Trampolina jest niebezpieczna, ale skoczek jeszcze bardziej
Dzieci kochają poruszać się, biegać, skakać, huśtać się. Skoczki i trampoliny dla dzieci to stosunkowo nowe gadżety. Popularne stały się dopiero jakiś czas temu. I w niektórych przypadkach szkoda, że stały się tak popularne.
Czym właściwie jest skoczek?
Na rynku mamy różne modele skoczków. Najczęściej to urządzenie zamontowane np. pod sufitem lub do framugo drzwi, w którym dziecko siedzi i odpychając się nóżkami od podłogi skacze w osi pionowej w górę i w dół. Są jeszcze inne np. połączenie siedziska ze sprężyną, takie jak często widuje się na placach zabaw. Niezła zabawa! Sama pamiętam takie połączenie bujaczka ze skoczkiem, który mieliśmy w domu i perlisty śmiech siostry, która z tej radości aż czkawki dostawała. Ale dziś wiem, że zdecydowanie nie jest to zabawa dla niespełna rocznych dzieci, a dopiero 2-latków. Dopiero w tym wieku dzieci uczą się skakać.
Dlaczego mówię „nie” skoczkom?
Na opakowaniach wielu skoczków często widnieje informacja, że są one odpowiednie dla dziecka w wieku od ok. 6-10 miesiąca życia. Owszem, dziecka taki skoczek nie zabije, jednak struktury amortyzujące wstrząsy pojawiające się przy skakaniu na pewno nie są jeszcze wtedy u dziecka dojrzałe. Jak mogą być, skoro dziecko jeszcze nawet nie chodzi, więc o skakaniu tym bardziej nie ma mowy. Szczególnie obciążone są stawy skokowe dziecka, a odpychanie się palcami uczy nieprawidłowego obciążania stóp oraz może być przyczyną chodzenia na palcach w późniejszym wieku. Pod tym względem skoczki są bardzo podobne do chodzików (sprawdź czemu nie kupować chodzika czy pchacza).
Kolejnym podobieństwem do chodzika jest fakt, że dziecko w skoczku ma nieprawidłowe ustawienie miednicy, a co za tym idzie nieprawidłowo ją obciąża. To może skutkować zaburzeniami tej struktury. Jeśli jest to skoczek, w który dziecko trzeba włożyć, to nie może ono z niego samodzielnie wyjść (podobnie jest z niektórymi huśtawkami dla maluchów). Poczucie zależności od innych sprawia, że zmniejsza się kreatywność dziecka i przez zmniejszanie nowych doświadczeń dziecko może spowolnić z rozwojem.
Zwolennicy używania skoczków powiedzą na pewno, że skakanie w skoczku stymuluje np. zmysł propriocepcji (czucie głębokie) oraz układ przedsionkowy, dzięki któremu dziecko doskonali zmysł równowagi. Jest na to jednak o wiele lepszy sposób – huśtawka czy mini trampolina!
Trampolina jest niebezpieczna? Jest się czego bać?
No właśnie, ta piekielna trampolina… tyle urazów. Może zakazać? Niekoniecznie. Skoki na trampolinie nie są bardziej niebezpieczne od jazdy na rowerze, rolkach czy desce. W każdym z tych przypadków zwykle to brak nadzoru rodziców jest powodem kontuzji, no czasem zwykły pech. Wszakże są osoby, które i w drewnianym kościele dostaną cegłą w łeb.
Czy czytasz instrukcje?
Być może mało kto czyta instrukcje dużych trampolin ogrodowych, ale na mojej wyraźnie zaznaczone jest, że może skakać jedna osoba w jednym czasie. Inne mają zalecenie do dwóch osób. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze przebywanie z innymi osobami na trampolinie zwiększa zagrożenie wystąpienia urazów u najlżejszej osoby nawet kilkanaście razy. Dzieje się tak głównie przy synchronicznym skakaniu. Jedna osoba wie dokładnie gdzie i jak skoczy, dwie też zwracają uwagę na siebie wzajemnie. Więcej to już tłum, dziko skaczący tłum. I to jeszcze tłum z głupimi pomysłami jak skakanie z balkonu na trampolinę czy popychanie się wzajemnie. Aby zapobiec upadkowi z trampoliny, trzeba zamocować siatkę zabezpieczającą, a słupki owinąć zabezpieczającą gąbką. Skoki z biżuterią jak kolczyki, wisiorki, bransoletki czy zegarki są niebezpieczne, bo może ona przy upadku zranić skaczących.
Po drugie trampolina nie jest odpowiednim urządzeniem dla dzieci poniżej 3 roku życia. Takie maluchy nie potrafią jeszcze panować nad swoimi ruchami i w ich przypadku istnieje dużo wyższe ryzyko upadku i urazów. A są to najczęściej naciągnięcia mięśni i zwichnięcia stawów, złamania kończyn, urazy głowy, szczęki, szyi i zranienia. Również zbyt długie korzystanie z urządzenia zwiększa ryzyko jeszcze poważniejszych urazów, których od razu możemy nie dostrzec. Dziecko może doznać wstrząsu mózgu, mikrourazów kości oraz zaburzeń nerwowych.
Do tego skoki zaraz po jedzeniu mogą się skończyć solidnym wymiotowaniem, dlatego na godzinę przed planowanymi skokami dzieci nie powinny nic jeść, bo mogą zwrócić pokarm. Również w czasie skoków jedzenie i żucie gumy jest zabronione, ponieważ grozi zachłyśnięciem się.