Jak sprytnie oszczędzać pieniądze
Jak nietrudno zauważyć – jestem blogerem. A blogerzy to taka inna kategoria człowieków (cytuję Alexa z „Madagaskaru”). Cwane to to, przebiegłe, każdego zagada, od każdego coś dostanie, pieniądze kutwi, ciuchy, gadżety i kosmetyki od sponsorów dostaje. A jeszcze kasę za parę słów potrafi otrzymać, że to niby jakieś trudne jest. Ano czasem bywa.
Podaję przepis jak oszczędzać tylko dlatego, że jest się blogową gwiazdą na dzielnicy:
1. Po pierwsze – musisz posiadać bloga lub vloga. Obojętnie jakiego. Może to być opis codziennych kup niemowlaka, zdjęcia pani Krysi z warzywniaka i jej sklepowego outfitu, promocje warzyw w Biedronce, testowanie łatwopalności lakierów do włosów, codzienne filmiki z jazdy traktorem po polu. Naprawdę każdy może znaleźć swoją niszę!
2. Chodź po urzędach, instytucjach, firmach. W co dziesiątej dostaniesz długopis, w co setnej balonik, a w co tysięcznej próbkę. Długopis przyda się dziecku szkolnemu, balonik – przedszkolakowi, a ty zgarniasz próbkę. No chyba, że to psia karma albo męski perfum.
3. Chodź na spotkania blogerskie – tam dostaje się darmowe gadżety! Wiecie – kosmetyki, kredki dla dzieci, książeczki, zabawki, cuda na kiju i sznurku. Kawa i ciastka też gratis, więc cały dzień na cudzym wikcie. Czasem i opierunku jak trafi się próbka proszku do prania.
4. Dzwoń! Przecież nie po to masz darmowe minuty, by spotykać się z koleżankami – blogerkami czy tez nie – na kawie i jeszcze płacić za nią. Jeśli masz swoją firmę, to oczywiście spotkanie wrzucasz w koszty, ale jeśli jesteś osobą fizyczną – musisz kombinować. Przynoszenie termosu z własnym napojem raczej nie przejdzie.
5. Pisz do firm i rękodzielników. Jak darmowe minuty się skończą zostaje tylko pisanie maili. Za dobrą recenzję nie tylko ubierzesz całą rodzinę, sąsiadów i spowinowaconych, ale także zrobisz darmowe zakupy, zatankujesz na stacji paliw, opłacisz rachunki. A nie, rachunków nie opłacisz. Chyba, że w zamian za reklamę na blogu dostaniesz realne pieniądze. Nic co ludzie nie jest na tyle bezcenne, by tego nie sprzedać. A nawet jeśli nie masz opłaconego internetu – od czego mamy hotspoty?
Ja już byłam na pierwszym spotkaniu, a Wy?
Fot. Magda Kubiak-Mokracka, organizatorka, Ona Jedna
W tekście znajduje się link reklamowy.