Światełko
Jest już po świętach. Zrobiło się cudownie, bo spadł śnieg. Dzieci są wniebowzięte a i ja nie mogę się pohamować od ochów i achów na temat przepięknie oszronionych drzew. Przypomina mi to święta z dzieciństwa – z dużą ilością śniegu, oczekiwaniem na gwiazdkę, prezenty i Gwiazdora (Mikołaja). W wigilię stroiło się choinkę, by wieczorem cudownie znalazły się pod nią paczki z prezentami. Zwykle ledwo udawało się nam, dzieciom, doczekać końca kolacji. Z radości na czekające nas niespodzianki aż przebieraliśmy nogami pod stołem. Choinka zawsze skrzyła się światełkami.
Wigilia to też czas zadumy. To drugie święta bez mojej ukochanej babci. I już nawet nie wiem które – bez pierwszej, która zmarła właśnie w wigilię. Zapalamy jej symboliczne światełko na grobie. Oznakę naszej pamięci.
Historia lubi się powtarzać… 22:00 dostajemy telefon. Zmarła babcia Ojca. Już tylko niczego nieświadome dzieci mają uśmiechy na twarzach. Koniec świętowania. Jedziemy na pogrzeb.
Zwykle nic nie zakłóca nam podróży samochodem do domu. Tym razem było inaczej. Mgła gęsta jak zupa mleczna ograniczała widoczność do kilku metrów, przez co podróż wlekła się niemiłosiernie, a mnie oczy piekły od wpatrywania się w białą nicość. Tym razem chyba żaden kierowca nie dostanie zdjęcia od Straży Gminnej w Białym Borze, nikt nie przekroczył dozwolonej prędkości 40 km/h. Światła samochodów były ledwo widoczne nawet za dnia.
Mgła skończyła się w połowie drogi. Dzień też. Przed nami wiła się kręta i wąska droga przez las. Na szczęście śniegu już tu niewiele. Ale ciemno choć oka wykol. I nagle tuz przed nami, na drodze wcale nie gminnej czy powiatowej, a wojewódzkiej, wyrasta jegomość na quadzie. Bez świateł. Bez odblasków. Całkowicie niewidoczny. Jakby proszący się o wypadek. Jechał przeciwnym pasem, więc mnie tylko nastraszył. Ale czy zauważy go ktoś jadący jego pasem? Nie dowiem się tego nigdy. Nie zatrzymałam się by upomnieć, nie dogoniłam by zbesztać za kompletną ignorancję i nieprzestrzeganie zasad ruchu drogowego. Moją jedyną interwencją było mrugnięcie światłami najbliższemu nadjeżdżającemu z naprzeciwka kierowcy. To tylko znak umowny, „uważaj!”, ale czasem może znaczyć więcej, niż się spodziewamy. Może włączyć światełko ostrzegawcze w głowie.
Fot. chb1848, CC BY-SA 2.0