), ale zawsze możemy niewygodne konwersacje usuwać, wyciszać czy nawet banować osoby. Niech nasze dzieci nie kłuje w oczy hejt na nas. Upewnij się, że dziecko może spojrzeć na Ciebie przez profil w Internecie. Otwarta komunikacja, edukacja i empatia będą atutem w Internecie w wygraniu nierównej czasem walki z internetowymi trollami i hejterami.
Fot. Queen Dombrowski, CC BY-SA 2.0