Książki dla rodziców

Biały elf, debiut Pauliny Roli

Debiuty mają to do siebie, że każda kolejna książka tegoż autora powinna być lepsza od tej pierwszej. „Biały elf” to pierwsze drukowane dzieło pauliny Roli i zarazem pierwszy tom dłuższej serii Elegii o Nieśmiertelnym.

Bohaterowie

Estelavanes jest ledwo nastolatkiem, a przeżył już tyle, że niejeden dorosły nie dałby rady. To porzucone dziecko, którzy wychowują ludzie, właściciele noclegowni w Cichobrzegach. Chłopak ma bardzo jasną skórę, spiczaste uszy, mocno wystające kły. Na pierwszy rzut oka nie ma w nim nic ludzkiego, a aparycja może przestraszyć. Jednak surowo i twardo wychowywany, a może raczej trenowany, Estelavanes wewnątrz jest mocno wycofanym, przewrażliwionym na ludzki dotyk, nieśmiałym chłopakiem. Kiedy się czymś zestresuje, to ciągnie za ucho. Ma niesamowicie dobry wzrok, także po zmroku, oraz słuch. Nienawidzi ludzi, gdyż otrzymał od nich jedynie upokorzenia, a mimo to obsługuje klientów w noclegowni, a nawet pomaga im w trudnych chwilach. Kocha biegać i czytać. Uwielbia tez słuchać bajań starego Przechrzty, który dotychczas był właściwie jego nauczycielem życia poza noclegownią. On też nauczył go niesamowitej elokwencji, którą jednak nie ma jak się popisać, gdyż nie dość, że nikt nie chce z nim rozmawiać, to on sam boi się cokolwiek powiedzieć.

Fabuła

Podczas jednej z niewielu wycieczek poza Cichobrzegi Estelavanes odnajduje przybrzeżną grotę, a w niej niesamowicie kunsztowna bransoletkę. Założona niejako wrasta się w jego ciało za sprawa magii i zaczyna niezauważalnie wpływać. Jeszcze nie wie, że sam staje się naczyniem magicznych sił, a nieuwalniana energia może spowodować nieznośne bóle głowy, gotowe go powalić. I gdyby nie wędrowna grupa nieznajomych, pewnie chłopak postradałby zmysły z bólu. To od nich Est dowiaduje się nie tylko jak poskramiać emocje, jak sobie radzić z nadmiarem magii zgromadzonej w ciele, ale także wyruszy w daleką drogę. Na jej końcu nie czeka żaden skarb ani księżniczka, ale dojrzałość, przyjaźń, a może i miłość.

Świat

Książka prowadzona jest bardzo powoli i bardzo dużo w niej miejsca na opisy. Większość fabuły dzieje się albo w drodze albo już w samej Twierdzy. Niektóre miejsca w warowni są pieczołowicie opisane, co znacząco wpływa na grubość książki. Uważam, że jednak są one potrzebne, bo można sobie lepiej wszystko wyobrazić. Żałuję, że sytuacja polityczna tego świata jest ledwie muśnięta. Naprawdę chciałabym poznać choć jedną wizję Maga w tym tomie, może nieco więcej o Niedźwiedziu, by snuć domysły na temat drugiego tomu i roli Estelavanesa w ratowaniu tegoż świata.

Co mnie urzekło

Przede wszystkim książkę dobrze się czyta. Nawet drobne mankamenty nie przeszkadzają na tyle, by rzucić ją w kąt. A ja naprawdę jestem wybredna!

Bohaterowie są dobrze skonstruowani i wszelkie ich zachowania bardzo dobrze umotywowane. Spodobało mi się, że wycofany elf potrafił świetnie się komunikować, miał bogate słownictwo i nie była to umiejętność, która pojawiła się jak królik z kapelusza.

Ciekawym pomysłem było ukazanie nadwrażliwości na dotyk i prób uodparniania na nią czy budowania relacji. Powoli, z wielkim wyczuciem i ciekawymi pomysłami.

Na koniec coś, na co też zwracam uwagę: okładka. Jest taka czysta i przejrzysta. Kocham rysunki czarno-białe i tu portret Estiego zakrywającego usta, z hipnotyzującymi zielonymi oczyma sprawdził się świetnie. Jest inaczej, przez co książka wpada w oko już podczas przeglądania strony czy półek w księgarni.

Co mi przeszkadzało

Nie polubiłam się z klimatem beznadziei, jaki rozsiewał wokół siebie główny bohater. Miałam ochotę nie raz kopnąć go w zadek, by pokazać, że należy działać, a nie załamywać ręce. Wiem, że dużo przeszedł, ale takie mamałygi mnie bardzo, ale to bardzo denerwują. Na miejscu Maga trzy razy bym się zastanowiła, czy chłopaka brać pod swoje skrzydła. Dlatego też jego wewnętrzne monologi mocno mnie irytowały. A to przecież z nich zbudowana była większość książki! Niemniej cały czas trzymałam kciuki, by ten dzieciak w końcu się uspołecznił.

Jak już jesteśmy przy Magu – nigdzie nie wyjaśniono dlaczego na ksywkę Zrzęda. Sam nigdy nie zachowywał się zrzędliwie. Denerwowały mnie także pewne luki w informacjach o bohaterach, zwłaszcza Colu. Rozumiem, że przyjdzie czas, by je zapełnić, ale wolałabym, by choćby pod koniec nieco się rozjaśniło.

Czasem także powtórzenia były męczące. Warto byłoby na nie zwrócić uwagę podczas redakcji, tak samo jak na literówki czy drobne błędy korekty.

Podsumowanie

Grubość tej książki może przerazić, ale naprawdę czyta się ją dobrze. Może wolałabym lekturę nieco mniej obszerną, bez przydługich przemyśleń Estalavanesa nad marnością świata. I więcej akcji, bo tak naprawdę na 650 stron otrzymujemy ich ledwo kilka. Owszem, to książka o pokonywaniu własnych słabości, dojrzewaniu, jednak nawet najnudniejsi bohaterowie coś w życiu robią, a nie tylko wewnętrznie przeżywają. A może ja zwyczajnie nie lubię takich marzycieli, bo Ania z Zielonego Wzgórza też nie przypadła mi do gustu. Niemniej jak na debiut ta historia się broni i zaciekawia na tyle, że chce się zobaczyć jak potoczą się nie tylko losy Estelavanesa, ale całego uniwersum.