Książki dla rodziców,  Kulturalnie

Twarde babki z „1632”

Ostatnio zatapiam się w lekturze coraz to nowych książek. Niedawno skończyłam „1632” Erica Flinta, wydaną prze Wydawnictwo Zysk i S-ka ponad 600-stronicową kobyłę! Poza świetną fabułą dotyczącą przeniesienia części Wirginii Zachodniej obecnych czasów na tereny Turyngii, w środek wojny trzydziestoletniej między protestanckimi Wazami a katolickimi Habsburgami, książka ma jeszcze coś do zaoferowania, o czym nie mogłabym nie wspomnieć właśnie tu, na blogu. Ma kobiety. I to nie byle jakie! Ma czwórkę kobiet-heroin swoich czasów!

Rebeka z 1632 roku

Już w roku 1492 Żydzi zostali wygnani z Hiszpanii, więc pozostali musieli się ukrywać. Rebeka Abrabenel należy do tzw. marrani, ukrytych Żydów. Seferadka z bardzo starego i bogatego rodu. Podróżuje z ojcem-filozofem. Poliglotka o niezwykle chłonnym umyśle. Właściwie dawno już prześcignęła ojca, ale jako kobieta nie mogła zbytnio się z tym obnosić. Poza walorami umysłu jest jeszcze niezmiernie piękna: oliwkowa skóra, długie czarne włosy, ciemne oczy, regularne rysy, zmysłowe usta. Nic dziwnego, że wpadła w oko szefowi Grantville, amerykańskiego miasteczka, które za sprawą tajemniczego „Ognistego kręgu” zostało teleportowane w czasie i przestrzeni: do Niemiec 1632 roku. Z wzajemnością. Ale tam, gdzie inna kobieta jej czasów zostawiłaby wszystko mężczyznom, Rebeka pomaga w rządzeniu, daje rady, wreszcie faktycznie rządzi Stanami Zjednoczonymi Ameryki w Europie i negocjuje warunki pokoju z królem Szwecji.

To kobieta, dla której wydawanie poleceń, sprawowanie władzy jest tak naturalne jak oddychanie.

Melissa z 2000 roku

Melissa Mailey to niemłoda kobieta i surowa nauczycielka historii. Kiedyś walczyła o równość. Po „Ognistym kręgu” zajmowała się, poza uczeniem, kierowaniem pracami nad projektem konstytucji tego nowego narodu. I wtedy też była samotną stara panną. Wojująca feministka, wielka obrończyni Karty Praw i zagorzała przeciwniczka Quentina Underwooda, zatwardziałego konserwatysty, radykała i, jak mawiał Mike, „upartym głupim sukinsynem”. Stanowiła najbliższy krąg doradców rządzącego Grantville Mike’a. Znała też odrobinę niemiecki. Pod wpływem związku zmieniła się nie do poznania i pokazuje jak miłość może rozszerzać się z jednej osoby na innych.

Od dnia, w którym James Nichols pojawił się w jej życiu, zauważyła, że zmienia się w sposób, w jaki nigdy nie sądziła, że mogłaby się zmienić. Jej podejście do świata właściwie ciągle było takie samo, ale jednak znacznie mniej szorstkie.

Julie z 2000 roku

Julie Sims, siostrzenica Franka Jacksona, skarbnika górniczego związku ASG. Żywe srebro w giętkiej postaci. Cheerleaderka. Strzelec wyborowy. Biathlonistka. Uwielbiała polowania, zwłaszcza swoim remingtonem 700, kaliber 7,82 milimetra, z celownikiem teleskopowym ART-2. To właśnie nim dokonała pierwszej jatki, bo jak inaczej można było nazwać cykliczne zabijanie jeden po drugim niczym zawodowy snajper. Czy ruszyło ją to? Trochę, ale opanowała się szybko. Kiedy później będzie opowiadać co czuła zabijając ludzi. Złych ludzi dodam. Bo to nie to samo co pierwsze polowanie na jelenie. Wtedy płakała, bo jeleń był piękny i nic jej nie zrobił. Ale ci ludzie właśnie by zrobili i Julie dokładnie wiedziała: zgwałciliby ją brutalnie, pobili, pobawili i zabili. A na to nie mogła pozwolić nawet ledwo 18-latka jak ona!

Trzask! Tęgi oficer zgubił parę kilo… dokładnie w okolicy serca. Strzał był idealny. (…) – Oto prawdziwa pogromczyni serc – wyszeptał Mackay.

Gretchen z 1632 roku

Gretchen należała do jenieckiej rodziny ludzi Tilly’ego. Była pod niewolą od ponad roku i urodziła dziecko będące owocem wielokrotnych gwałtów. W sumie pogodziła się z nimi, bo pod opieką miała jednak nie tylko niemowlę, ale i młodszą, ledwo co dojrzewającą siostrę, starą babcię i brata, który musiał brać udział w rozbojach i grabieżach na równi z innymi pod dowództwem Ludwiga. Jej uległość dawała im życie. Kiedy jednak krzywdzące ją i dające zarazem życie wojsko przegrywało musiała jakoś zadbać o kobiety, które były pod jej opieką. Nie chciała, by kolejni żołdacy, ci wygrywający bitwę, znowu gwałcili jeńców. Wpadła na pomysł, by młodo wyglądające kobiety albo te, które by psychicznie nie wytrzymały więcej, schować w starym wychodku… w miejscu na ekskrementy. Groziło to uduszeniem, prawda, ale i tak było to lepsze wyjście. Ona? Ona mogła wytrzymać umysłowo jeszcze niejedno, a fizycznie była bardzo sprawna.

Jeff zorientował się, że ona próbuje obronić swoją rodzinę przed cisami, które spodziewała się ze strony mężczyzny. Potem kobieta odwróciła nieco głowę i nadstawiła policzek. (…)

Gretchen pomyślała, że dowódca jest zły na nią i jej rodzinę. (…) To z jej winy część schwytanych kobiet wygadała tak parszywie, że żaden mężczyzna nie mógłby ich tknąć. Nawet żołnierz. Poczuła, że kuli się ze strachu, ale natychmiast się przemogła. Odwróciła głowę, czekając na uderzenie. Z doświadczenia widziała, że najłatwiej znieść cios w policzek.

Choć Gretchen jeszcze nie raz pokazała, że jest bezwzględna i kroczy do celu dosłownie po trupach, ale wszystko dla dobra i bezpieczeństwa rodziny. Jednak to właśnie ta scena najbardziej utkwiła mi w pamięci.

Fot. 1 Scott Swigart, 2 i 5 Hans Splinter, 3 Jean Balczesak, 4 Nova

Co sądzę o książce „1632” Erica Flinta?

Jeśli lubicie historię alternatywną i niestraszna byłaby wam wizja Stanów Zjednoczonych Ameryki jako sąsiada Polski, książka Erica Flinta „1632” jest wizją, którą bardzo polecam. Zadowoleni będą także znawcy historii wojny trzydziestoletniej, gdyż wiele rzeczywiście mających miejsce bitew jest w niej dość pieczołowicie opisane. To dobry pomysł, by jeszcze raz zapoznać się z nie dość omawianym choćby na lekcjach historii konfliktem. Ja pozostaję z lekkim niedosytem, bo spodziewałam się zobaczyć więcej zwyczajnych reakcji ludności niemieckiej na pojawienie się Amerykanów. Autor skupił się przede wszystkim na dzielnych Jankesach i ich misji ratowania świata, a to niekoniecznie kupiło mnie. Jednak pojawieniu się świetnie zaprojektowanych postaci kobiecych zdecydowanie jestem na tak.

Recenzja ukazała się także na portalu Secretum.pl.

Recenzja drugiego tomu cyklu Ring of Fire: „1633”

Znacie może jakieś inne książki, w których nie sam bohater, a całe jego otoczenie przemieszcza się w czasie i przestrzeni?