Życie z klocków. Opowieść o chłopaku, który zbudował sam z siebie
Klocki Lego to coś ponadczasowego, poza podziałami na płeć czy wiek. Lego to kreatywność. Okazuje się też, że te pasujące ze sobą kawałki wytłoczonego plastiku mogą dosłownie odmienić życie. Po przeczytaniu książki Davida i Ferrana Agularów zobaczycie dlaczego.
O czym jest ta książka?
Poznajemy Davida. Właściwie rozpoczynamy historię jego życia od pierwszego wrażenia jakie zrobił na sali porodowej. Zdrowy, różowiutki. Dwie ręce, dwie nogi, głowa na swoim miejscu. Tyle, że nie miał dziesięciu palców, a pięć. Bo nie miał całego przedramienia. Szok, niedowierzanie rodziców. Ale też wielka miłość dziadków, bardziej spokojnie nastawionych do życia.
Dziecko rosło właściwie tak jak inni. Owszem, musiał więcej ćwiczyć, by dobrze rozwijać mięśnie. Tata skonstruował mu nawet specjalny rower, by sam umiał jeździć. David potrafił sam wiązać buty i składać klocki czy origami, mimo syndromu Polanda, czyli braku drugiej dłoni, zamiast tego dopomagając sobie kikutem z palcopodobnymi wyrostkami.
O ile w rodzinie oraz wśród znajomych wszyscy zaakceptowali małego Davida, o tyle jego miasteczko w Andorze to mała społeczność. Szybko stał się „tym bez ręki”. Każdy obracał się na jego widok, co było i straszne, i zabawne zarazem. Ale w szkole już nie było mu do śmiechu. Dzieci bywają bardzo niemiłe.
Kiedy mimo uśmiechu na ustach i radości w sercu na Davida spadł problem żałoby po ukochanej babci i odrzucenie przez sympatię z powodu jego inności, chłopak przeżył załamanie. Nagle przestała go interesować szkoła. Na zaczepki innych reagował agresją. I gdyby nie klocki Lego, pewnie by się wycofał całkowicie z życia albo popadł w nałogi. Na szczęście miał klocki i bliskich, którzy pozwolili mu na przeżycie smutku po swojemu – budując m.in. protezę własnej ręki. Działającą na tyle, że z powodzeniem zastępuje sprawną dłoń. I ta właśnie dłoń otworzyła mu wiele, wiele zamkniętych dotychczas drzwi.
Ważna lekcja dla dzieci
David naprawdę jest świetnym wzorem. Tak, bił się. Tak, wyzywał innych. Tak, załamał się. Ale wstał, podał rękę na zgodę. I to jest ważniejsze. Chciałabym, by moje dzieci właśnie tak widziały świat jak on: że wszystko da się naprawić, inaczej złożyć, dopasować. By żyły nie z piętnem własnych niedoskonałości, zgnuśniałe i niezadowolone, ale przekonane, że są wyjątkowe takie jakie są, z możliwością szlifowania tego, co potrafią już teraz. Że każda umiejętność, jaką w życiu posiadają, kiedyś może okazać się kluczowa. Trzeba tylko dostrzec możliwości i próbować, próbować, próbować!
Ważna lekcja dla dorosłych
Drugim autorem książki „Życie z klocków” jest ojciec Davida, Ferran. Och, to naprawdę skarb mieć takiego ojca. Może czasem bywał niedostępny i zamknięty w swoim warsztacie, ale potrafił dla syna zrobić wszystko. Pokazał mu, przez kontakt z doktor Doncel i jej córką, że na świecie jest więcej takich osób jak on. Zawsze był po stronie syna. Nie popędzał, ale też nie zostawiał samego sobie. Zawsze skory do poradzenia i bycia obok, by zrobić jeden krok dalej, niż można by było zrobić samodzielnie. To jego kontakty sprawiły, że o klockowej protezie usłyszała szkoła, cała okolica, Andora, Francja, centrala Lego, a nawet NASA. Warto do takiego ideału rodzica dążyć.
Drugą, nie mniej ważną lekcją dla dorosłych, jest nauczenie dzieci akceptacji inności. Każdy z nas jest inny. Jedni mają inny kolor skóry, włosów, wzrost, wagę, niedoskonałości ciała (trądzik, piegi, okulary, protezy itd.), mogą się inaczej zachowywać, w co innego wierzyć. Jednak naszym, rodziców, zadaniem jest nauczenie dziecka, że nie przyklejam innym łatek. Inny człowiek nie jest cechą charakterystyczną. On jest CZŁOWIEKIEM.