Życie w Szwajcarii
Święta, święta i po świętach. A jak święta to przecież na bogato! Każdy przygotowywał masę potraw, sałatek, ciast, pierniczków. Pod choinką często brakowało już miejsca. Można by pomyśleć, że Polska to taka Szwajcaria w ten jeden dzień. Chociaż… czy na pewno? Kasiu, jak to jest właściwie w tej Szwajcarii?
Konfabula: Co skłoniło Cię do zmiany miejsca zamieszkania na zupełnie inny kraj?
Kasia na rozdrożach: Prawie 9 lat temu postanowiłam zmienić swoje życie. To był akurat dobry moment: skończyłam studia, zakończył się mój trzyletni związek… Najlepsza pora, by spróbować czegoś nowego. Wybrałam Konstanz nad Jeziorem Bodeńskim, miejsce, które zdążyłam we wcześniejszych latach pokochać. Bliskość Alp i dobra sława uniwersytetu w Konstanz utwierdziły mnie w przekonaniu, że to dobra decyzja. Niecały rok po wylądowaniu w południowych Niemczech przeprowadziłam się na szwajcarską stronę granicy, teoretycznie do innego kraju, praktycznie tylko kilka kilometrów dalej.
Konfabula: Czym pozytywnie zaskoczyła Cię Szwajcaria?
Kasia na rozdrożach: Ujęła mnie przede wszystkim wszechobecna uprzejmość. Zmęczona już byłam polskim chamstwem w komunikacji miejskiej i skrzywionymi twarzami na ulicach. W Szwajcarii witanie obcych na ulicy czy small talk to normalka, podziękowanie kierowcy za przejazd również. O właśnie, kierowcy to dobry przykład. Zdarzyło się, że całkiem obcy kierowca zawiózł mnie nocą do domu, bo niesamowicie padało, chociaż miał jechać do zajezdni. Inni kontaktują się z kolegami, żeby poczekali, bo spóźnię się na przesiadkę. Do tego mam kilka ulubieńców, z którymi jesteśmy na „ty” i za każdym razem przegadujemy całą trasę. I chociaż moje kilkunastotysięczne Kreuzlingen różni się od wielkomiejskiego Zurychu, to jednak zastanawia. Że można i tak.
Konfabula: A zdziwiło Cię coś negatywnie?
Kasia na rozdrożach: Chyba szwajcarski rynek pracy. Mówi się otwarcie, że w poszukiwaniu pracy najbardziej przydatne są osobiste kontakty. 70% miejsc pracy nawet nie ląduje na otwartym rynku. Jeśli nie mamy rodziny i wielu znajomych w tym kraju, musimy dopiero wypracować sieć pomocnych kontaktów. Równie otwarcie mówi się tutaj, że osoby o egzotycznych nazwiskach rzadziej zapraszane są na rozmowy. Dotyczy to również Niemców, niektóre firmy znane są z tego, że Niemców nie zatrudniają wcale.
Konfabula: Mówi się, że Szwajcaria to drogie państwo do życia. Czy to prawda?
Kasia na rozdrożach: Tak, życie w Szwajcarii jest drogie, zwłaszcza dla osób, które zarabiają poza jej granicami. Sami Szwajcarzy również często narzekają na wysokie koszty życia, jednak porównując ich stosunek zarobków do wydatków z polskimi średnimi, żyje im się bardzo dobrze. Wystarczy powiedzieć, że szwajcarskie gospodarstwa domowe na konieczne opłaty (mieszkanie, jedzenie) wydają 29% miesięcznego dochodu, podatki pożerają zazwyczaj 12%. Zostaje wystarczająco, żeby opłacić kasę chorych i wyjechać na narty. Albo i Karaiby.
Średnia pensja wynosi około 5 tysięcy franków miesięcznie. Koszt wynajmu mieszkania może być bardzo różny, zależnie od regionu. Zurych jest najdroższy, tam trzy pokoje kosztują średnio 2340 franków. Taniej jest w niedalekim Winterthur, gdzie średnia wynosi 1700 i w St. Gallen – 1360. Litr mleka kosztuje mniej niż 2 franki, najzwyklejszy chleb trochę więcej niż 1 frank. Litr benzyny to wydatek rzędu 1,50.
Konfabula: A co do zakupów to co przede wszystkim spotkamy w szwajcarskim sklepie spożywczym?
Kasia na rozdrożach: Szwajcaria to kraj serem i czekoladą płynący. To stereotyp, który znajduje potwierdzenie w praktyce. Zwłaszcza sery są wszechobecne, czy to w formie raclette, czy pysznego fondue albo po prostu dodatku do lampki wina. W sezonie zimowych królują tutaj pieczone kasztany, można je dostać dosłownie na każdym rogu i każdym świątecznym jarmarku. Kasztany znajdziemy też w jednym z ulubionych deserów Szwajcarów – Vermicelle.
Konfabula: Czy jest coś, co byś zabrała ze sobą jadąc z Polski? Czego Ci szczególnie – poza rodziną – brakuje?
Kasia na rozdrożach: W Szwajcarii mało jest polskich sklepów (często jest to po prostu regał w sklepie rosyjskim), dużo produktów można jednak zamówić online. Jeśli chodzi o konkretne produkty, wszystko zależy od naszych upodobań. Możemy zabrać polskie pasztety i kiełbasy, kisiel, polski budyń czy zakwas na barszcz albo po prostu korzystać z dobrodziejstw zastanych na miejscu i polską kuchnią delektować się w trakcie odwiedzin w kraju. Jeśli chodzi o inne produkty… trudno powiedzieć. Elektronika jest często nawet tańsza niż w Polsce, ubrania mają zbliżone ceny. Odwiedzając Polskę warto wyskoczyć do fryzjera, kosmetyczki czy dentysty, bo te usługi są drogie, a leczenia stomatologicznego nie obejmuje „zwykłe” ubezpieczenie.
Konfabula: Jak Szwajcarzy postrzegają Polaków?
Kasia na rozdrożach: Największą zaletą Polaków w Szwajcarii jest to, że nie są Niemcami. A z tymi czasem nas mylą, gdy mówimy „wysoką” odmianą niemieckiego, a nie jego szwajcarską wersją. Niemcy postrzegani są tu jako ci, którzy kradną Szwajcarom miejsca pracy, do tego są bardzo bezpośredni i nie owijają w bawełnę. A owijać w bawełnę w Szwajcarii należy. My z kolei jesteśmy postrzegani jako pracowity naród, znajdujący się gdzieś tam pomiędzy tymi wszystkimi Słowianami, razem ze Słowakami, Czechami czy Słoweńcami. Nie ma nas na tyle dużo, żeby być zagrożeniem, a i nie wyróżniamy się jakoś negatywnie na tle innych nacji.
Konfabula: Jakie widzisz różnice pomiędzy sposobem życia Szwajcarów i Polaków?
Kasia na rozdrożach: Mam wrażenie, że Szwajcarzy żyją spokojniej niż Polacy. Nawet najmniej wymagające zajęcie pozwala na zapewnienie całkiem znośnego poziomu życia. Starsze panie nie zbierają puszek, żeby mieć na leki, a młodociani nie muszą „robić przekrętów”, żeby kupić nowego IPhona. I chociaż wiem, że uogólniam, a sami Szwajcarzy pewnie by zaprotestowali, to jednak widać różnicę między naszymi krajami.
Szwajcaria to kraj w dużej części górzysty, nie dziwi więc, że wielu jej mieszkańców chodzi po górach, uprawia sporty zimowe czy kolarstwo. Sport jest tu ważnym elementem życia. Tak samo jak i jedzenie. Brunche, lunche, kolacje – na to zawsze trzeba znaleźć czas. Nadprogramowe kilogramy można później zrzucić w trakcie treningu.
I znowu, bez sensu byłoby uogólniać, ale szwajcarskie dzieci często wychowywane są bezstresowo i na luzie. Miałam kiedyś współlokatorkę, kilka lat młodszą, niesamowicie narwaną, która nie pozwalała mi spać w nocy. Wykończona próbami uciszania, spytałam ją kiedyś, co robiła jej mama, gdy tak się zachowywała. Jej odpowiedź? „Czekała aż się wyprowadzę i wejdę Wam na głowę”.
Fot. Dennis Javris, CC BY-SA 2.0
Poznaj inny punkt widzenia na życie w Szwajcarii. Wywiad z Magdaleną.
Jeśli lubisz podróże z palcem po mapie, co środę zapraszam na wyprawę z jedną z Polek mieszkających za granicą. Wpisy już publikowane znajdziecie tu.