33 nieznane fakty o mnie na 33 urodziny
Dziś jest ten dzień – stoję przed Wami naga jak Pan Bóg stworzył, z dodanym przeze mnie odrostem na włosach i cellulitem w okolicy ud. Pewnie jakiś fajny rozstęp ciążowy też dałoby radę znaleźć. Wiecie jednak co jest w tym najśmieszniejsze? Że nie przeszkadza mi to absolutnie!
Nie, nie będzie dziś moich nagich zdjęć. Żeby Was kusić muszę co nieco poukrywać. Zaczynamy?
- Jako niemowlak miałam czarne włosy, także na twarzy. Mama mówi, że ładna ze mnie małpka była.
- Lubiłam psoty – zawsze miałam obniżone zachowanie na pierwsze półrocze. Tylko nie mówcie tego moim dzieciom!
- Często wracałam w kapciach ze szkoły.
- Jako przedszkolak zbierałam skamieniałości po piaskownicach. Nie, nie były to kocie kupy!
- Poszłam wcześniej do szkoły i było mi z tym super! Do dziś nie twierdzę, że odebrano mi dzieciństwo, zerówki nie przeżyłam z traumą. Wręcz odwrotnie – uwielbiałam zabawę w tak licznej grupie dzieci.
- Nosiłam słodkie, różowe okulary. Do tego dodajcie loczki, kitki z kokardami i macie ślicznego aniołka. Z tego czasu zostały mi tylko wystające łopatki – taka resztka tych anielskich skrzydełek.
- Mam jedno zdjęcie grupowe z podstawówki, na którym mam rozpięty rozporek.
- Na większości zdjęć z dzieciństwa coś jem, przez co jeden policzek mam wypchany jak chomik.
- Uwielbiałam sól bardziej niż cukier. Potrafiłam wyjadać sól z solniczek.
- Miałam psa – skrzyżowanie wilczura z jamnikiem. Skrzyżowanie polegało na tym, że pies był pokroju jamnika z doczepioną wielką głową wilczura. Żeby było oryginalniej był czarny z białymi końcówkami (uszu, ogona i łap).
- Nigdy się nie nudzę i zawsze mam zajęcie.
- Jestem kobietą, która żadnej pracy się nie boi! Przepychałam zlew, utylizowałam zdechłe gołębie, prałam gacie szefa, smażyłam przeterminowane frytki, walczyłam z karaluchami, rozdawałam drewniane łyżki w promocji, sprzątałam akademiki, wisiałam na telefonie…
- Lubię DIY, ale ono mnie nie (sami zobaczcie).
- Chcesz mnie przekupić – kup mi marcepan!
- Kawę i herbatę zawsze piję zimną.
- Na śniadanie zawsze jem chleb z dżemem i piję kakao.
- Notorycznie spóźniam się i wiecznie czegoś zapominam. Umawiając się ze mną lepiej zadzwoń dzień wcześniej i godzinę przed spotkaniem.
- Nie lubię występów publicznych – mam wtedy czerwoną jak burak twarz. Żaden wizażysta nie potrafi mi dobrać tak mocnego podkładu, by policzki nie stawały się pąsowe. Czasem nawet czerwienię się rozmawiając przez telefon.
- Jeśli tylko ktoś mnie posmaruje klejem to w lesie mogę robić za lep na owady. Wszystkie lecą tylko w moją stronę.
- Lubi wyszukiwać polsko brzmiące nazwiska w obsadzie zagranicznych filmów.
- Czytam rejestracje samochodowe i dopasowuję do powiatów.
- Jestem mistrzem w zapamiętywaniu głupich informacji i zapominaniu ważnych. To dla mnie stworzono kalendarz z przypomnieniami w telefonie oraz stronę o wiedzy bezużytecznej.
- Lubię wykonawców muzycznych, przy których muzyce można by było popełnić samobójstwo.
- Jestem fatalną ignorantką. Ale podobno to uleczalne.
- Mogłabym pracować jako tester sprzętów domowych – bo zawsze w coś rąbnę. Jeśli masz nowy stół, zaproś mnie na ciasto (lubię kawę cappucino z pianką, ale z małą ilością cukru), a ja zakładając nogę na nogę na bank trafię na jakąś wystającą śrubę.
- Moim poczuciem humoru czasem obrażam czyjś smak, gust czy uczucia religijne.
- Nie lubię nosić czapki, ale szalik czy apaszkę nosze nawet latem.
- Nadużywam słowa oczywiście i normalnie.
- Boje się skorków. Za to nie zabijam pająków, a ślimaki przenoszę na drugą stronę ulicy gdy jakiegoś na niej spotkam.
- W walentynki oglądam horrory typu „Wrong turn” czy „Happy tree friends”.
- W ciąży spałam na plecach i z rękami uniesionymi do góry. Do tego jadłam – tak, jadłam! rozgryzałam! – kostki lodu.
- Na moim trawniku tępię z uporem maniaka mlecze. Ręcznie! Od kiedy jadam na kolację sałatki mocno zastanawiam się, czy zrobić je właśnie z tego chwasta.
-
Papier toaletowy nie może wisieć w stronę ściany. Jeśli masz odwrotnie – ja go przełożę na tą właściwszą stronę.
Fot. Alfred Lui, CC BY-SA 2.0