Przepisów na dobre wychowanie, łagodny charakter od niemowlęcia, zdrowie nawet w sezonie przeziębień czy przespane noce jest tyle ile matek na świecie. Każde dziecko jest inne i nawet jeśli Jasiowi pomógł syrop z cebuli nie znaczy, że Zosia po nim cudownie ozdrowieje. Jest jednak jednak kilka rzeczy, które powinno otrzymać każde dziecko i to nie tylko w prezencie świątecznym.
Miłość
W jednych rodzicach to uczucie zaczyna się już w momencie pojawienia się dwóch kresek na teście ciążowym, innym – na sali porodowej, jeszcze innym czasem wiele lat po porodzie. Niektórym nigdy. A bez miłości, niekoniecznie bezgranicznej, ale zawsze szczerej, dziecko więdnie jak moje fiołki na parapecie, które za rzadko są podlewane. Kwiaty usychają, listki smętnie dyndają na brzegu doniczki. Tak samo smętnie potrafią zwieszać głowy niekochane dzieci i to nie tylko te pozbawione rodziców: sieroty, dzieci niechciane, eurosieroty. Miłość to podstawowa energia każdego dziecka.
Uwaga
W zabieganym świecie, jakim żyjemy od poniedziałku do piątku, pomiędzy szkołą, pracą, przedszkolem a dodatkowymi zajęciami dla dzieci, czasem zapominamy, jak ważny jest wieczorny rytuał czytania książeczek, całusek, przytulas czy choćby rozmowa przy kolacji o minionym dniu. Bez zbędnego marudzenia (jak to czasem mamy w zwyczaju – wiem co mówię, a moje dzieci potwierdzają!), bez gonienia do czytania lektury, która zapewne i nas kiedyś nudziła, a teraz nudzi kolejne pokolenie (ach te Dzieci z Bullerbyn!), bez nakłaniania do zjedzenia znienawidzonego groszku. My, dorośli, też tego potrzebujemy.
Bezpieczeństwo
Jeśli kochać to najlepiej mądrze. Mądra miłość nie pozwala na narażanie dziecka na niebezpieczeństwo. O ile nie obkleimy każdego kantu stołu czy nie usuniemy każdej kłody spod nóg dziecka, to jednak mamy wpływ na bezpieczeństwo dziecka: chodzimy z nim do lekarza, by żadne przeziębienie nie przerodziło się w trudniejsze do uleczenia powikłanie, czytamy etykiety produktów spożywczych i kosmetycznych, kupujemy testowane zabawki, przed szczepieniem sprawdzamy stan zdrowia pociechy, by bez potrzeby nie narażać go na NOP. Nie ustrzeżemy dziecka przed złem tego świata. Nie raz obedrze sobie kolano, nabije guza czy złapie katar po spacerze w lesie. Jednak możemy zrobić tyle ile się da, by nic złego się dziecku nie stało.
Zaufanie
Mój syn dorasta, staje się nastolatkiem i coraz częściej zaczynam się zastanawiać czy nadal powinnam mu bezgranicznie ufać. W końcu w dobie internetu, wszechobecnych używek i przemocy, kłamstwa i oszustwa nie jest łatwo być dorastającym człowiekiem. Jednak ufam. Nie sprawdzam telefonu, jakbym znalazła jego pamiętnik nie przeczytałabym, nie byłabym pierwsza do sprawdzenia maili czy czatu konta na jakimś portalu społecznościowym. Kontrola nie jest wcale najwyższą formą zaufania, co głosił swego czasu Włodzimierz Lenin. Nie oznacza to jednak, że wierzę we wszystko co mówi. Aż taka naiwna nie jestem, ale daleko mi od wkraczania w jego najbardziej osobiste rejony.
Umiar
Czynnikiem, który zawiera się i w uczuciu miłości do dziecka, i w zapewnieniu mu bezpieczeństwa i wreszcie w zwracaniu na nie uwagi jest umiar. Nawet miłości może być zbyt wiele, bo każdy człowiek, nawet ten malutki, od jej nadmiaru może się dusić. Im dziecko starsze tym mniej bliskości potrzebuje, więc i miłość przechodzi na inny poziom. Nie nosimy już dziecka na rękach – to ono trzyma nas za rękę, a w pewnym momencie ją puszcza i to też jest wyrazem miłości: pozwolić dziecku na samodzielne decyzje. Przestajemy się martwić o ochraniacze na kolana, bo maluch coraz bezpieczniej jeździ na rolkach czy deskorolce. Nie komentujemy każdego rysunku, bo i dziecko samo przynosi tylko te, które uzna za najlepsze. Potrafi pochwalić się 4 z polskiego i zapomnieć o 6 z matematyki, bo samo jest bardziej dumne z opanowania trudniejszego dla niego przedmiotu na zadowalającym poziomie.
Fot. you me, CC BY 2.0
Miłość, bezpieczeństwo, uwaga umiar: co jeszcze dodalibyście do tej listy?