Nieoczywiste kryteria, jakie kierują dziećmi podczas zakupów
Oto jak moje dzieci wybierały sobie własną myszkę i skorpiona. Nie, wcale nie mamy nowych zwierzątek, choć pewnie nasz kot ucieszyłby się z nowej przekąski. Moje dzieci postanowiły zmienić urządzenia peryferyjne, z których korzystają. Padło właśnie na myszki i skorpiony. Sami zobaczcie jakimi kryteriami się stosowały, by wybrać to, z czego będą korzystać właściwie codziennie.
Widziałam to w reklamie!
33 proc. dzieci uczących się w klasach 1-3 oraz 51% ich kolegów z kolejnych 3 klas właściwie codziennie korzysta z internetu, z czego ta młodsza grupa w większości, ale jeszcze nieprzytłaczającej, poświęca na jednorazową wirtualną wizytę powyżej pół godziny (wg „Dzieci w necie”, Interaktywny Instytut Badań Rynkowych). A tam, chcąc czy nie chcąc, spotyka więcej reklam niż w i tak przepełnionej nią TV. Filmiki na YT, reklamy na FB, Tiktoku, Instagramie aż biją po oczach. Ileż to razy ważniejsze było, by futrzak był danej firmy a nie gatunku kiedy przychodziło do kupna maskotki do zabawy. Jakie szczęście, że jeszcze nie znają marek komputerowych, to mogłam im coś podpowiedzieć.
Rozmiar ma znaczenie
A także ilość. Im większa paczka chipsów, tym lepiej. Im większa myszka do komputera tym lepiej, nawet jeśli rączka mała i koścista jak u Kini. Nie wierzycie? Kiedy miała ona do dyspozycji większą Thorn Krux od Beam Krux to wybrała… większą, choć przecież wygodniej byłoby się jej zamienić z bratem. Nie powiem, sama czaję się na Beama, bo zdecydowanie lepiej leży w mojej niemałej ręce, ale dzieci miały pierwszeństwo tym razem i nie dały się zwieść bajeczkami, ze ich stara myszka jest naprawdę świetna. Cóż, muszę przeprosić się z moją bezprzewodową (zmora gracza, opóźnienia!) myszką… Za to Kinia ma sporo czasu, by wciskać przycisk zmieniający DPI, personalizowanie przycisków czy też dostosować podświetlenie RGB do swojego aktualnego humoru (obecnie rządzi niebieski jak oczy psa husky).
Kolory, kolory, wszędzie widzę kolory!
Dzieci są jak małe sroki. Wszystko ma mrugać, świecić, zmieniać kolory. Najlepiej jeszcze jakby dźwięk wydawało niczym dyskoteka, ale na szczęście marketingowcy i producenci wiedzą, że tak sobie żaden rodzic nie da zakupem strzelić w stopę. Jeśli dziecko ma do wyboru bardziej świecącą myszkę do komputera, to właśnie ją wybierze. A jeśli do niej jest dedykowany mouse bungee to wybierze ten, który najlepiej będzie współgrał w mruganiu kolorami z myszką.
Kinia i Arti mieli do wyboru dwa mouse bungee: Scorpious i Scorpious Pro (o samym słowie Pro jeszcze pogadamy). Ten drugi jest podłączany do komputera poprzez USB i dodatkowo posiada dwa porty USB 2.0 oraz mieniące się podświetlenie ledowe. Po co właściwie takie ustrojstwo? Żeby myszka nie zsuwała się, bo kabel może ją jednak ciągnąć, a podczas grania czasem celność zależy od milimetrów i zmiana samoistna zepsuje cały mecz (gracze w strzelanki rozumieją). Ja za to o wiele łatwiej unikam pająków w Limbo. Mouse bungee jest przytwierdzony do biurka, trzyma w górze nieruchomo kabel i naprawdę czuć różnicę w komforcie.
Jeśli już jesteśmy przy kolorkach, to stęskniony podczas gry za głosem ludzkim Arti ma jeszcze do dyspozycji mikrofon, dzięki któremu koledze siedzącym na Discordzie rpzekazuje szczegółowe instrukcje gdzie stawiać klocki. Wiadomo, mówimy o Minecrafcie, bo nadal obsesja na punkcie tej gry trwa. Do kompletu ma więc mikrofon Prana na Jack 3,5, bo obudowa nie pozwala zbyt wielu sprzętów na USB podłączyć. Sami zobaczcie jak wygląda taki zestaw.
Nazwa Pro to z automatu +10 do fajności
Czasem też nazwa marki, ale już np. w przypadku sprzętu komputerowego z tej samej firmy wszystko co pro jest bardziej pro, więc Scorpious Pro jest lepszy od Scorpiousa, bo jest Pro. I basta! Na szczęście w przypadku sprzętu Krux.Tech Pro to naprawdę pro.
W tekście znajduje się link reklamowy.