Mój syn był księżniczką na Halloween, a ja stałam się lepszym rodzicem – historia Danny’ego
W przedszkolu Kini nie ma balu z okazji Halloween. W zeszłym roku był za to bal karnawałowy, na który ubrała się ona w strój Superwoman. Nie miałam nic przeciwko – w sumie czemu miałabym być? Przecież takie przebranie oznacza, że dziewczynka nie tylko wie czego chce, ale także jest świadoma swojej siły i być może zamiast czekać jak inne księżniczki na rycerza na białym koniu sama go sobie znajdzie. A jak nie znajdzie – płakać nie będzie, bo Superwoman silną kobietą jest. Bez problemu pozwoliłabym jej także na strój szkieleta, pirata, kucharki, pielęgniarki czy księżniczki. W kwestii ubioru dziewczynce naprawdę wszystko wolno. Co jednak bym zrobiła na miejscu Laurin, mamy Danny’ego? Nie wiem…
Przeczytajcie jej historię.
Kilka tygodni przed 4 urodzinami mojego syna Danny’ego zapytałam go, kim chciałby zostać na balu z okazji Halloween. „Chcę być księżniczką” – odpowiedział. Nie wahał się ani minuty. Ale ja tak. W środku mnie coś się wystraszyło choć nie pokazywałam tego na zewnątrz.
Moja reakcja była przysłonięta wizją dokuczania przez inne dzieci, szeptów i osądów innych rodziców i strachu o niedopasowanie. Oczekiwania także ciążyły mocno na moim sercu. Ojciec Danny’ego, mój pierwszy mąż, zginął w swoim ukochanym kraju, Salwadorze, kiedy byłam w pierwszych tygodniach mojej ciąży. Sprawą honoru było dla mnie takie wychowanie dziecka, by był z niego dumny. Wątpię, by zaaprobował pomysł syna na bycie księżniczką. Kilka miesięcy wcześniej wyjechaliśmy do Salwadoru i spotkaliśmy po raz pierwszy jego rodzinę. Co by pomyślała jego babcia?
Zmieszana zaproponowałam: „A może lepiej Piotruś Pan?”. Ale Danny dokładnie wiedział czego chce.
To, że Danny chciał być księżniczką nie było wielkim zaskoczeniem. Kiedy miał półtora roku rudowłosa lalka Barbie podarowana przez kuzynkę została jego wierną przyjaciółką. Wiedział dokładnie co lubi, wliczając w to kolor fioletowy, jednorożce czy śpiewanie piosenek z „Małej syrenki”. Bawił się kucykami pony i innymi zabawkami dla dziewczyn. W przedszkolu zajmowały go przebieranki z dziewczynkami, zakładał długie sukienki i tańczył, by falbanki wirowały wokoło niego. Miał kilkoro kumpli do zabawy i zerowe zainteresowanie tym, co chłopaki lubią najbardziej robić.
Choć zwykle pozwalałam Danny’emu w domu robić co chce, byłam zmieszana jego zachowaniem niespójnym z płcią i czułam stygmatyzację i nacisk od innych ludzi dookoła mnie. Kiedy Danny pojawił się w kwiecistej sukience z kolorową lamówką i tańczył radośnie, wśród innych rodziców przeszedł szmer śmiechu. Byłam upokorzona, zawstydzona – tak, było mi wstyd, kiedy kamera filmowała mojego tańczącego syna. Tego dnia, ja i wiele innych, mój strach przed osądem piekł, a wątpliwości gryzły. Czy na pewno robię dobrze jako matka dla Danny’ego?
To nie było pierwsze doświadczenie z bycia odmiennym czy nie pasującym do reszty. Mój japońsko-amerykański tata i żydowska mama spotkali się w Instytucie Sztuki w Chicago na początku lat 50-tych. Obydwoje żyli z dala od oczekiwań ich środowisk i rodzin. Kiedy się pobrali międzyrasowe małżeństwa, zwane krzyżowaniem ras, nadal było nielegalne w niektórych stanach. Wychowywałam się przyzwyczajona do tego. Czasami delektowałam się swoją innością, innym razem czułam, że do tego nie pasuję.
Danny nie miał powodu by pomyśleć, że nie może być księżniczką podczas Halloween. Nie wiedział nic o chłopięcym kodzie zachowania ani o tym, że łamie tabu społeczne. Musiałam wybrać. Czy powinnam wspierać Danny’ego w wyrażaniu siebie? Czy może powinnam zmusić go do dopasowania się do społecznych oczekiwań? Nie znalazłam żadnego dobrego wytłumaczenia by odmówić Danny’emu. Nadszedł czas na przekazanie mu władzy nad sobą.
Kiedy powiedziałam A, musiałam powiedzieć też B. Udaliśmy się do sklepu z odzieżą używaną, gdzie kupiliśmy nie jedną, a dwie sukienki! Chciałam odciąć purpurową koronkową sukienkę z klejnotami na wysokości wstążki w pasie by zmniejszyć rozmiar dla Danny’ego. Różowa mieniąca się suknia z bufiastymi rękawami była dla mnie. Nigdy nie byłam na studniówce, więc była to moja szansa na pobycie choć raz księżniczką. By upewnić się o bezpieczeństwo Danny’ego porozmawiałam z dyrektorem przedszkola, który zapewnił mnie, że będzie uważał na mojego syna.
Nadeszło Halloween. Danny pomaszerował wesoło w szkolnej paradzie w swojej sukience, z czerwonym serduszkiem wymalowanym na policzku i oczywiście błyszczącą koroną księżniczki na głowie. Nikt mu nie dokuczał. Z punktu widzenia prawie czteroletniego Daniny’ego bycie księżniczką nie było niczym wielkim, więc nie zapamięta wiele z tego halloweenowego przebrania. Ja zawsze będę pamiętać, ponieważ nauczyłam się bardzo ważnej lekcji. Stałam się lepszym rodzice, ponieważ nauczyłam się przezwyciężać lęki i pozwoliłam dziecku błyszczeć.
Więcej o naszej historii na Proud Mom Videos.
W 2016 roku została wydana książeczka dla dzieci inspirowana Halloween Danny’ego. A gdybyście byli ciekawi, Danny jest teraz zdeklarowany, dumnym homoseksualistą. Dziękujemy Danny’emu za możliwość podzielenia się tą historią.
Źródło: My Son Was a Princess for Halloween, and I Became a Better Parent
Fit. 1 Jeffrey Kontur, CC BY-ND 2.0, fot. 2 Laurin