Życie w Egipcie
W takie zimowe dni jak dziś niejeden z nas z lubością wspomina wakacje. Plaża, ciepły piasek, szum fal morza, może drink z palemką na jakimś hotelowym leżaku nad brzegiem basenu, spacery brzegiem morza przy zachodzie słońca, do tego kochana osoba, a dzieci pod opieką animatorów… Ech, ale to by było życie mieć tak codziennie! Może by tak przeprowadzić się na stałe np. do Hurghady? Jesteście pewni? Żona Egipcjanina podpowie, czy byście nadawali się do życia w Egipcie.
Moniowiec: Dlaczego właśnie Egipt?
Żona Egipcjanina: Do Egiptu wyjechaliśmy 4, 5 roku temu. Postanowiliśmy zacząć nowe życie. To był idealny czas. Akurat skończyłam studia. Nasz syn skończył 8 miesięcy. Byłam zmęczona ciągłym tłumaczeniem, że mąż Arab nie zamknie mnie w piwnicy, gdy tylko będzie miał do tego okazję.
Moniowiec: Egipt to zupełnie inna kultura niż Polska. Co najbardziej Cię zaskoczyło?
Żona Egipcjanina: W Hurghadzie na początku najbardziej zaskoczyło mnie to, że jest tylu Rosjan. Że sprzedawcy w sklepach często mówią po rosyjsku, nie znając angielskiego. Następnie, że dzieci do późna w nocy bawią się na ulicach. Często bez właściwego nadzoru. To były negatywne doświadczenia. Pozytywnie zaskoczył mnie stosunek Egipcjan do mnie. Byłam bardzo ciepło przyjęta przez wszystkich. Neutralnie zaskoczona zostałam faktem, że tutaj męscy sąsiedzi czy koledzy męża nigdy jako pierwsi nie witają mnie na ulicach. Jest to wyrazem szacunku, zupełnie odwrotnie niż w Polsce. Zaskoczyło mnie też, że po porodzie tego samego dnia wychodzi się do domu. A co ciekawsze rzeczywiście czuje się na siłach, by to zrobić.
Moniowiec: Jak żyje się na co dzień w Egipcie?
Żona Egipcjanina: Uważam, że życie na średnim poziomie jest stosunkowo drogie. Stosunkowo tanie jest egipskie pieczywo, warzywa, owoce. Znacznie gorzej wygląda sytuacja jeśli chodzi o mięso, wędliny, nabiał. Przykładowo 1 chlebek egipski to ok. 0,5 – 1 LE; teraz mamy sezon na truskawki – 8 LE za kg, pomidory – 3 LE za kg, kurczak – ok 20 LE za kg, pierś z kurczaka – ok 45 Le za kg; mięso wołowe ok 80 LE za kg; mleko – ok 8 LE za litr; żółty ser – od 50 LE za kg; wędlina z wędzonego indyka – ok 90 Le za kg. Wynajem mieszkania dwupokojowego to ok. 1500LE/miesiąc plus opłaty, dom wolnostojący dwupokojowy – ok. 3000LE/ miesiąc. Wizyta u lekarza – między 50 a 100LE; przedszkole prywatne z wyżywieniem ok. 500 LE za miesiąc; poród naturalny – ok. 2000 LE. Wszystko to przy średnich zarobkach 1200 LE.
Moniowiec: Egipt to nie tylko inny klimat, ale także kuchnia.
Żona Egipcjanina: Jednymi z popularniejszych potraw są: zupa z juty(moloheya), egipskie gołąbki (mahshi), makaron beszamel, pasta sezamowa – tahina; popularne napoje: z trzciny cukrowej – asab; herbata z hibiskusa – karkade; egipskie słodycze – basbousa & konafa; najbardziej popularnymi owocami, poza bananami, wydaja mi się mango, daktyle; z ciekawszych występuje też na przykład kaka. Bardzo popularna jest rukola i natka pietruszki, które je się garściami niemalże. Za to w Egipcie nie ma chrzanu. Tego mi chyba najbardziej brakuje. Chleb jest zupełnie inny, ale od jakiegoś już czasu sama piekę polskie bułki, gdy mam na nie ochotę. Ogórki kiszone, kapusta kiszona nie są raczej dostępne w supermarketach, ale można kupić w rosyjskich sklepikach albo samemu zrobić.
Moniowiec: Co najbardziej Cię denerwuje czy irytuje?
Żona Egipcjanina: W Egipcie jest zupełnie inne podejście do czasu. Zawsze na wszystko jest czas. Umawianie się na godzinę rzadko jest dobrym pomysłem, bo spóźniają się na potęgę. Dużo czasu spędza się na zewnątrz – w kawiarniach, restauracjach, na deptaku. Tam spotyka się z rodziną i znajomymi. Osobiście to co bardzo rzuca się w czy zwłaszcza jak się mieszka z Egipcjaninem to zostawianie skarpetek w butach.
Moniowiec: Całkiem sporo Polaków wyjeżdża na wakacje do Hurghady. Jak są postrzegani?
Żona Egipcjanina: Polacy są postrzegani jako pogodny naród. Kojarzeni z „Biedronką”. Polki nie mają dobrej opinii. Kojarzone są z kobietami uległymi.
Moniowiec: Jak swoje dzieci wychowują Egipcjanki?
Żona Egipcjanina: Dzieci egipskie praktycznie same siebie wychowują. Biegają po ulicach do późnych godzin nocnych. Nie ma zwyczaju kładzenia dzieci do łóżek „po wieczorynce”. Często nawet po północy maluchy wciąż bawią się na zewnątrz, siedzą z rodzicami w kawiarniach. Dzieci są tutaj bardzo otwarte. Nie mają problemów z nawiązaniem kontaktów z rówieśnikami, niezależnie od języka jakim się posługują.
Edukacja publiczna jest na bardzo niskim poziomie, natomiast prywatna kosztuje niesamowite pieniądze, dlatego wielu Europejczyków wyjeżdża z Egiptu, gdy ich dzieci osiągają wiek szkolny. Moje dzieci wciąż są w wieku przedszkolnym. Jestem jednak bardzo zadowolona z placówki do której uczęszczają. Poza standardowymi lekcjami arabskiego, angielskiego i matematyki, mają zajęcia z gotowania i ogrodnictwa. Organizowane są różne wyjazdy i wydarzenia typu „International Food Day”.
Jeśli lubisz podróże z palcem po mapie, co środę zapraszam na wyprawę z jedną z Polek mieszkających za granicą. Wpisy już publikowane znajdziecie tu.