Książki dla dzieci

Wymienię kiepską przyczepę na kompetentnych rodziców

To, czego najbardziej żałuję z lat młodzieńczych, to spalenie dziennika, który prowadziłam. Wprawdzie byłam starsza niż Talula, bohaterka „Wymienię kiepska przyczepę na kompetentnych rodziców”, drugiej żartobliwej książeczki Marion Achard, jednak pewnie nie raz pokiwałabym głową na własną niedojrzałość czy naiwność. A co zauważa Talula?

Co nowego u Taluli?

Pierwszy dzień wakacji to zwykle radosna data, ale nie w tym roku i nie dla Taluli. Ku jej oburzeniu i mimo protestów jej rodzice, cyrkowcy, postanowili odbyć w wakacje tournée ze swoimi występami. Każdy, z kim rozmawiała, uważał spędzanie wakacji w przyczepie campingowej oraz jeżdżenie po całym kraju za dobry pomysł. Każdy, poza Talulą. Nie dość, że będzie tam mało miejsca, nie będzie tyle czasu na czytanie, to jeszcze nie ma w wehikule łazienki! Dziewczynka wpada więc na pomysł, by jakoś zniechęcić organizatorów poszczególnych występów. Może dzięki temu chociaż szybciej skończy się jej koszmar…

Czego uczy się Talula?

Talula, jak chyba każda nastolatka, widzi świat bardzo zero-jedynkowo. Wszystkie jej wakacyjne plany – spędzanie wakacji z przyjaciółką, gra w szachy i konkurs na quiz z okazji 14 lipca, a nawet lekcje angielskiego w świetlicy – które tak misternie układała, poszły w niepamięć i musi dostosować się do cudzych. Czyż to nie jest frustrujące? Dziewczynka mam jedną odpowiedź na to: sabotaż i obraza majestatu. Niestety sabotaż wychodzi kiepsko, a za długo tez obrażać się nie można, bo jest to zwyczajnie nudne. Do tego rodzice robią wszystko, by spojrzała na sytuację z innej perspektywy. I… udaje się. Widzi nie tylko nudne, powtarzające się przestawienia, ale trud, jaki wkładają w to zadanie jej rodzice, całą logistyczną otoczkę biwakowania czy wreszcie radość na twarzach uczestników przedstawień. Talula dochodzi w końcu do wniosku, że może nie do końca świat musi kręcić się wokół niej i warto zobaczyć co się stanie, jeśli będziemy szli do przodu akceptując to, co daje los.

Czego uczy się czytelnik?

Przede wszystkim tego, co Talula. Ale jest jeszcze coś. W świecie, w którym słowo pisane zostaje zastąpione obrazkami – memami, emotkami, filmikami na TikToku czy Youtubie – znaleźć można jeszcze miejsce, by porozmawiać z dość ważną osobą. Z sobą! A można to osiągnąć dzięki prowadzeniu dziennika. Na przykładzie Taluli dziecko może się nauczyć, że przelewanie własnych myśli na papier jest naprawdę ciekawe, a nawet ma właściwości terapeutyczne. Można np. pisać listy do siebie, można robić wieczorem spis wdzięczności, można wreszcie pamiętnik. Każdy z tych sposobów pomoże młodemu człowiekowi uporządkować własne emocje, kłębiące się w środku (o tym, ile jest takich emocji, można przeczytać w publikacjach o self-regulation, których recenzję tu znajdziecie).

Zobacz jeszcze: Wychowanie nastolatka to nie tworzenie kopii zapasowej

Komu polecam książkę?

Przede wszystkim dzieciom w wieku Taluli, czyli młodszym nastolatkom. Tym, które już uważają się za dorosłe, a tak naprawdę jeszcze bawią się lalkami i resorakami. Małym buntownikom, którzy jeszcze potrzebują rodzica jako bezpiecznej przystani, bo sami po swoich emocjonalnych burzach raczej poruszają się po omacku.