Gimnastykujesz się, wynajdujesz nowe, ciekawe przepisy, brakuje tylko, byś znalazła ofertę czarodziejskiej różdżki przygotowującej jadalne posiłki dla Twojego dziecka. Nie to, że gotujesz beznadziejnie. Może i Master Chefem nie jesteś, ale jeszcze nikt się nie otruł. Jednak największym krytykiem kulinarnym w Twoim otoczeniu okazuje się własne dziecko. Każdy talerz postawiony przed nim bywa ledwo co tknięty. Co jeszcze możesz zrobić by niejadek zjadł obiadek bez kupowania suplementów diety na apetyt?
1. Pozwól bawić się jedzeniem
Brzmi niedorzecznie? Czy ja wiem. Sama pamiętam jak z ziemniaków formowałam bałwanki, z marchewki z groszkiem robiłam oczy i nos, guziki. Może takie jedzenie nie jest zgodne z savoir vivre, etykietą dworską i BHP, jednak bywa bardziej efektywne. Co najwyżej błękitno krwiści nie skorzystają z tej rady, ale my, rodzice spoza rodzin królewskich przecież możemy! Pozwól dziecku dotykać jedzenia, zgnieść je, powąchać, jeść wszystkimi zmysłami. Nawet małe koty najpierw bawią się myszką by ją później zjeść.
2. Używaj przypraw, dipów i sosów
Kanapka z serem nie jest jadalna? Pomidor zawsze zostaje na talerzu? Może zamiast tego warto posmarować dobrej jakości ketchupem? Znam osoby żywiące się cale dzieciństwo kanapkami z serem i ketchupem! Tak ja ja do dziś jadam chleb z dżemem i kakao. Dzieci mogą jeść także większość przypraw. Wybieraj te bez sodu, czyli suszone warzywa, a nie kostki rosołowe czy zupy w proszku. Do sałatki czy warzyw z wody podaj pikantny dip – sos czosnkowy czy tysiąca wysp. Niech maluch macza w nim jedzenie, wylizuje talerz, smaruje palcami. Warto poeksperymentować z sosami warzywnymi czy musami owocowymi. A na deser zrobić koktajl!
3. Zrób z zakupów wielką rodzinna wyprawę
Już przedszkolak może wybierać sam które pomarańcze chciałby kupić, jak pomidor się nadaje, znaleźć najbardziej zielony ogórek. Uważajmy tylko przy jajkach – wrzucanie pojemnika do wózka sklepowego może skończyć się jajecznicą. Przy tym może wymyślić jak je zje! Dzieci czasem zaskakują nas i dowiadujemy się, że zupa nie jest jedzona, bo jest zielona, a zielonego się nie je. I tylko tyle.
4. Oferuj wybór i różnorodność
Niby o tym wiemy, sami nie lubimy monotonii. Chociaż znam przypadki dorosłych, którym wystarczyłby rosół i schabowy na zmianę, to jednak warto otworzyć dziecko na więcej smaków. A przynajmniej spróbować. Jeśli dziecko bywa wybredne, daj prawo wyboru. Ogranicz się jednak do 2-3 propozycji. Zbyt wiele może skołować małego smakosza i nie zje nic. Nawet tost z dżemem może być tu przykładem: ile to razy musiałam smarować dwa razy, bo jedno dziecko chciało dżem truskawkowy, drugie jabłkowy, a trzecie tylko z masełkiem.
5. Jedzenie to maraton, a nie spint
Celem jedzenia jest najedzenie się. Nie opróżnienie talerza. Lepiej nałożyć małą porcję i usłyszeć prośbę o dokładkę niż walczyć do ostatniego okruszka. Tempo jedzenia też jest indywidualne. Na ten temat moglibyście porozmawiać z moją mamą. Ileż to ona się naczekała bym ja, może niekoniecznie niejadek, ale bardzo wolno jedzące dziecko, skończyła swój posiłek. Długo jem do dziś. Nie motywuje mnie ani to, że obiad jest zimny, że ostatni sprząta ze stołu i zmywa. Ja lubię się delektować każdym kęsem. A może Twoje dziecko też tak ma? Może musi porozmawiać z każdą fasolką szparagową i się z nią pożegnać?
6. Zaproponuj nowy sposób podania tego samego dania
Czasem nie jest ważne co oferujesz, ale jak to podasz. Jemy też wzrokiem. Czasem kanapka jest zjedzona jeśli pokroimy ją na cztery kawałki, brokuł jeśli jest polany sosem serowym, jajko na twardo tylko jeśli samemu można je obrać ze skorupki, a szpinak tylko na surowo.
7. Gotuj raz
Owszem, każdy ma prawo do smaku na co innego w danej chwili. Ale jeśli całej rodzinie gotujesz ten sam obiad, nie ma sensu gotować oddzielnie dla dziecka, które już jada dorosłe posiłki. Ty się wkurzysz, a dziecko może i tak nie docenić czasu spędzonego nad talerzem. Jeśli nie chce obiadu, bo akurat znalazło chrząstkę w mięsie, dziś nie ma weny na kaszę, a kompot nie jest ulubionym czereśniowym, to zawsze można zaproponować, że kolejny posiłek będzie przyrządzony według jego prośby. Ewentualnie, jeśli się na to zgadzasz, starsze dziecko może samodzielnie zrobić sobie to na co ma ochotę.
8. Oferuj nowe jedzenie tylko wtedy kiedy jest już znane
Brzmi to trochę niedorzecznie, ale bywa prawdą. Są dzieci nie lubiące nowości. Jedzą miesiącami to samo, by w pewnym momencie powiedzieć „Mamo, dziś jestem gotowy spróbować pomidora” nawet jeśli jako maluch karmiony łyżeczką pomidora zjadał, zupę pomidorową lubi, a pizzę polewa ketchupem. Jednak te same dzieci zwykle jedzą dużo różnych potraw. Nie pozwól na monotonię. Proponuj różne rozwiązania i połączenia składników czy smaków, które dobrze zna i lubi.
9. Przygotuj jedzenie z radością i z pomocą dzieci
Zrób obiad w takt muzyki. Tańcz. Pozwól dziecku pomóc, ale nie zmuszaj do tego. Może się okazać, że po dwóch obranych ziemniakach ma dość, bo jest to dla niego trudne. Ale za to wrzuci wszystkie do garnka i zaleje wodą. A przy pieczeniu i przyrządzaniu deserów każde dziecko uwielbia wylizywać miskę czy części od miksera.
10. Jedz to co posiejesz i zbierzesz
Jeśli masz możliwość prowadzenia własnego ogródka to bardzo dobry pomysł, by zasiać warzywa i posadzić owoce razem z dzieckiem. Moje dzieci nie lubią marchewki z groszkiem, ale groszek prosto z krzaka jedzony jest czasem zanim osiągnie odpowiednią wielkość. Zawsze można wybrać się latem do lasu zebrać maliny, jeżyny, poziomki czy jagody (pamiętajmy o umyciu!). A nawet grzyby! Wprawdzie dzieci do 12 roku życia nie powinny jeść grzybów, jednak zbieranie ich jest istną frajdą, a potem można je razem przygotować do suszenia.
11. Nie ciśnij tak… siebie
Według Ciebie dziecko je mało, a okazuje się, że przybiera w normie, nie ma anemii i tak naprawdę w połowie porcji nie jest już zwyczajnie głodne. Nie ma więc powodu do zmartwienia. Zdrowe dziecko nie jest w stanie zagłodzić się na śmierć. Prawdopodobnie jak poczuje głód lub smak na coś nowego to poprosi.
12. Nie ciśnij tak dziecka
Jedzenie to nie arena walki. Rozumiem zdenerwowanie. Sama nie jestem oazą spokoju, tym bardziej jak sama już głodna jestem, a widzę marudzące dziecko nad dopiero co postawionym na stole talerzem. Nie ma jednak sensu ani karać za niejedzenie ani nagradzać za zjedzenie całego posiłku. W pierwszym przypadku dziecko nauczy się oszukiwać (jak anorektycy), a w drugim, że jedzenie nie jest dla zaspokojenia głodu, a osiągnięcia słodyczy czy przywilejów.
Rodzicu, bądź cierpliwy. Dbaj nie o to ile dziecko zje, ale jakiej jakości. Proponuj posiłki zbilansowane. Nawet najbardziej zatwardziały niejadek w końcu dorasta, wychodzi ze swojej strefy komfortu np. po 20 latach niejedzenia sera nagle zaczyna doceniać smak pizzy. Dowód na to mam we własnym domu, więc to nie dane wyssane z palca.
To jak? Meliski?
Fot. Marco, CC BY-ND 2.0