Uczymy dzieci, by nie rozmawiały z nieznajomymi. Bo je porwą, dadzą zatrutego narkotykami cukierka, ogolą w kiblu na łyso, przebiorą, zawiozą czarną wołgą za granicę i tyle będzie z całego trudu rodzenia i wychowania. Ale to nie tak. Z nieznajomymi trzeba rozmawiać!
Śmieszy Cię to? Nie, wcale nie upadłam na głowę! Powinniśmy uczyć z nieznajomymi rozmawiać i to jest naprawdę ważne, by dzieci się ich nie bały. Ale także, by im nie wierzyły i nie ufały. Trochę zagmatwane? Wytłumaczę.
Gdzie była matka?
Zdarzyło mi się to, co czasem piętnowane jest w mediach: zgubiłam dziecko w Centrum Handlowym. Kinia chciała tylko siku, ja miałam pełen wózek niezapłaconej spożywki, bo przecież mieszkam na wsi, a niedługo do tego jest święto, więc trzeba napełnić lodówkę. W wózku dodatkowo siedzi Nati. Podeszłam więc do sklepowego wejścia, zaraz obok strażnika, i mając na oku Kinię, puściłam ją do WC, które znajdowało się naprzeciwko. Mogłabym przysiąc, że cały czas obserwowałam drzwi toalety. Ale wiadomo – a to małe dziecko coś chce, a to zabawka spadnie, a to milion rozpraszaczy. A Kinia ma ledwo metr wysokości i nie widać jej w tłumie dorosłych. Nie zauważyłam kiedy przeszła drugim wejściem, ona mnie też nie widziała, bo schowana byłam dla niej za słupem. Rozminęłyśmy się.
Widzicie w wyobraźni tą kobietę, która z dzieckiem na ręku biega od toalety męskiej, do damskiej, przez korytarz, do toalety dla niepełnosprawnych, do drzwi ewakuacyjnych, sprawdza wszystkie kabiny wszystkich toalet, woła i płacze? Tak, to byłam ja. Szczęśliwie znalazłam Kinię przy regale z plasteliną, bo przecież miałyśmy po jej powrocie tam właśnie razem iść. Ale co osiwiałam to moje.
Moje dziecko nie płakało. Nie wyglądało na zagubione, dlatego nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi. Kiedy ją znalazłam, wyściskałam, kiedy obydwie się popłakałyśmy, zapytałam, czemu nie poprosiła nikogo o pomoc:
– Mamo, ja czekałam aż znajdę kogoś, kogo znam w tym sklepie. Przecież nie mogę rozmawiać z nieznajomymi!
No tak, pilna uczennica!
Świat nie jest zły
Wtedy uzmysłowiłam sobie, że sama rozmowa z nieznajomym nie jest niczym złym. Złe jest też ufanie, że każdy jest dobry. Bo nie jest. Dlatego musiałam zweryfikować czego uczę moje dzieci. Tak, nadal nie przyjmujemy podarunków od nieznajomych, chyba że dziecko powie o tym mi. Jednak rozmawiać z nieznajomymi można. Szczególnie jak któreś z dzieci się zgubi. Ale wiedzą z kim mogą rozmawiać – z ochroniarzem, policjantem, pracownikami sklepu, kasjerami. Są to osoby, którym można w miarę ufać, prawda? Nie straszę ich, że ktoś, szczególnie policjant, „przyjdzie i zabierze” jak nie będą posłuszne. Nie tędy droga.
Kogo należy się bać?
Każdego, kto robi coś wbrew ich woli. Tak, nawet kochanej cioci, która wymusza całusa czy wujkowi, który wbrew protestom przytula. W końcu tyle słyszymy i wszystkich złych doświadczeniach, na jakie są narażone dzieci ze strony najbliższych: porwania rodzicielskie, molestowanie, biciem, a nawet morderstwa. Strach też powinny czuć dzieci, jeśli ktoś namawia je do oddalenia się jeśli ja o tym nie wiem. Bo muszę wiedzieć!
Nie ma sensu uczyć dziecka, że wszyscy nieznajomi stanowią niebezpieczeństwo, bo to oznaczałoby że właściwie większość globu czyha na niewinne dzieciątka. A tak nie jest. Większość ludzi obchodzi najwyżej własny nos i trzeba mieć wielkiego pecha, by trafić na kogoś złego. Dzieci powinny też ufać swoim instynktom. Nie czują się komfortowo przy kimś? Nie zmuszam ich do bliższego kontaktu. Nawet, jeśli oznacza to, że chowa się pod stołem przed babcią. Przedszkolaki i młodsze dzieci często nie mają śmiałości nawet do osób z własnej rodziny, jeśli nie widują ich za często. I odwrotnie – potrafią dać rękę nieznajomej osobie, która obiecuje im, że może pogłaskać małego szczeniaczka. Jeszcze się uczą, a ja muszę dawać im przykład. Przykład, że z babcią można porozmawiać, a w przypadku nieznajomego – podejść do mnie i zapytać o pozwolenie mnie, zanim cokolwiek zrobią. Albo choćby sprawdzić, czy ja je widzę.
Świat niczym się nie różni od czasów naszych rodziców i dziadków – tylko wtedy mniej wszyscy chuchali i dmuchali o dzieci, a media nie podawały co chwilę informacji o wypadkach z udziałem dzieci czy porwaniach. Nadal tyle samo procent jest ludzi dobrych i złych na świecie, z tym, że tych pierwszych spotykamy znacznie częściej. I nasze dzieci też.
Fot. Cristian F., Cristian F.