Nie każdy jest lwem salonowym. Ja nie potrafię prowadzić small talku i od rozmów telefonicznych trzymam się raczej z daleka. Cieszy się z tego mąż, który też ma telefonofobię, za to narzekają wszyscy inni, z rodzicami na czele, bo rzadziej dzwonię niż częściej. Czy można powiedzieć, że jestem nieśmiała? Niekoniecznie. Dlatego ja tez nie daję łatki mojemu tyci nieśmiałemu dziecku, które nagle zaczęło chować się za moimi nogami, kiedy przyjeżdża dawno niewidziany wujek.
Trudne czasy dla nieśmiałych
Spotkałam się z twierdzeniem, że obecnie jeśli nie błyszczysz lub choćby nie przepychasz się łokciami, to nic w życiu nie osiągniesz. Nie ma tu miejsca dla miernych i wiernych, nie ma dla tych, co jak popchniesz to polecą w zadanym kierunku. Trzeba być przebojowym i mieć wielu przyjaciół, bo kto wie – może w przyszłości taka przyjaźń się jeszcze opłaci.
Co jednak z tymi, którzy lubią być solo lub mają kilkoro znajomych zamiast całej paczki kumpli? Przecież tak jak nie każdy jest sportowcem na miarę Lewandowskiego, Małysza czy Włoszczowskiej, tak samo nie każdy ma zapędy do socjalizacji. Właściwie jeśli dziecko czuje się dobrze samo czy w małym doborowym gronie to nie jest nic złego. Czy posiadanie 1000 znajomych na fejsie jest wyznacznikiem czegokolwiek? Wręcz odwrotnie – to dobór znajomych, którzy mają tak wielki wpływ na kształtującą się samoocenę dziecka, jest naprawdę ważny. To, że potrafi ono dopasować towarzystwo do siebie jest na miarę złota.
Najgorsze to nadać etykietkę
O etykietowaniu pisałam już w innym artykule, teraz skupię się na samym nazywaniu dziecka mniej garnącego do ludzi nieśmiałym. Bo co tak właściwie daje nazywanie dziecka nieśmiałym? Przede wszystkim to uproszczanie i nadanie jednego wymiaru całej osobowości dziecka. W ten sposób ograniczasz jego możliwości do zapisanych w tym jednym słowie.
Jaka jest osoba nieśmiała? Zwykle słaba, bierna, cicha, bez polotu, ale spokojna, ułożona i grzeczna. Coś, co powinna każda stereotypowa mała dziewczynka. Ale chyba nie takiego stereotypowego chcemy wychować potomka. Jeśli dodatkowo łatka nieśmiałego przylgnie do dziecka w szkole, a nauczyciele także zaczną jej używać, o wiele trudniej będzie mu pokazać, że coś wie, umie i potrafi. Bo nie każdy, kto się nie zgłasza na lekcji, to nieuk.
Jeśli dodatkowo nazywamy dziecko nieśmiałym w obecności osób trzecich dodatkowo pogłębiamy problem przez zawstydzanie go i okazywanie dezaprobaty jego części osobowości. A jeśli dziecko uwierzy, że rzeczywiście jest nieśmiałe, to jak ma przezwyciężyć ten problem? Przecież skoro JEST nieśmiałe, to jak ma NIE BYĆ? W końcu skoro rodzice uważają, że to część jego charakteru to tak już widocznie powinno zostać.
A może to wcale nie jest nieśmiałość?
Nie skoczyłabym na bungee. Za żadne skarby! Żeby to zrobić musiałby mnie ktoś zrzucić z platformy czy mostu. Czuję się niekomfortowo na myśl, że może życie zależy od kawałka liny, gumy i zapięcia. Dlatego unikam takich atrakcji. Tak samo dziecko mniej lubiące nowe sytuacje będzie omijało np. zapoznawanie się z innymi uczniami pierwszego dnia w szkole. Jednym potrzeba na to 5 minut, innym tygodnia czy nawet roku. Nazywając dziecko w tym przypadku nieśmiałym minimalizujemy możliwość nauczenia się wchodzenia w interakcje z innymi i odczuwania z nich pozytywnych emocji.
Czasem rodzice, tak jak ja, martwią się, jeśli dziecko nie ma przyjaciela czy grona kolegów, z którymi biega po osiedlu. Jednak nie każdy jest dobry w teamie, nie każdy lubi sporty grupowe i nie każdy potrzebuje kontaktu z innymi na takim samym poziomie. Ważne, by każdy był szczęśliwy z powodu swojego wyboru.
Fot. Rafiq Sarilie, CC BY-ND 2.0