Rodzicielstwa uczą mnie też dzieci
„Załatwię to!” – ile razy w życiu myślałyśmy lub mówiłyśmy to na głos? Jako mama mówiłam i myślałam o tym niezliczoną ilość razy. Przecież muszę zrobić co trzeba. Żonglujemy czynnościami, choć już naukowcy ostrzegają, że multitasking to zguba dla koncentracji. Włączamy autopilota. Potrzebujesz pomocy w odrabianiu prac domowych i kostiumu na dzień warzywa w przedszkolu? Załatwię to! Potrzebujesz na jutro zrywanych o świcie czterolistnych koniczynek? Załatwię to!
Mama deleguje i planuje
Tak, delegujemy i planujemy z wyprzedzeniem, ale kiedy nadchodzi deadline i ten uścisk w żołądku… załatwiamy wszystko. W kocu większość z nas to życiowi naprawiacze, zaprogramowani by robić co należy. Dziewczynka zawsze robi co trzeba, jak trzeba, co oczekują os niej inny. Czy to w pracy, w domu, czy w życiu osobistym. Nie myślimy nawet, po prostu zaczynamy wszystko organizować i realizować.
Załatwię to!
Nie zastanawiałem się nad tym, dopóki moja najstarsza córka pewnego dnia mnie nie powstrzymała. Dzieci odrabiały lekcje za dzień nieobecności, jaki zgotował im w tym roku koronawirus. Kinia, która zdążyła nadrobić wszystko w świetlicy, relacjonowała, jak to nikt nie może jej uwierzyć, że trenuje karate. Przecież jest chuda jak patyk, więc nie może być silna. Czułam po jej łamiącym się głosie, że to dla niej problem. Kiedy skończyła, powiedziałem bez zastanowienia: „Załatwię to. Wyślę dziś wieczorem nauczycielce wiadomość. Potem zadzwonię do niej jutro i umówię się na rozmowę. A jeśli to się nie skończy, to… ”
Kinia delikatnie przerwała mój potok „rzeczy do załatwienia” i powiedziała „Mamo, nie proszę cię, żebyś to naprawiała. Chcę tylko z tobą o tym porozmawiać ”. Aż usiadłam z wrażenia. Co to była za lekcja życia! Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo jestem wdzięczna, że była wystarczająco silna, by mnie powstrzymać i powiedzieć, że chce sobie z tym poradzić samodzielnie. Zamiast tego, żebym przejmowała kontrolę i „naprawiała”. Podziękowałam jej za zabranie głosu, rozmawialiśmy o tym, jak się czuła i co planowała z tym zrobić.
Nie będę zawsze przy dziecku
Nie zawsze będę przy niej, tego właśnie mnie nauczyła. Ona musi nauczyć się robić dla siebie samodzielnie trudne rzeczy. Wszyscy chcemy, aby nasze dzieci stały się niezależne, ale jak mogą to zrobić, jeśli nie dajemy szansy radzenia sobie z trudnymi sprawami, z rzeczami, z którymi wcześniej się nie spotkali? Ja działałam instynktownie jak dotychczas. Krwawiącą ranę zawsze zaklejałam plastrem, a serce moją miłością i interwencją. Po prostu chciałam się tym zająć, tak jak zawsze.
Słuchaj uważnie, może to wystarczy
Była z siebie taka dumna następnego dnia, kiedy powiedziała mi, jak sobie poradziła. Sama, bez mojej pomocy. I tak powinno być. Ale co by było, gdyby mi Kinia nie przerwała? Gdybym starała się pomóc, zrujnowałbym jej szansę, by o siebie zadbać. A ile razy subtelnie próbowała mi to powiedzieć? Ile razy dzieci czekały, aż coś wymyślę, bo sama im to proponowałam, zamiast zapytać jak one to widzą? Może tak naprawdę chciały tylko, żeby ktoś ich wysłuchał? Kinia nauczyła mnie zatrzymywać się i słuchać. Zamiast „Załatwię to”, musiałam się nauczyć „Załatwisz to”.
Rodzicielstwa uczą i dzieci!
O rodzicielstwie możemy się wiele nauczyć od naszych dzieci, jeśli zechcemy ich słuchać. Choć jesteśmy tymi działającymi, załatwiającymi i naprawiającymi, to przecież nie chcemy wszystkiego naprawiać, załatwiać i działać za nasze już niedługo dorosłe dzieci. Żaden z nas, rodziców! Chcemy wychowywać dzieci, które potrafią samodzielnie myśleć i zadbać o pojawiające się sytuacje. Jeśli chcą się z nami skonsultować, uzyskać naszą opinię to tyle właśnie wystarczy. A nawet to mamy szczęście. Jeśli naprawdę nie mają pojęcia, co zrobić w szczególnie trudnej sytuacji, możemy pomóc im to rozgryźć. Możemy im pomóc, ale musimy oprzeć się pokusie przejęcia władzy. Musimy zrozumieć, kiedy nadszedł czas, aby odejść od „Załatwię to!” do „Załatwisz to!”.
Fot. Daniel Lobo, CC BY 2.0