Kryształowe dzieci. Historie uzależnienia od dopalaczy oparte na faktach
Parapsychologia wykształciła w latach 70-tych pojęcie kryształowych dzieci. Były to dzieci spokojne, empatyczne, obdarzone mocami czasem nadprzyrodzonymi. Na pierwszy rzut oka hipnotyzowały wzrokiem, dużymi oczyma o jasnej tęczówce. Jako niemowlęta właściwie nie sprawiają żadnego problemu, nie płaczą, nie potrzebują lulania do snu. Do tego są niesamowicie wrażliwe i empatyczne, choć przeważnie żyją w strefie duchowej. Jak się to ma do bohaterów książki „Kryształowe dzieci” Laury Chudzińskiej?
Bohaterowie „Kryształowych dzieci”
Kaja, Miriam, Sedonia, Natan, Misza i Oskar na pewien sposób są podobni do powyższego opisu. Dla nich też rodzice nie musieliby istnieć, a cały ich świat to sfera duchowa. Wzrok także mają hipnotyzujący, lecz tu kończą się podobieństwa. Kryształowe dzieci Laury Chudzińskiej to dzieci uzależnione od dopalaczy, najczęściej w formie kryształu, który rozkrusza się i przyjmuje jak amfetaminę. Narkotyk niestety wyżera z nich całą empatię, powodują nadruchliwość lub wręcz odwrotnie, odrętwienie, czasem agresję. To osoby ciche, ale tylko dlatego, że mefedron powoduje szczękościsk. Są tak przestymulowane, że często nie mogą zasnąć.
„Kryształowe dzieci mają na ogół oczy intensywnie błękitne. U wielu jest to błękit lodowy. Czy widzisz wśród nas choć jedną błękitna parę oczu?”
Ta grupka to znajomi. Każdy z nich ma inną historię: Kaja jest młodą matką, Miriam to DDA, Sedonia nie dostała się do ASP i ma dość wymagającą, surową matkę, nie zna ojca, Natan cierpi po stracie ukochanej i wydaleniu z uczelni wyższej, Misza jest pochodzącym z Ukrainy chłopakiem, który ma wpis do kartoteki i odsiadkę za włamanie, zaś Oskar, choć bogaty, diluje, od czasu do czasu jeżdżąc na kolejne odwyki. Połączyło ich odurzanie się dopalaczami i życie niczym jedna wielka impreza.
Tym, co nas wszystkich łączyło, był strach i samotność. I młodość. Pomimo życia i funkcjonowania razem, każde z nas pozostawało samotne. Miałam wrażenie, że smutek odbijał się w naszych spojrzeniach i w każdej czynności, którą wykonywaliśmy. Samotność w nas żyła.”
Świat dopalaczy
Dla tych, którzy na łamach tej książki zaczynają z dopalaczami, początki są kolorowe, ciekawe. Ci, którzy już jakiś czas biorą, znają skutki uboczne, wiedzą co robić jak nie można spać, jak trzęsie z zimna, jak się jest na zjeździe. Przechodzą przez piekło urojeń. Niektórzy próbują zerwać z nałogiem, najczęściej na własną rękę, co też kończy się fiaskiem. Niektórzy przepadli w tym narkotycznym świecie tracąc przy okazji zdrowie, godność i narażając się na niebezpieczeństwa.
„(…) każda kolejna linia dodawała nam wieku i przybliżała do śmierci.”
„Kryształowe dzieci” to literatura faktu, ale nie dokument
To nie jest stricte dokument, a fabularyzowany opis życia ludzi uzależnionych od dopalaczy, oparty dodatkowo na faktach. To przede wszystkim historia przyjaźni i miłości, traumy z dzieciństwa, samotności. Autorka ukazuje w książce stopniową degradację wszystkich aspektów życia młodych ludzi. Bardzo mnie bolało to, że właściwie nikt z rodzin nie zauważał problemu, a jeśli nawet, był on zakończony wydaleniem z domu (Sedonia) czy próbami przekupstwa (Oskar).
„Nikt nie zastanawiał się, co będzie dalej. Liczyło się tu i teraz.”
Kto powinien przeczytać „Kryształowe dzieci”?
Tę książkę powinni przeczytać zarówno nastolatkowie jak i rodzice. Choć coś wiem o dopalaczach czy narkotykach, znam ludzi, dla których nie ma imprezy bez dodatkowej stymulacji, przeczytałam „Pamiętnik narkomanki” czy „My dzieci z dworca ZOO”, nadal wiele tematów zawartych w książce było zupełnie nowe. A jako rodzic muszę zdawać sobie sprawę z tego, że zjawisko odurzania się przez młodzież jest powszechniejsze niż bym tego chciała. To już nie margines. Chyba bez kozery mogę założyć, że każde dziecko w ciągu wielu lat nauki chociaż raz zetknie się z osobą uzależnioną lub z propozycją zażycia środka psychoaktywnego.
„Patrząc na ludzi wokoło i tą całą maskaradę, uzmysłowiłem sobie, że wcale nie jest łatwo być sobą w dzisiejszych czasach. Tak w stu procentach sobą, a nie zbiorem cech, które uznaliśmy za najlepsze i podłapaliśmy od innych osób, chcąc wcielić je we własne życie. Zupełnie tak, jakby nasze dusze straciły swoją naturalność i wyjątkowość”.
Czy takie książki odstraszają?
Prawdopodobnie osoby już uzależnionych nie odstraszą albo będzie ich mały odsetek. To jak obrazki raka płuc na papierosach – nie działają na palaczy, tylko czasem na tych, którzy sięgają pierwszy raz lub popalają bez zaciągania. Przed nałogiem nie chroni nic. Jedyne, co może dać ta książka, to wiedza dla rodzica oraz wizja jakie są scenariusze po choćby jednym zażyciu. Żałuję, że autorka nie dodała na końcu książki rad dotyczących asertywnej odmowy w przypadku nakłaniania do pierwszej próby oraz co zrobić, jeśli się czuje, że jest już problem. Czasem kontakt czy numer zaufania w takiej publikacji może okazać się bardzo potrzebny. Niemniej warto sięgać po takie książki.
„Mimo że przeważnie nie zastanawiamy się nad tym, co i kto nas otacza, jakie wartości wnosi do naszego życia, właśnie to wszystko ma wpływ na nasza codzienność.”
Recenzja także na portalu DuzeKa.pl