Te cztery rzeczy zmieniły moje małżeństwo od kiedy mam dzieci
Rodzicielstwo ewidentnie ma wpływ na małżeństwo i nie można z tym w żaden sposób dyskutować. Wprawdzie nie spodziewałam się, że będzie tak samo po urodzeniu dziecka jak przed, ale mało kto chyba wierzy zapewnieniom innych, że jeśli zrobisz coś to coś innego się stanie. Nie, ja machałam na takie dywagacje ręką. Kto jak kto ale ja będę miała inaczej! O ile sam ślub niewiele poza ciekawszym w pisowni nazwiskiem mi w życiu zmienił, o tyle moje małżeństwo zmieniło się od kiedy mam dzieci.
Brak snu
Kto wymyślił powiedzenie „spać jak dziecko” chyba miał małego aniołka w beciku. Owszem, dziecko śpi dużo, ale jeszcze więcej ma pobudek z nie zawsze wiadomych powodów. A ja, matka, od kilkunastu lat miałam już konkretne rytuały związane ze snem: głowa na poduszkę i 8 godzin nieprzerwanego snu. Nagle stałam się zakładnikiem do ryczącego co dwie godziny niczym syrena alarmowa dziecka. O ile jednodniowe zarwanie nocy można było jakoś przetrwać i powoduje u mnie tylko silniejszą głupawkę, o tyle notoryczne niewyspanie zrobiło ze mnie rozdrażnionego zombiaka. A razem ze mną męża i ojca, bo przecież i on początkowo reagował na nocne pobudki dziecka. O dziwo po pewnym czasie na nie ogłuchł, czego trochę mu zazdrościłam.
Zakrzywienie czasoprzestrzeni
Zakupy? Kiedyś było to 15 minut. Wystarczył SMS przypominający „kup masło!” i Monia narzucała na siebie bluzę, wciągała na stopy wiecznie rozwiązane trampki, zbiegała z czwartego pietra i właściwie była już w połowie drogi z powrotem z masłem oraz dziesięcioma innymi produktami, które przy okazji trzeba było kupić. Teraz wizyta nawet w warzywniaku to godzinna wycieczka krajoznawcza. Bo na prawo od kasy znajdują się leki NIE RUSZAJ! I napoje BO ZBIJESZ! Na lewo batoniki PO OBIEDZIE, TERAZ NIE JEDZ!, a pod taśmą kłębią się torby foliowe NIE ZAKŁADAJ TEGO NA GŁOWĘ! A to tylko ostatni przystanek przed wyjściem, reszty, włącznie z NIE JEDZ PĄCZKA PRZED ZAKUPEM!, lepiej nie opowiadać. Ba, samo wyjście to teraz problem, bo ostatnio coraz to nowe lalki i misie żądają shoppingu! Ale zawsze są gdzieś TAM…
Metody
Szczególnie metody wychowania. Bo o ile można bić mięso schabowe na kotlety, to dzieci już bić nie można. W tym wypadku wiadomo jednak chociaż co jest lepsze. A co w przypadku gier czy programów telewizyjnych? Do dziś pamiętam, jak w objazdowym kinie, które przyjechało do szkoły, oglądałam Gremliny. Wiele lat bałam się, że jak zgaszę światło to jakaś włochata koścista łapa wyjdzie zza łóżka. Za to mój mąż w sumie oglądał co wtedy telewizja nadawała i nie ma z tego powodu żadnej traumy czy odchyłu. Albo jeszcze nie wie, że ma. Niemniej metody wychowawcze to jedna z częściej dyskutowanych między nami dwoma elementów życia od kiedy dzieci przyszły na świat.
Spowinowaceni
Jeśli nie wpływają na Twoje małżeństwo w żaden sposób, to możesz zaliczyć się do grona pobłogosławionych przez Wszechświat i poszukać garnca złota na końcu tęczy. Ale zwykle jest tak, że dziadkowie każdej ze stron mają sporo do powiedzenia w kwestii np. metod wychowawczych i innych aspektów życia codziennego. Najlepsze jest to, że sami często przyznają, że ich metody zawiodły, ale w ogólnym zarysie to nie wyszło wszystko aż tak źle. No nie aż tak źle jak widzą to po wnukach. To wszystko także ma niesamowity wpływ na małżeństwo, bo nie ma nic silniejszego, niż miłość rodzicielska oraz chęć chronienia relacji z własnymi rodzicami nawet kosztem partnera. Nawet jeśli wiemy, że nie wszystko trzyma się logiczności czy podejściu współczesnej psychologii dziecięcej.
Co by było gdyby
Właściwie każda z wymienionych rzeczy jest na swój sposób pozytywna i negatywna. Gdyby nie brak snu nie doceniałaby teraz każdej przespanej nocy czy leniwych weekendowych poranków kiedy dzieci same spokojnie robią sobie śniadanie, by nas, rodziców nie obudzić. Zupełnie tak, jak jeszcze niedawno robiliśmy my by one spały dłużej. Większe zakupy dzieci pomogą mi wnieść do domu, a niektóre rady teściowej wcale nie są takie głupie. Oczywiście niektóre. Wszystkie te zmiany są dobre, bo przez to i związek się zmienia. Nie jesteśmy już tymi roztrzepanymi studentami, którzy nie myśleli o jutrze. Teraz nawet obiady zaplanowane są na każdy dzień tygodnia! Wszystkie te zmiany po urodzeniu dzieci mogły być zarówno czymś złym jak i dobrym. Tylko od nas, rodziców, małżonków zależy, w jakim kierunku one pójdą.
Fot. Mona Varga, CC BY 2.0