Kim była Mama Muminka przed urodzeniem Muminka?
Pamiętacie Mamę Muminka? Jak wszystkie Muminki jest taka trochę grubawa, nieopalona, przypomina hipopotama na dwóch nogach. Jej cechą charakterystyczną jest umiejętność zorganizowania mini-wesela z byle okazji, smażenie naleśników dla cudzych dzieci oraz wieczne paradowanie w samym fartuchu w biało-czerwone paski. Nieodłącznym atrybutem jest czarna torebka, w której to, jak w każdej damskiej torebce, znaleźć można wszystko.
Mama Muminka nigdy nie była widziana podczas odpoczynku (nie liczymy snu zimowego). Nawet w największy skwar, kiedy dzieci leżą plackiem na plaży, a Tata Muminka narzeka na upał i pije wcześniej przygotowany przez Mamę Muminka zimny sok malinowy, nosi ze studni wodę, by podlać kwiatki. Wiecznie się zamartwia o wszystkich, tylko nie o siebie.
Jest kwintesencją spokoju z nutką naiwności. Nawet jak się denerwuje, nie poznasz po niej. Prędzej zdziwi się, że zima kończy się w grudniu, niż zdenerwuje, że syn lata na różowych obłoczkach czy mąż znowu nie zejdzie na pieczołowicie upichconą kolacje, bo zajęty jest pisaniem wątpliwej jakości pamiętników.
Kim była Mama Muminka zanim urodziła Muminka? Prawdopodobnie była Narzeczoną Jeszcze Nie-Taty Muminka. A wcześniej jakimś bezimiennym Muminkiem. Nie wbijała się co rano w szykowny żakiet, by popędzić do korporacji. Nie zastanawiała się jakie nazwisko przyjąć po ślubie. Nie martwiła się w ciąży, że za dużo przytyje.
Na urlopie macierzyńskim nie tęskniła do swojej pracy, nie uciekała przed płaczącym Muminkiem na zakupy. Nie zastanawiała czy nie wrzucić szczoteczki do zębów i majtek do torebki, wyjść po zapałki i wrócić za kilka lat.
Mama Muminka, widząc nijakość Taty Muminka nie upijała się do lustra tanim winem jabłkowym, nie malowała co rano podkrążonych ze zmęczenia oczu i nie kupowała kremu z największą ilością Q10, by wyglądać choćby trochę młodziej. Nie zjadała cichaczem ostatniej czekolady z szafki. Czekolady, którą dostał Muminek na Boże Narodzenie od Dziadka Muminka. I nie, Mamie Muminka ta czekolada też w cycki by nie poszła.
Mama Muminka pozwalała Muminkowi samodzielnie robić nieudolne babki z piasku i nie chwaliła się innym mamom, że Muminek w wieku 3 miesięcy mówi płynnie, siedzi, ma wszystkie zęby i biega po podwórku. Pewnie nawet nie przyszło jej do głowy wytrzeć fartuchem małego usmarkanego nosa.
Gdy Muminek prowadzał się po Dolinie Muminków ze zmanierowaną Panną Migotką, Mama Muminka nie wieszała psów na przyszłej ewentualnej synowej. Potrafiła upiec jej ulubione ciasto i pozwalała na okazywanie w swojej obecności czułości własnemu synowi. Jej jedynemu synowi. Jej jedynakowi.
Nie chciałabym takiej teściowej. Wolałabym chyba już chłodną Bukę.
Fot. Miia Sample, CC BY-SA 2.0