„Tajne przez magiczne”, książka Katarzyny Wierzbickiej
Gonienie za dedlajnami, męczący szef i współpracownicy, coworking, praca zabierana do domu czy nadgodziny mogą z pewnością doprowadzić do wypalenia zawodowego. Agata Filipiak, bohaterka „Tajne przez magiczne”, książki Katarzyny Wierzbickiej, właśnie czuje, że potrzebuje odmiany. A najlepsza będzie w budżetówce, przy mało wymagających klientach jakimi są dzieci, czyli przedszkole. Umie zajmować się maluchami, które przecież łatwo namówić na wszystko, godziny od-do. Cóż może pójść nie tak? Choćby to, że Agata widuje krasnoludki, a w grupie kilkulatków dzieją się dość dziwne i przerażające rzeczy…
Kilka słów o Agacie
Tak naprawdę Agata sama z siebie z pracy nie odeszła. Jej psychika była w stanie opłakanym, że popełniła błąd w, powiedzmy, stosunkach międzyludzkich. Dokładniej damsko-męskich. A to już było za dużo i firma postanowiła rozwiązać z nią umowę. Angaż na woźną w przedszkolu wydawał się być najlepszą odtrutką po złamanym sercu i karierze. Jednak Agata nie jest kobietą o stalowych nerwach czy wrodzonej wielozadaniowości. Boi się ran, odpowiedzialności za innych. Wreszcie nie potrafi ogarnąć grupy rozochoconych dzieci. Do tego nadal psychicznie się nie pozbierała. Jeśli dołożyć do tego dziwne wypadki podczas jej zmiany, omamy oraz ponowne spotkanie byłego mężczyzny jej życia, a nawet jego pociechy i obecnej wybranki, to nie trudno o remisję jej choroby psychicznej.
Fabuła „Tajne przez magiczne”
Okazuje się jednak, że przywidzenia i dziwne wrażenie, jakie ciągle odczuwa Agata, nie jest kwestią jej stanu duszy, a raczej stanu wszechświata, do którego przeniknęły demony znane z ludowych podań. I na tym skupiać się będzie fabuła: na demonach w przedszkolu. Może to zaskakujące połączenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że demonami wcale nie są niegrzeczne dzieci, a np. ich zabawki, które przynoszą do przedszkola, by dodać sobie animuszu. Także niektórzy pracownicy przedszkola, rodzice czy same dzieci posiadają pewne moce, o których Agacie nawet się nie śniło. A jeśli śniło, to były to największe koszmary. Kobiecie przyjdzie się z nimi wszystkimi zmierzyć i, co sama zapowiada, umrzeć. Nie bójcie się jednak, to nie koniec opowieści, bo druga część już w trakcie pisania.
Moje odczucia
Nieco zabiło mnie jedno: właśnie informacja od bohaterki, że oto umrze w najciekawszym momencie. Dla mnie to najgorszy z możliwych scenariuszy. Poczułam się jak podczas seansu „Titanica” – przecież wiadomo, że utonie. Niemniej jak Cameronowi udało się mnie zaciekawić, tak i Katarzyna dobrze pokierowała fabułą, bym nie czuła niezadowolenia. Niedosyt owszem, ale raczej dlatego, że widać, że fabuła była krojona na więcej niż jeden tom. Jeszcze nie zżyłam się tak mocno z bohaterami, nie poznałam świata. Ot, dopiero się z nim zapoznałam.
Podsumowanie
To trudna do sklasyfikowania książka. Najbliżej jej do obyczajówki z elementami horroru i fantasy. Kasia niezwykle plastycznie opisuje wszelkie makabryczne sceny, więc warto uważać, jeśli chce się czytać jej dzieło przy posiłku. Raczej to lektura dla starszej młodzieży i dorosłych, którzy chcą nieco odpocząć od rozbudowanych i ciężkich wątków polityczno-fantastycznych. „Tajne przez magiczne” nazwałabym mroczną młodsza siostrą „Małego Licha” Marty Kisiel, tyle że widzianego oczami dorosłego, a nie dziecka.