Niewątpliwie lustro mi się wypaczyło albo wzrok zaostrzył. Piorę też w zbyt wysokiej temperaturze, bo ciuchy się skurczyły. Ale czemu na tyłku, a w cyckach nie? No niemożliwe, bym przytyła! Przecież jem tyle co wróbelek (czytaj: małe kęsy ale cały czas). W popłochu spoglądam na kalendarz. Do lata zostało całkiem niewiele, na siłkę i tak nie mam jak wyskoczyć, po ostatnim basenie tydzień walczyłam z przeziębieniem, a ze zdrowego jedzenia mam pokrzywową herbatę i czarnego już banana. Hmmm, a może skorzystać z zawsze dobrych i prostych rad dla odchudzających się? Są takie?
Na początek szybko przeanalizowałam swoje menu. Codzienny chleb z dżemem, jakiś obiad, bułka w biegu na przystanek, późna kolacja. Nie jest dobrze. Kalkulator kalorii on-line, zamieszczony na jakiejś stronie internetowej, boleśnie uzmysławia mi, że w dni, kiedy czuję się mimo wszystko głodna (bo jem dużo a rzadko) pochłaniam nawet 5000 kalorii. Tak, nie zrobiłam literówki. Słownie: pięć tysięcy! Jakbym jeszcze kopała ogródek lub karczowała las siekierą a nie piłą motorową, to rozumiem zapotrzebowanie energetyczne organizmu. Zrozumiałe byłoby tez posiadanie tasiemca, niemniej jednak nienawidzę surowego mięsa, a w gotowanym to nic się nie uchowa.
Oczywiście można stosować dietę MŻ (mniej żreć) czy wcześniejsze wstawanie… od stołu, ale nie samym chlebem człowiek żyje. Poza nim są jeszcze słodycze, pyszna szynka prosciutto, ser z zielonymi niteczkami pleśni, lody czekoladowe, soczyste owoce i chrupiące chipsy… Stop! A co z trybem życia? Owszem, codzienny spacer jest, ale to nie wyczynowe maratony niczym Korzeniowski. Potrzeba matką wynalazku, zapraszam więc na fitness po mojemu!
Do ćwiczeń proponowanych ze mną potrzeba czasem pewnych rekwizytów: dziecka czy siatek z zakupami. Myślę, że każda szanująca się matka posiada jakieś. Jeśli nie – dziecko zastąpi zgrzewka cukru (10 kg). Zatem, do dzieła:
1. zakupy
Najlepiej, gdy mieszkamy w wieżowcu, a winda nie działa. W jedną rękę bierzemy zakupy, w drugą dziecko i heja na piętro. Im wyżej mieszkasz, tym lepiej. Mieszkasz na parterze? Idź wywiesić pranie do suszarni na ostatnim pietrze, skocz po ziemniaki do piwnicy, wyrzuć śmieci, najlepiej posegregowane: wszystko z dzieckiem na ręku. Zawsze możesz się wybrać do sklepu na drugim końcu miasta. Oczywiście pieszo.
2. lodówka
Lodówka powinna znajdować się jak najdalej nas. Ja mam w innym pomieszczeniu niż kuchnia. Zmusza to do bardzo częstych spacerów, a czasami zwyczajnie odechciewa się wstać z kanapy. Oczywiście, posiadając tak zaawansowaną sklerozę jak ja, spacery są jeszcze częstsze. Dodatkowym atutem przemawiającym na korzyść kształtu naszego tyłka jest zawartość lodówki. Do zrzucenia zbędnych kilogramów lodówka powinna zawierać światło. Nawet nie musi ono działać, zaoszczędzisz. Jeśli masz zamiar jednak coś zjeść, to nie spacer do lodówki będzie Cię czekać, tylko do sklepu. Najlepiej jeśli przy okazji popełnisz pkt. 1.
3. spacery
Jeśli nienawidzisz biegać, jak ja, a do tego nie bardzo masz możliwość pedałowania na jednośladzie, polecam spacery. Z dzieckiem, rzecz jasna! Żeby utrudnić zadanie polecam zabranie jeszcze jakiegoś dziecka, może być własne, sąsiada, kolega z przedszkola czy żłobka. Dobrze, jeśli jedno dziecko wymaga wożenia w wózku. Dodatkowym atutem będzie zwierzę wyprowadzane na smyczy: pies, kot, świnka, królik. Z taką armią spacer jest trudniejszy niż wspinaczka górska i nordic walking razem wzięte. Ręce ćwiczymy podczas popychania wózka, szarpania się z psem wchodzącym w krzaki/kotem na drzewo/świnią w szkodę/królikiem na zasrane trawniki, namawiania dziecka (czytaj: ciągnięcia wierzgającego potomka) na obranie tego samego kierunku. Nogi podczas gonienia niesfornego członka gromady, obojętnie jakiego, wszystkie zwiewają, gdy tylko odwrócisz wzrok lub zagadasz się z koleżanką. W drodze powrotnej nie zapomnij o pkt. 1!
4. samochód
Gratulujemy, masz samochód! Nie sprzyja on jednak Twojemu zdrowiu. Wiadomo, wożona nim dupa osoba może zwiększyć noszony rozmiar o wiele łatwiej niż ta, która preferuje spacery (patrz pkt. 3). Jak temu przeciwdziałać? Wystarczy nie tankować paliwa. Dodatkową gotówkę, którą w ten sposób zaoszczędzimy, przeznaczamy na jakiś sport, niekoniecznie na zakupy spożywcze.
Jeśli boisz się stróżów prawa, możesz zaryzykować niewykupienie OC samochodu, niedokonanie regularnego przeglądu. Strach przed wykryciem spowoduje, że polubisz spacery.
Jeśli lubisz mieć nóż na gardle, znajdź rondo z fotoradarem i w godzinach najmniejszego ruchu pojeździj z prędkością 10 km większą, niż przepisy regulują. Z godzina wystarczy. Po otrzymaniu zestawu fotek i przekroczeniu punktów karnych dalsza jazda nie będzie już potrzebna. Mimo wszystko nie namawiam do tak drastycznych i łamiących prawo środków.
Dodatkowo: zostawiając samochód w spokoju na jakiś czas stajesz się eko!
5. finansowa beztroska
Nie noś przy sobie pieniędzy i karty bankowej. Dzięki temu prostemu trikowi nie kupisz byle głupoty jak tylko dopadnie Cię głód na mieście, a jak będziesz chciała to wracasz do domu po portfel. Dzięki temu każde zakupy (patrz: pkt. 1) dokładnie zaplanujesz.
6. zabawy z dzieckiem
Turlaj się z dzieckiem w lnianej koszuli/spodniach. Dzięki odpowiedniej ilości zgięć kończyn będziesz musiała ubranie prasować dwa razy, a dawka śmiechu dodatkowo ujędrni mięśnie brzucha. Zimą – ciągnij sanki, latem – pchaj rowerek. Już o takich oczywistych oczywistościach jak zabawa w berka czy piłkę nie muszę wspominać, prawda?
7. wieszanie prania
Jeśli nie posiadasz suszarni, a masz możliwość wywieszenia prania na balkonie czy podwórku/pod blokiem, sprytnym sposobem na zwiększenie wysiłku jest rozwieszenie go bez używania klamerek. Wybierzmy w tym celu jak najbardziej wietrzny dzień. Po jakiejś godzinie (kiedy to możesz iść na zakupy, patrz pkt. 1 lub spacer pkt. 3) możesz beztrosko pobiegać po okolicy w poszukiwaniu fruwających części garderoby. Przy odrobinie szczęścia pranie będziesz musiała robić jeszcze raz.
8. dieta
Oczywiście zrównoważona i zdrowa. Nie zapominajmy o jedzeniu mięsa, a nie tylko tego zielonego z warzywnika – wszakże chcesz wyglądać jak krowa czy tygrysica? Jeśli jesz mięso, bądź prawdziwym drapieżnikiem i polujesz na nie sama. Nie chodzi tu wcale o otwarcie nowej Biedronki i paniczny maraton do działu z promocyjnym asortymentem, lecz prawdziwą gonitwę za żywym drobiem z wolnego wybiegu. Do biegu, gotowi, start!
Polecam także wszelkie metody detoksykacji. Na mnie działa picie sporych ilości kefiru. Uważajmy tylko, by WC było zawsze blisko.
9. TV
Najlepszym rozwiązaniem byłoby wybranie innej czynności niż oglądanie kolejnego tasiemca czy pseudo-dokumentu, jednak nagły odwyk nie jest wskazany. Dawkujemy wiec programy telewizyjny w zdrowy, oldschoolowy sposób: rezygnujemy z pilota. Dla maniaków: wystarczy zwyczajne wyciągnięcie baterii. Jak nie podoba się aktualny seans, trzeba podnieść co trzeba i podejść do odbiornika. Tam zwykle nadal znajduje się guziczek przełączający kanały.
10. sen
Długi sen to nie tylko poprawia zdrowia, ale i radość. Także ze zrzuconych kilogramów. Sen rodzica bywa jednak wielką niewiadomą. Jeśli cierpisz na jego niedostatek, rób co możesz, by zdrzemnąć się kiedy można: podczas dziennego snu dziecka, czekania w samochodzie na wracającego z zajęć pozalekcyjnych starszaka, w korku po pracy (zatrąbią by Cię obudzić), w autobusie (nie okradną Cię, patrz pkt. 5). Pamiętaj: śpisz – nie jesz!
Za czasów studenckich znajomy miał dość kontrowersyjny sposób odchudzania. Polegał on na wypiciu sporej ilości taniego alkoholu, dzięki czemu nie tylko błogo spał, ale miał przez cały kolejny dzień jadłowstręt. Sposób tani, bo na taka dietę wdawał dziennie tylko 5 zł (tle wtedy kosztowało najtańsze wino). Niemniej jednak przy dzieciach ten sposób nie jest polecany.