Mickey 7, książka, która pokazuje inne oblicze nieśmiertelności
Jeśli miałabym sobie wybierać nieśmiertelność, to interesuje mnie taka bardziej ze „Zmierzchu” niż „Mickey 7”. Dlaczego? Bo jednak wolałabym nie czuć tak dużo, niż przeżywać ciągle własne śmierci.
Bohater(owie)
Tytułowy Mickey7 to Mickey Barnes – a dokładnie jego siódma iteracja. Z wykształcenia jest historykiem, co pozwala mu opowiadać historię z perspektywy kronikarza, komentując sukcesy i porażki kolonizacji. Ale nie pomaga mu to w wypełnieniu misji jako wymienialny, czyli pracownik, którego można porzucić i sklonować. Jego DNA i wiele innych istotnych informacji jest pobierane, a następnie tak zapisana osobowość i ciało jest skutecznie klonowane. Żywa osoba wymienialna przesyła swoje dane tak często, jak to możliwe, pełną mapę swojego umysłu – pamięć, nadzieje, marzenia, przywiązania. Jeśli umrze, następna wybudza się ze zbiornika i wychodzi z niego ta sama osoba, całkowicie nieodróżnialna dla kogokolwiek, kto ją zna. Z tym że pamięta rzeczy do momentu przesyłu danych. Ważne, by przesłać je jak najpóźniej, bo ważne są dane, a nie wymienialny. To dlatego Mickey nie lubi umierania i, jak można się domyślić, umarł już sześć razy.
Fabuła
Akcja rozgrywa się w przyszłości, a ludzkość opuściła Ziemię, aby kolonizować inne światy w ramach ryzykownych misji w przestrzeń międzygwiezdną, bez żadnego marginesu błędu. Większość załogi to absolutna elita w swoich dziedzinach, pragnąca zwiększyć szanse na sukces, gotowa pracować dla przyszłości ludzkości, eksplorując nieprzyjazne biosfery i terraformując niegościnne atmosfery.
Świat, z którego wyruszają Mickey i kolonizatorzy, to kolonia trzeciej generacji, Midgard, całkiem przyjemne miejsce. Mimo to, o każde stanowisko w wieloletniej ekspedycji na kolejną planetę, na której skupia się ta historia, ubiegały się setki osób, z wyjątkiem jednej – wymienialnego. Każda z tych misji wymaga jednego wymienialnego, który zazwyczaj jest powołany do służby lub jest skazańcem. Nikt nie zgłasza się na ochotnika. Nikt poza Mickim. Tyle, że zdarzyło się, że ktoś zaraportował śmierć wymienialnego, a on wrócił na statek…
Książka opowiada o przetrwaniu – zarówno dla Mickeya 7, jak i dla kolonii. Głównym wątkiem są próby przetrwania Mickeya 7 i 8, ukrywania swojej sytuacji, a także próby kolonii, by się rozwijać, pod wodzą dowódcy, Marshalla. Jest on natalistą – uważa, że wymienialni są odrażający, co jedynie pogarsza życie każdego Mickeya.
Filozofia
Koncepcja niezbywalności pojawia się już w pierwszym rozdziale i z każdą kolejną książką coraz bardziej skłania czytelnika do refleksji nad filozofią życia i śmierci. Jeśli dusza istnieje, czy znika wraz z pierwszym Mickim? Czy każdego kolejnego sklonowanego należy postrzegać jako odrębną osobę czy kontynuację tej samej? Jak zareagowaliby nasi bliscy na naszą śmierć, gdyby nasza dokładna kopia mogła obudzić się następnego ranka i sprawiać wrażenie, że nic się nie zmieniło?
Nauka
Myślę, że Ashtonowi naprawdę udało się tu osiągnąć sukces, wiedząc, ile trzeba poświęcić myśleniu. Czuć, że zna się na nauce i ma solidne podstawy, ale nigdy nie próbuje popisywać się tą wiedzą kosztem fabuły. To coś, z czym, moim zdaniem, nawet najpopularniejsi autorzy mają problem, zwłaszcza w science fiction. Zbyt mało nauki i wyjaśnień sprawia, że książka nie wydaje się wiarygodna, co może wytrącić z immersji; zbyt dużo – czytelnik zaczyna pobieżnie czytać lub po prostu się wyłącza. Tu jest to idealnie dopracowane, a równowaga tak dobrze zachowana, że czuję potrzebę podkreślenia, jak bardzo doceniam to w kontekście płynności fabuły.
Podsumowanie
Chociaż „Mickey7” nie był sam na planecie, książka ma w sobie klimat „Marsjanina” Andiego Weira, z błyskotliwymi i dowcipnymi dialogami. Na półce można by też położyć ją obok „Modyfikowanego węgla” Richarda Morgana, choć jest o niebo bardziej przystępna i wręcz wesoła.


