Syn skacze po łóżku, córka całuje okno stojąc na parapecie, a druga właśnie pomazała sobie ręce markerem, bo stwierdziła, że od dziś nosi tatuaże. A ja spokojnie jem śniadanie. Co w tym obrazku jest nie tak? Ano mam „niegrzeczne” dzieci. Dlaczego tak uważam?
Jak wygląda grzeczne dziecko?
Zwróciłam kiedyś uwagę na pewną reklamę. Opiekunka, mająca pod swoją pieczą dwoje niewyżytych kilkulatków, na moje oko chodzących już do szkoły, przerażona wizją skakania po kanapach, gonienia po schodach i ogólnej dzikiej wrzawy, postanawia wprowadzić porządek. Dzieci po powrocie mamy są grzeczne, czytaj: siedzą. Jedno przed komputerem ze słuchawkami na uszach, drugie przed TV.
– Masz niegrzeczne dziecko, wiesz? – mówili
Ja, rodzic niegrzecznych dzieci, dziękuję za tą reklamę. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że moje dzieci, potrzebujące w wieku lat kilku sporo ruchu, które rozsadza energia i ciekawość, potrzebują uciszacza i uspokajacza. Że są niegrzeczne. Ja, głupia, wychodziłam z nimi do tej pory na spacery, pozwalałam jeździć na rowerach, huśtać się na huśtawce, robić babki w piaskownicy, wchodzić na drzewo i wykopywać dżdżownice. Pozwoliłam głaskać psa sąsiada i podglądać żurawie chodzące po łące. Pozwalałam gonić się do utraty tchu, często sama będąc berkiem, bawić się w chowanego, grać w piłkę. A przecież mogłam w tak piękny dzień, jak widać na reklamie , posadzić latorośle przed migającym ekranem i zapewnić im dawkę promieniowania oraz zabawę na sto dwa.
Zrób coś z tymi dziećmi! Włącz im bajkę!
O, ja głupia! Tyle lat w hałasie przebywałam, pewnie na głowę mi padło. Mogłam przecież włączyć całodobowy kanał z bajkami i mieć spokój. Przecież ktoś obcy wybierał wartościowe bajki na ten kanał, nie muszę się martwić, że zobaczę tam głupawą jatkę. Albo pozwolić grać w Minecrafta aż do nocy, kiedy sam będzie wyglądać jak zombie. Do tego tylko dorzucić paczkę chipsów czy ciastek, sok przecierowy i nawet karmić nie trzeba. Jaka oszczędność!
Umiar, bo wszyscy umrzemy!
Właśnie korzystam z podpowiedzi – jem spokojnie śniadanie, dzieci (w sumie jedno, bo reszta niezainteresowana) oglądają Krecika, a ja mogę napisać to, co teraz czytasz. Jest weekend i robię taki manewr notorycznie. Ale zaraz po skończonym, 10-minutowym seansie, bierzemy piłkę pod pachę i idziemy trenować kosza na nowym boisku. A może wybierzmy się rowerami nad jezioro? Albo pójdziemy szukać wiewiórek i dzięciołów w lesie? Albo pognamy na plac zabaw? Życie jest tak piękne i to nie tylko na szklanym ekranie.
Którymi dziećmi wolisz się opiekować?